Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Bogdan Piwowarczyk

Użytkownicy
  • Postów

    38
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Bogdan Piwowarczyk

  1. Polacy są najszlachetniejsi W chwilach niepowodzenia Najnikczemniejsi W chwilach powodzenia Winston Churchill Z piekła nie ma drogi do raju Jest tylko w inne piekło W Polsce Ludowej Wzniosłym celom towarzyszyły Cele więzienne Robotnik był panem Robotnik był pierwsza klasa Sprawiedliwość społeczna była praktykowana Nienadgorliwie ale z wyczuciem i umiarem Może było jak z przysłowiowym Ślepym i głuchym Ślepy nie widział bogactwa Głuchy nie słyszał biedy Dzisiaj biznes jest panem Biznes jest pierwsza klasa Płaci najwyższe podatki Ryzykuje kasą Bezrobocie i banki Są napędową siłą gospodarki A gdzie jest człowiek ? Ktoś krzyczy w nim Że raj jest źle urządzony Że jeżeli nie raj To nie od razu piekło ( do każdego raju wiedzie jedyna słuszna droga ) kto dzisiaj powie pomóż kto pomoże gdy większość nie potrafi pomóc samym sobie jest nienawiść wszystkich wobec wszystkich zepsucie wszystkich przez wszystkich bieda rzeczywistszą niż rzecz pospolita idziemy razem lecz każdy gdzieś indziej w sobie tylko wiadomym celu największym wrogiem jest ktoś w każdym z nas demokracja człowiek który nie wierzy w siebie gotów jest we wszystko uwierzyć Polska mówią Bolący ząb w kleszczach Niemiec i Rosji I ja poeta polski Któremu nic co nieludzkie Nie jest obce Po śmierci będę groźny Znów zejdę do podziemia
  2. Sokratesowskie kryzysy etyczne Tracą na znaczeniu Czy coś wiemy czy nie wiemy Nie jest już dziś ważne Platońskie refleksje nad złożonością bytu Nie mają znaczenia Jak nie ma znaczenia to co niematerialne Wracamy do filozofii przyrody Jońskich prefilozofów Ich zadziwienia i przerażenia Liczy się ogień woda powietrze Mniej już głód i wojna Cała potęga żywiołów natury Poeci wojny Baczyński, Gajcy Z placów bitew Uciekali w chłodny zacieniony las W wielką metaforę przyrody Bohaterom historii składali wieńce Z najpiękniejszych świeżych kwiatów My nie mamy gdzie uciec Historia mniej przeraża Przyroda coraz bardziej trwoży Poeci właśnie w niej Szukali piękna i ucieczki z miasta Któż nie pamięta wysokich drzew W brązie zachodu kutych wieczornym promieniem Ale był i trup drzewa – limba Łamiąca się pod ciężarem wiatru Marzyliśmy ostatnio i szukaliśmy schronienia W zaciszu naszych domów A tu trzeba podjąć nową walkę Naszym jedynym domem jest Ziemia Trzeba o niego walczyć Jego dach – niebo Jest w jak najgorszym stanie - ziemia przestała nam być dobrą matką - słońce potężnym ale dobrym bogiem tyle dzisiaj tych racji tyle dzisiaj racji stanu ...umysłu co racja to aberracja co aberracja to racja z każdej sytuacji są rozwiązania pierwsze złe drugie niedobre trzecie jeszcze gorsze i tak dalej żadna racja nie ma racji bytu racja bytu nie ma żadnej racji a jak było tak jest i będzie bogaci myślą o przeżyciach a biedni o przeżyciu a racji jakich trzeba dzisiaj najbardziej ludzkości to racji żywności pisząc o rozdawnictwie żywności postuluję kolejne piekło ? a człowiekowi trzeba uzasadnienia racji istnienia a może racji nieistnienia lub może lepiej będzie jeżeli świat bezmyślnie bez żadnej racji pójdzie sobie naprzód
  3. Każdą rzecz na ziemi Poznajemy przez jej przeciwieństwo Miłość poprzez nienawiść Dobro poprzez zło Żyjemy w czasach przeciwstawiania Pożarom historii Ciepła ogniska domowego Karierze na królewskim dworze Cieniowi czarnoleskiej lipy Spod płaszczy hierarchów Zbyt widocznie widać prywatę Której przeciwstawiamy prywatność Czynom z pól wielkich bitew Uczynki znad kuchennego stołu Nie wiemy czy więcej w nas Pierwiastków jasnych czy ciemnych Jeżeli są w nas ślepe siły To niech będą ślepym zakochaniem W rzeczach i ludziach najbliższych Tych na wyciągnięcie Nieuzbrojonej pełnej dobra ręki
