Widzenie 1. Dźwięk zamykanych krat.
- Rusz się, to nie przytułek dla bezdomnych! Macie piętnaście minut.
- Początek? Chyba wtedy, gdy wyszła z łazienki ubrana w czarną koszulę. Czasem zdajesz sobie sprawę z pewnych rzeczy dopiero, gdy się dzieją, tu i teraz. Tak właśnie było z moim uwielbieniem widoku kobiety w samej koszuli, bez niczego pod spodem.
Guziki rękawów były rozpięte i materiał powoli starał się nadążać za ruchami jej rąk. Przystanęła na chwilę przy drzwiach, oparła lekko głowę o futrynę, dłonie cały czas trzymając na klamce. Jej poza wydawała się mówić jednogłośne i dosadne – nie wiem. Nie wiem, co dalej, nie wiem, co robię i nie wiem, kim teraz jestem. Odwróciła się w moją stronę i zrobiła kilka kroków, kierując się do stolika stojącego naprzeciw wejścia do pokoju. Mocno rozchylony kołnierzyk koszuli pozbawionej trzech górnych guzików, tworzył duży dekolt, ukazując linie jej lekko obwisłych piersi.
- Napijesz się? – spytała i nie czekając na odpowiedź, sama wychyliła pełny do połowy kieliszek wina. Napełniła go ponownie, zrobiła kolejny, tym razem niewielki łyk i trzymając cały czas swój kieliszek w lewej dłoni, prawą sięgnęła po butelkę i nalała także mnie. Nigdy wcześniej moja uwaga nie była tak intensywnie skupiona na jednej osobie. Nie licząc pogrzebu ojczyma. Wtedy jednak pewien rozdział się kończył, teraz miał zacząć się kolejny. Choć patrząc na to z perspektywy czasu, zastanawiam się czy nie było odwrotnie.
Usiadła na mnie, bez żadnych pytań i żadnych zbędnych słów. Kieliszek odstawiła na półkę znajdującą się za mną, tuż nad łóżkiem, wbijając mnie mocniej w oparcie. Pierwszy raz tego wieczoru spojrzała mi w oczy. Pierwszy raz w życiu ja jej także.
Na parterze trwała klasowa impreza, której resztki, w postaci przygłuszonych przez ściany dźwięków, docierały do naszego pokoju. Do jej pokoju. Bo to zawsze będzie jej pokój i jej życie. W czterdziestej sekundzie Dżemowej „Whisky”, nie miałam na sobie już niczego. Trzask rozbijanych butelek i chóralny śpiew kolegów zupełnie mi w tym nie przeszkodziły.
Wtulona we mnie, rytmicznie poruszała się w przód i w tył. Ocierała się o moje podbrzusze, zostawiając na nim swój zapach. Trzymałam ją za tyłek i czułam, że wcale nie muszę być z mężczyzną, żeby odczuwać niepohamowane pragnienie ciała drugiego człowieka.
Miałam szesnaście lat.
Wjeżdżając dziś ruchomymi schodami na kolejne piętro galerii handlowej, zobaczyłam z oddali czarną koszulę na wystawowym manekinie jednego z mieszczących się tam sklepów. Nie ogarnęła mnie żadna nostalgia do tego, co było. Po prostu, pewne gusta się nie zmieniają.
[Silena przyjechała do Polski w roku, w którym zaczynałam swoją edukację w szkole średniej. Z powodu upadku firmy jej męża i wynikłej z tego powodu burzliwej awantury z wysokimi rangą urzędnikami, musiała w wieku czterdziestu lat opuścić z rodziną swoje ciepłe gniazdo w Wilnie i wymyślić swoje życie jeszcze raz, od środka i z ciężkim bagażem w postaci trójki dziesięcioletnich chłopców. Kiedyś też myślałam, że można zaczynać od nowa, ale w końcu dotarło do mnie, że życie to jeden krótki ciąg, nie pojemny na tyle, by pomieścić wiele początków. Schematyczne myślenie o przyczynie i skutku wyzwoliło mnie z zawracania sobie głowy tym, który most warto spalić, a który może na to jeszcze poczekać, bo a nuż się przyda].
