Pomidory nie były już tak smaczne tego lata.
Ich pomarszczona skórka nie chciała przepuszczać promieni słońca.
I choć wyrosły na żyznej glebie, a ogrodnik pielęgnował je codziennie, wyrosły małe, brzydkie i krępe.
Niektóre nawet nie zmieniły zielonego mundurka.
Kruchy ich miąższ nie wydawał żadnych soków.
Dookoła nich skoczne, fioletowe fasolki cieszyły się swą urodą.
A dorodne kapusty mówiły do siebie szeptem, że pomidor w tym roku nie obrodził.
Nawet deszcz nie pomógł nieszczęsnym pomidorom.
Zdało się, jakby kapał na wszystkie warzywa w ogrodzie, a je omijał specjalnie.
Żaden pomidor nie znalazł się na stole w tym roku.
Jedynie w oborze.
Tam, gdzie miejsce dla słabych.