  4. Dlaczego o piwie Można powiedzieć Moc z charakterem A o poezji nie Przy niej również siadają Mężni i twardzi Poezja też jest robiona Według starej Tradycyjnej receptury Na krystalicznie czystych Źródłach uczuć Dlaczego poeta nie może być Duszą towarzystwa Wypływać z kompanami Na rozszalałe morza wyobraźni Świat przyrody wyswabadzać z sideł Zastawionych na niego przez człowieka Spadającemu w przepaść Podać dłoń Dlaczego jak Harnaś nie może Rozdawać biednym Rozkochać w sobie dziewczyny Nie wiedzą – Że poezja ma coś z siły dębu W specjalnych kadziach duszy Jest wytrwale i długo ważona Przepalona ogniem wewnętrznym
  5. Kiedy mówi się o sile Nie kojarzy się to Z niczym dobrym Mówi się o sile przebicia Podczas licytacji stawki w brydżu Żeby strzała Amora przebiła Serce ukochanej też trzeba siły Żeby awansować w hierarchii społecznej Trzeba nie lada siły przebicia Ale tak naprawdę jedynie ważna Jest siła przebicia Naszego własnego boku
  6. Uczeni amerykańscy dokonali odkrycia Każdej z czynności ludzkiego organizmu Odpowiada inna część mózgu Myślisz o jedzeniu – Pewna część mózgu koloryzuje się Myślisz o seksie – Znów pewna część mózgu koloryzuje się I tu odkrycie – Myślisz o Bogu Określona część mózgu nabiera barwy Jakby została do tego stworzona A ja właśnie w tym miejscu Mam guza na mózgu Stwierdzono aktualnie niegroźny Może to jest tak zwane kuku na muniu Nabawił się go Bóg Gdy spadłem w dzieciństwie Ze stromych schodów na strych - i tak muszę żyć z guzem na Bogu - i Bóg musi żyć z guzem na mnie ja z moim bólem nad Nim On z jego bólem we mnie Tak nas połączył ból guz I kuku na muniu
  7. Tadeuszowi Różewiczowi Sława to miecz Albo imię pięknej dziewczyny Sławę można złożyć w dłoni Albo na gorącej ziemi Krew ocieka z bladego miecza Pełnych kształtów nabrały suknie dziewczyny Poeta troskliwie sławę pielęgnuje Pierworodnego ojciec szaleje W naszym mieście od wieków splecione Mężne ramiona sławy i kraśne lica Sławy Dzisiaj po latach walk Znów rozkwitają ogrody Pamięć umiera nie całkiem i wiara w dobro
  8. Tadeuszowi Różewiczowi Mam 44 lata Ocalałem prowadzony na rzeź A miejscem uboju stół operacyjny Wiedli mnie na męki Chirurg ordynator i siostra pielęgniarka ( po dwa tysiące do ręki ) to słowa puste i jednoznaczne piękno i brzydota zdrowie i choroba życie i śmierć jednako waży zdrowie i choroba widziałem człowieka który nie cenił zdrowia który nie cenił choroby szukam lekarza niech podniesie moje ciało poniżone cierpieniem niech uwierzę w ciało w jego walkę obronę i atak niech uwierzę w ciało i w duszę niech uwierzę w wielką integrację mojej osoby a jeżeli koniecznie musi to być dezintegracja to niech będzie pozytywna
  9. W tej walce, której nie możesz podjąć Stosunek sił jest bardzo nierówny Na jednego człowieka Przypada sześć miliardów bliźnich Dwanaście miliardów rąk na dwie ręce Dwanaście miliardów oczu na dwoje oczu Nie mów nigdy Że łatwiej ukochać całą ludzkość Niż jednego człowieka Mów raczej że trudniej ukochać człowieka Niż całą ludzkość W czasach, gdy obcy Ci jest Czerwony sztandar robotniczy Biblia prawników lekarzy Kiesa kupców sklepikarzy Czekaj na nowe idee Lecz pamiętaj że najwyższe idee Rodzą się z najwyższych tęsknot I z najniższych instynktów – Nie wolno Ci pod żadnym pozorem zabijać Trzeba wycofać kary cielesne z historii Możesz jedynie wystukać na stole Palcami niecierpliwy werbel Pod krok maszerujących wojsk Jeśli uważasz, że jesteś Myśleniem wyższy – bij myślą Nie mów nie czyń Drugiemu co Tobie niemiłe Ale raczej – niech drugi nie czyni Ci Co jemu niemiłe Twoją przestrzenią jak ptaka jest niebo Nie ciemne korytarze ziemi jak kreta Nie mów – Wieczność jest dla mnie nicością Ty jesteś nicością dla wieczności Ty, który poznałeś gorzki smak szczęścia Zasmakuj w cierpieniu – Jego smak jest słodki Pamiętaj – być i nie być to jedno I to jest Twoja odpowiedź – Ty, który nie zaakceptujesz żadnej formy Swojego istnienia Ty, który nie zaakceptujesz Żadnej formy swojego nieistnienia