- Pierwszy raz spotkałam ją w holu szkoły, rozmawiała tam z moją koleżanką, do której spieszyłam po notatki z poprzedniego dnia. Silena miała od przyszłego tygodnia uczyć nas muzyki. Nie powiedziałam jej wtedy nawet dzień dobry. Nic mnie nie obchodziła. – Wyraźnie się skrzywił.
- Na naszych pierwszych zajęciach robiła wrażenie poważnej i wymagającej. Kazała nam się po kolei przedstawiać i opowiedzieć o ulubionym gatunku muzycznym lub wybranym instrumencie. Nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia. Wydawało mi się, że będą z nią tylko problemy. Szkolne, o innych nie myślałam. A ona już wtedy przyciągała uwagę – nie nosiła stanika i przez bluzkę było widać jej nabrzmiałe sutki. – patrzyłam mu w oczy, raz po raz kręcił głową i marszczył brwi, tak jak się to robi, gdy człowieka coś boli.
- Od drugiego semestru zaczęła udzielać prywatnych lekcji gry na skrzypcach w waszym domu. Dopiero w trzeciej klasie zdecydowałam się zacząć uczyć tego rzępolenia. Nie dla artyzmu, chciałam zobaczyć jak mieszka. Ciekawość rodzi okazje. Okazje do bycia kimś innym niż się jest lub chce się być. Lub do stawania się nikim.
Dźwięk przekręcanych kluczy w zamku więziennych drzwi, był sygnałem, że muszę wyjść. Więc wyszłam. Obcasy stukały głośno o podłogę w rytm moich kroków, cały szary, ponury hol wydawał się zmieniać w dudniący w uszach odgłos kozaków uderzających o kafelki. Szłam dumnie przed siebie wyprostowana, z podniesioną głową, ale ten huk odbijany o wszystkie ściany wydawał się mną potrząsać na cztery strony świata.
Widzenie 2
- Nie przeszkadzało jej to, że obok ciebie i chłopców ma drugie życie, diametralnie inne. Kiedy w Wilnie wszystko zepsułeś, postanowiła zacząć od początku. Wróciła do muzyki, kupiła nowe skrzypce, przestała gotować i krzątać się bez celu po domu. Spotykała się z ludźmi. W styczniu zeszłego roku poznała Karola i wyjechała z nim do Grecji na 2 tygodnie. Po powrocie skomponowała utwór, który zagrała na koncercie w Pradze dedykując go tobie. Cieszyłeś się jak idiota. W hotelu niedaleko rynku była ze mną. 2 dni, na więcej z mojej strony nie mogła liczyć. Była moją obsesją i jest nią nadal, właśnie z tego powodu nie spędzałam z nią więcej czasu. Chciała ze mną zamieszkać, ale to by wszystko zepsuło. Szukała więc towarzystwa, zawsze podkreślając, że chce tylko przejściowej znajomości. Łatwo było jej znaleźć przystojnych, uwielbiających ją mężczyzn. Miała wielu fanów na koncertach, głównie nadętych bufonów z dobrych domów. Dobre domy nie istnieją, pamiętaj. Sypiała z nimi w hotelach albo na wyjazdach zagranicznych. Ze mną zawsze była tutaj. Z tobą tylko w Wilnie.
Strażnik upuścił długopis, którym bawił się od godziny, lawirując nim między palcami. Hałas był oznaką braku intymności rozmowy, z czym w tym miejscu należało się liczyć. Historię Sileny poznał nie tylko jej mąż, ale wszyscy strażnicy więzienia, w którym odsiadywał wyrok. Wszyscy znajomi strażników i koleżanki ich żon. Każdy klient baru, w którym pili piwo.
Na do widzenia powiedziałam mu zdanie, które rozjuszyło go najbardziej - Mnie nigdy nie zdradziła, nigdy nie była z inną kobietą.
Widzenie 3
Nie przyjdę do ciebie więcej. Będę na rozprawie we wtorek, ale nie licz, że będę po twojej stronie. Zabrałeś mi coś więcej niż miłość. Oby twój wyrok był jak najwyższy. I jeszcze jedno – nie zajmę się chłopcami. Trzeba było nie zabijać im matki.