wczoraj uporządkowałam
swoje życie
powpinałam w skoroszyty
sensy i bezsensy
miłość i zdradę
myśli i słowa
ustawiłam w równym rządku
świętego spokoju
przyszłość wpięłam
w zieloną teczkę nadziei
wspomnienia
poprawiłam korektorem
z wygodnego fotela
oglądałam
jednostajny bieg spraw
i swoje martwe odbicie w lustrze
gdy trzasnęły drzwi
rozhuśtane ręką wzburzonego syna
teczki spadły z hukiem
i znów
wymieszały się wszystkie znaczenia
obudzona miłość
wyśliznęła się z zamieszania
dobrze, że jesteś synku