Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Piotr Kapuściński

Użytkownicy
  • Postów

    11
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Piotr Kapuściński

  1. WWW.org.pl - Telefonia Każdej Generacji o2.pl skarży Telekomunikację Polską TP SA płaci, bo nie założyła telefonu Rzeczywiście, ciekawa to strona, trzeba przyznać panie Rewiński, tylko może trochę inna tematyka niż mogłem się spodziewać. Ja nie wiem, czy pan miał na myśli Ryszarda, czy kogo innego, ale na tejże witrynie nie spodziewam się znaleźć nikogo o moim nazwisku. A skoro już Pan mi radzi, to i ja odwdzięczę się Panu radą. Otóż może niech Pan posłucha albo obejrzy Rewińskiego w kabarecie tey.
  2. A ja tam uważam, że ten wiersz, czy jak to nazwać, nie jest wcale zły. Całkiem niegłupi jak dla mnie. No i też nie uważam się za wspaniałego poetę. I przyznaję się do tego.
  3. To chyba Rambo musiał być. Ale co on w sukiennicach robił.
  4. Aha, ok. Trochę nie pojmuję, ale mogę sobie wyobrazić, jako że wiersz jest dosyć absurdalny. Może tutaj po prostu zwyczajnie zaszło nagłe zniknięcie kilku kwintylionów atomów z wszechświata, w którym i tak nie miały prawa się znaleźć. Piłka na boisku gorączkowo próbowała odzyskać równowagę w swej kwadratowości, usuwając w ramach tego procesu pewną liczbę subrzeczywistości spod nóg gejów piłkarzy. Wywołało to zapewne kolizje gwiazd, eksplozje supernovych, przeloty dzikich gęsi i procesy gnilne moreli. W tym czasie zaobserwowano płonące oktaryną zachody słońca i wzmożoną aktywność cząstek wiatru słonecznego. A to w prostej drodze doprowadziło do stanu rzeczy, w którym potężne fale pierwotnej magii bezceremonialnie obnażyły białą czystość śniegu, któremu nie pozostało nic innego jak tylko się zawstydzić.
  5. A czego ten śnieg sie zawstydził? Tej orgii na boisku? A co mu do tego. Przewidując pana odpowiedź, powiem że nie obchodzi mnie, czy mam pójsc obierac teraz ziemniaki czy przerzucać gnój, czy najlepiej wsadzić łeb do klozetu i wypatrywać zamierzchłych stolców w przepastnej otchłani ściekowej dziedziny. I wiem, że o tych stolcach nie było oryginalnie, więc tego też nie trzeba mi uswiadamiać. Chciałbym usłyszeć z jakiego powodu ten śnieg jest zawstydzony.
  6. Oczywiście ma pan rację Sokratex, że zbyt opisowo. Ale to już taka moja słabość. A do Rimbaud albo Baudelaira nie mam co równać. Co do zagadki pana Włodzimierza: nie wiem. Mógłbym przewertować internet i znaleźć pewnie, ale to już nie to samo, bo pierwotnie nie wiedziałem. A tak szczerze to nie wierzę, że naprawdę tak się przytrafiło jakiemuś myślicielowi. Pewnie to mit.
  7. Szanowny panie Włodzimierzu nie mam dosłownie takich doświadczeń, jakie opisałem w tym utworze, więc nie musi mi pan gratulować. A poza tym, oprócz aspektu humorystycznego, rzeczywiście chodziło mi o to, co trafnie zauważył Sceptic w swoim komentarzu. Takie brutalne zderzenie piękna i mistyczności (jak u romantyków lub u Leśmiana) z naturalizmem. Czy też turpizmem, nie jestem specjalistą. Ogólnie, z punktu mając na uwadze, zważywszy to i tamto, nietrudno zauważyć, że wiersz ma jakiś głębszy zamysł, niż tylko ukazanie procesu wydalania.
  8. I wejdziesz kiedyś w mroczny bór szumiący, Sosnom sędziwym u nóg będziesz stąpał. A pośród kniei przemknie cień milczący, To duch leśny, co bez celu się błąka. I wejdziesz także w jasny gaj brzozowy, Gdzie w liściach tańczą jutrzenki promienie. A w zwiewnych włóknach pajęczej osnowy Rosa się mieni na różne odcienie. * I wejdziesz też w końcu w chaszcze u płota, Kijem przegonisz srającego kota. Sam już nie mogąc stolca w ryzach trzymać, Co odbyt jak rzeźnik świnię rozrzyna, Ściągniesz galoty swe ruchem wprawionym, Przykucniesz w siadzie co nieco skulonym, I ciepłym kałem chluśniesz między trawy, Przypadkiem zafajdasz but sobie prawy. To nic, że zaglądnie przez płot dziewucha I śmiech szyderczy jej piersi nadmucha. Ty niewzruszony dziewuszym ubawem Spokojnie podetrzesz dupę rękawem. Dojrzysz w oddali stary las dębowy, Za chwilę do drogi będziesz gotowy.
  9. W sumie to taki banał ujęty w jakąś wybujałą formę. Ale co ja tam wiem. Mnie to ostatnio w tych wierszach brakuje rytmu jakiegokolwiek. Nie lubię wierszy białych ani wolnych, rymy i jakiś rytmiczny układ sprawiają, że przyjemniej się czyta i poruszają wyobraźnię, moim zdaniem.
  10. Tak szczerze mówiąc to sam tracę wątek w tym moim wierszu czasem. W każdym razie jest on (ów wątek) nieco przymglony. Ale ogólnie jestem z niego dumny (wiersza, nie wątka), mimo wielu jego słabości, z których zdaję sobie sprawę. Jednakże rymów się nie wstydzę, i nie żałuję żadnego z nich.
  11. I wreszciem spoczął wśród nocy tej mroku. Na twardym posłaniu z czołem strapionem. I nastał sen niczym odwieczny spokój, Duszę mą poniósł w krainy zmyślone. Jak okręt unoszon przez wód odmęty Płynąc na fali sztormowi urąga, A młody żeglarz wichurą przejęty Na maszt się wspina i brzegu wygląda, Tak też me serce troskami brzemienne, Których je moc wielka od środka kłuje, Choć wciąż targane, zostaje niezmienne, Duch tylko smutny ulgi wypatruje. Sennej ułudy chwilą zwiedziony, W górę ulata niczym prędki sokół I z niebios błękitu w świat zapatrzony, Szuka ucieczki od zmartwień gdzieś wokół. Nie jemu wiedzieć, że owej nie stanie… Jak ów żeglarz ratunek widzi w brzegu, Choć go tam czeka niechybne strzaskanie, Tak dusza ma ufność w złudnym zdarzeń biegu. Byle oznakę niemądrej nadziei (Niczym lud prosty proroka czcze słowo), Biorąc za dogmat, do wierzeń przydzieli… I świat ten nabierze sensu na nowo. Lecz powiem wtedy, że wiara to marna, Sposób zwodniczy wśród snu wydumany. Dokoła noc dalej trwa czarna, A ja się budzę jakby oszukany. I wstaję cierpienie w sercu swym dławiąc, Patrzę na widma za oknem upiorne. Te – w bladym księżyca blasku się pławiąc, Pod niebo lamenty zanoszą potworne. Smutny to przykład, że czasem dla duszy, Śmierć nawet nie znaczy końca katuszy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...