Wśród zgiełku i wrzaw tego świata,
Gdy szybko tak płynął nasze lata,
Siedząc przed oknem w zachmurzonym niebie,
Szukam promienia, wytchnienia dla siebie.
Gdy życie ciągle przez palce ucieka,
A z czoła nieotarty pot ocieka
I choć czas gdzieś pędzi, ja znajdę chwilę,
By we mgle odszukać barwne motyle.
Walcząc ze smutkiem szarością dnia,
Rośnie ma wiara siłą dębowego pnia.
Wiara w to życie, bez samotności,
Bez zwykłych rozterek, monotonności.
Wiara w tę miłość, a zwłaszcza w to,
Że choćbym miała czekać nawet lat sto,
Nadejdzie ten Jedyny, któremu powiem kocham,
I już nie zapłaczę w ciemną noc, nie zaszlocham.
A każdy dzień słoneczny będzie,
Ubrany w barwy, kolory rozsiane wszędzie.
Koniec ze smutkiem, koniec z rozpaczą,
Bo nasze serca razem w jedną stronę patrzą.
A przez dwie pary oczu świat nie jest już szary,
Lecz pełen poezji, Miłości, Nadziei i Wiary.