to dobry układ
ja i moja samotność
jeden pokój
wspólna kuchnia i łazienka
na pół
kiedy śpię
ona tańczy
kiedy płaczę
ona marzy
gdy nienawidzę
ona śpiewa
kiedy zwyciężam
złe myśli
ona wbija kły
kolejny raz
w moje gardło
na odejście
i ptaków
i ludzi
są uśmiechy
zamglone
na skraju zapomnienia
i wiara
w to co mocne
niezachwiane
wieczne
na odejście
i słów
i treści
przychodzi cisza
nad ziemię
pod grób
i są szlochy
i wiatru
i powietrza
składam dłonie
w skrzydła
na odejście nas samych
nas wszystkich
pomiędzy światło
a jego cień
wkradł się anioł
z dziurawym skrzydłem
dobry to był anioł
choć bez wiary
czerwone miał usta
i palił papierosy bez filtra
nocą bywał osowiały
lecz jakby szczęśliwszy
bo koił swój ból
w moich snach