  10. Nazywają mnie sową Jestem ptakiem z najmądrzejszą głową To czego najbardziej nie lubi sowa To przerażająca jasność dniowa – Mnie wabi noc pustka ciemności I tym podobne potworności W dziejowym epok cyklu Jestem patronką epok ciemnych – fin de siecle’ów W pogardzie mam żyjątka drobniejszego ptactwa Ja jestem patronką w ciemnych sprawach doradztwa Mnie na ręce nosi Atena Pallas Nic dla mnie słowik i pienia Marii Callas Lecz nie dla mnie znowuż orla potęga Choć duża w locie jestem niedołęga To dziwne lecz kiedy dnieje Mój wzrok i umysł od razu tępieje A kiedy ziemię ogarniają ciemności Moje spojrzenie nabiera niebywałej ostrości Tak więc - jak rzekłam – nie do latania Jestem przed śpiewem także się wzbraniam W nienawiści mam bitwy najwyższe soprany Moją filozofią jest filozofia rany Wytrwale zdążam do zbadania jej sedna Taka nocą bogata i taka za dnia biedna I różne rzeczy przychodzą mi do głowy – Jak ta, że nie do zagojenia raną Jest głowa sowy Przeliczającej gwiazdy – Gdy niebo nocą się otwiera I gdy wówczas najbliższa z nich – Słońce – zamiera I takie są chwil dni epok prawa niezmienne Po ciemnych następują jasne po jasnych ciemne Ja także jak inne ptaki pragnę świtu By znając ciemną stronę świata Śpiewać o świcie niemą pieśń zachwytu Ja – sowa - która wyostrzywszy wzrok w ciemnościach Widzę gorzej choć lepiej Ciemniej choć jaśniej
  11. Ja jestem wróbel – ptak szary Patron plotek ploteczek – Wiem wszystko co w górze co w dole Jestem jak Bóg - zawsze i wszędzie Nieraz zdumiewa mnie moja szarość Myślę że jest tak Jak gdyby Ktoś pogodził Wszystko co ciemne I wszystko co jasne I scalił to w barwę spokoju Co bez zbytnich namiętności W trudzie i znoju Buduje swój byt codzienny Znam taką piosenkę ludzi Która mnie trochę zawstydza – Kobieta prosi by Malarz Pomalował jej świat Na żółto i na niebiesko To barwy słońca i nieba Bo niebo piękne jest – Ja ptak wiem o tym dobrze A życie uczy ptaka pokory Szczególnie wróbla co taki Ubogi w kolory – Nie podziwiać własną urodę Ale zachwycać się pięknem wokół To cechy prostoty i pokory Mówię to ja wróbel – Na niezmienną szarość chory
  12. Natura nam ptakom barw nie poskąpiła Lecz te upstrzone najkolorowiej Siedzą sobie w ciepłych krajach Nam ptakom szarym pozostała zima Ja jestem gil – ptak szary przelatujący w czerwień Czerwień to kolor bogaty w znaczenia – Płaszcz króla sztandar robotniczy Kaptur kata No i krew – atrament świata Ja może i chętny byłbym Być dawcą krwi dla drugiego człowieka – brata Jedna ci nas matka ziemia rodziła Jednako też nas wszystkich przyjmie Nie jestem głupim ideowcem – Wiem że zawsze było i będzie Więcej krwiopijców niż krwiodawców W laboratorium historii Jestem ateistą w stanie spoczynku Komunistą też – Nie wierzę w Boga w człowieka Siedzę zimą na zeschłej gałęzi Czekając kiedy osunę się wraz z nią Obserwuję jak ptaki żyjące w ogniu zdarzeń Przemieniają się w popiół – Wiem że ogień który spala Przekształca się w światło które oświeca To tylko kwestia odległości Wszystko jest kwestią odległości - Miłość i nienawiść Przeszłość i przyszłość Piekło i raj
  13. Jestem krukiem – ptakiem czarnym I jestem dumny ze swojej karnacji I przynależności do ciemnych typów nacji Tak jestem faszystą – Widzę ziemię przestronną i czystą Trzeba oczyścić ziemię z robactwa padliny I tego co z gorszej urobione gliny Szanuję święte prawa i obrzędy I wiem do przyszłości dostać się którędy Ostatnio szczytem jest elegancji Pewnie za przykładem Francji Dużo rozprawiać o tolerancji Ja świetnie czuję się w kruków kole Wiadomo kruk krukowi oka nie wykole A przyjdą takie czasy Że nasze czarne skrzydła Oznaczać będą czystość i porządek – Po prostu wierzę w moją nację karnację I jej ciągłą reinkarnację Komentarz autora Jedni w imię małoważnych chętnie poćwiartują ważnych Inni w imię ważnych chętnie poćwiartują małoważnych A historia będzie staczaniem się po pochyłej równi Dopóki nie uznamy że wszyscy są równi Lecz trzeba po pierwsze zabraniania Na siłę wyrównywania Wywyższania i poniżania
×
×
  • Dodaj nową pozycję...