Rzeźbiarz – Stwórca dokonał Cię dłutem natury
Jesteś arcydziełem i objawieniem sztuki
Powstałe z rzeźby Twej - przy tworzeniu – wióry
To ludzie u stóp Twych ściśnięci jak bruki
W tym żywym piedestale i ja pragnę się schronić
Twe ciało w podziwie ku górze wynosić
Cierpieć nie będę, więc po cóż się bronić
O zmianę mych losów ja nie śmiem już prosić
W tłumie mi obcych nie zwracasz na mnie uwagi
A ma wyjątkowość to już urojenia
Samobójcą nie jestem i brak mi odwagi
By prosić o względy Twojego spojrzenia
Codziennie nadaję Ci ruchy mą wyobraźnią
Boś w hipokampie mym utrwalona
Sekunda bez Ciebie wydaje się kaźnią
Chociaż nie mi jesteś przeznaczona
„Ja i Ty” – to pojęcie samo się wykluczające
Tragiczny paradoks, oksymoron może…
Jak muszą przemijać dnie, tygodnie, miesiące
Tak Ty musisz wiedzieć, że się tutaj korzę
Zaakceptowałem fatum. Tragizm mej sytuacji
Mgła i chmur lotność to Twe tworzywo
Nie sposób Cię dotknąć, choć nie chce mieć racji
Świadomość ta pali ogniem, jak łuczywo
Więc trwaj tam nade mną ze splendorem wiecznym
Wiem przecież, że ów Tobie się należy
Zachwycaj mnie dalej urokiem i wdziękiem bajecznym
Biada temu, kto w swoje marzenia uwierzy