Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Wojciech Kozakowicz

Użytkownicy
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Wojciech Kozakowicz

  1. To musi być dobre, skoro wydaje plon, Nie potrzeba za to oblewać smołą. Może przestaną sypać zbielony miał Na hałdę brudu do spalenia gotową. Warto brać pył, skoro kupujesz go od siebie, Nie jesteś od reguły odstępstwem. Pozwól spenetrować masie kopalnię, do eksploatacji siarki potrzebnej. Skosztowawszy popiołu z własnego pieca, Doklej sobie do stóp piedestał. Może nawet ktoś oblepi cię cukrem, Licząc, byś słońcem pachnieć przestał. Nikt cię nie odsłoni, póki swoich sznurów Samemu nie przemoczysz, Pustą Iluzją i tanim miodem nie okaże się, Z ziemi ulep nowe lustro. Czarny dym i biała mgła Niech osnują twoją twarz. Sprzeciw się bezpłodnej naturze, Opal się w kolorze. Uwolnij wolę wcielenia!
  2. Cóż, z komentarza wynika, że sformułowałem ten wiersz niedostatecznie dosłownie. Wcale nie miałem na myśli weny. Pisałem o radości i tego chyba najtrudniej było się domyśleć. W dwóch pierwszych wersach ukryłem swoje przekonania polityczne odnośnie UE. Sądzę, że ustanowienie utworu L.van Beethovena hymnem wspomnianej organizacji to nienajlepszy pomysł, gdyż niektórym nie przyniosła ona korzyści. Przechodząc do dwóch kolejnych linijkach odniosłem się do krótkotrwałego i czasem zgubnego uradowania płynącego z pieniędzy. Pisząc dalej nawiązałem do osobistych przeżyć. Za spalany papier przyjąłem utracone ideały. Na początku drugiej strofy pasta do butów symbolizuje całkowiecie nieistotny wygląd, natomiast przewaga złudne poczucie wartości i samoakceptację, tolerancję własnych błędów. Topielą postanowiłem nazwać zagmatwane życie obfite w różnorakie problemy niemalże niemożliwe do rozwiązania bez całkowitego poświęcenia siebie. Dla każdego brzegiem może być inny sposób wyjścia z nieprzemierzonego labiryntu. Sam tytułowy przerębel ma być losem, który niby ma nam dostarczyć radości, ale oferuje nam grozę utonięcia pod lodem, którego nie jesteśmy w stanie przekuć.
  3. Ktoś napisał do niej odę, Stała się symbolem zła. Tli się czasem w kieszeni, Zgubiła nas. Gdy uległem słabości, Ulotniła się. Przy spalaniu papieru. Opuściła mnie. W błyszczącej paście do butów, Odbija się. Na spotkaniu z przewagą. Zaświta też. Wyczekiwana w topieli, Umarła już. Dopóki nie wypłynę na brzeg, Nie powróci tu. Nie podarowałem jej nic.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...