Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

JimMo

Użytkownicy
  • Postów

    19
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez JimMo

  1. Dziś, po modlitwie ręce pełne, są zapachu tytoniu i koniaku są gotowe, Nie ma chętnych By z nich czerpać, Nie ma chętnych, By z nich brać, czasy piękne, ale puste, nam te ręce przekuć na walutę, odrzucić wiarę i smutek takie czasy i od wojny do zarazy i z powrotem tylko smak, ten tytoń, i ten koniak. .
  2. Pytanie o... Ktoś znów pytał o Ciebie, nie wiem co odpowiedzieć, nie wiem czy Ty chcesz wiedzieć. Pytał młodzieniec i pytał mędrzec, a ja nie wiem, i oni nie wiedzą, bo pytanie o sens, jest wieczną tęsknotą.
  3. Tak wiele nocy śniłem sen, karmazynowy, czując dotyk, czując oddech twój, czując radość, czasem ból. ktoś wybudził mnie, zgasił żar, który dziś, ledwo się tląc, przypomina mi, i parzy wciąż, i krzyczy i woła, kochaj Ją. Odległość dzieli, i przyciąga jak magnes, i żar już płomieniem jest, co spala co dzień mnie, i chcę płonąć i ginąć, w jej ramionach tonąć, bez opamiętania wołając: Bądź, gdziekolwiek, bądź, tylko bądź, dla mnie bądź.
  4. Zły czas, nie pozwoli pokazać Was, kiedyś razem w dali, kiedy od reszty uciekali, byli tacy wielcy, dziś są tacy mali, nie dasz wiary czym ich przygwoździli, w jaki sposób w trumnie osadzili i biały welon spowiją strugi krwi z jej skroni, czy i bez niej jego do życia życie skłoni, zimny metal dotyka skroni.
  5. Dziękuję z ocenę, Nie chodziło jednak o temat śmierci "Jej", jednak wiem że ciężko to wydedukować z tekstu(aczkolwiek nie jest to niemożliwe.chyba:)), co do tych potknięć o których pisałeś, to nie chcę się oczywiście zasłaniać ale koncepcją tego wiersza było pisanie go jedynie pod wpływem emocji...żadnego redagowania.pozdrawiam i przy okazji witam wszystkich po dłuższej nieobecności:)
  6. Bo stało się to czego dusza ma, bała się panicznie. Strach przerażał, szkłem przecinając, jednak ona nie zwarzając na serca mego rany, zrobiła ten krok. Kończy się tak piękna opowieść której koniec, napisała swymi delikatnymi rączkami, zapewne niby przypadkiem. Ona? Kimże Ona dla mnie, w morzu łez które wylewa dziś cząstka mnie, za tym czego nigdy nie miałem, a co mieć chciałem. Czy w chwilach uniesiania, ponad obłokami dryfując, człowiek sądzi, że nie jest już szmatą? Opowieść to smutna. W zakończeniu dwie postacie połączone z sobą złotą nicią, jednak postacie te dla mnie znajome a zarazem obce. Ból się potęguje, ciężkość wzrasta, teraz wiem, że nie warto poznawać kobiet latem. Lecz Ona, jej twarz w młodej latorośli pogrążona, Widząc ją nie mogłem inaczej. Panie!gdybym mógł postąpić podług swej woli, nie bacząc na niełaskawe mi okoliczności! Może zakończenie pisane by wtedy, rękoma i moimi, jednak dziś już tylko żagiel porozrywany na samotnym okręcie, pośród fal sunącym.
  7. Czyżby nuta z autobiografii, odezwała się w tym wierszu?:)Tak czy inaczej wiersz na + ode mnie conajmniej zasługuje:)
  8. Gdy gasną światła barman za ladą, jak latarnia swe dzieci swiatłem dokarmia Jeszcze światło przez szkło przleatuje jeszcze smugi i zapach zalatuje. Ile jeszcze takich żerów przetrwać przyjdzie zgrai dzieci co barman ich czarodziejką dokarmia, jak latarnia? Za ile grzechów będzie im, tonąć w rdzawej toni? I czy ktoś o nich jeszcze wspomni? Zimne barmana spojrzenie, co swe dzieci dokarmia na koniec tej opowieści. przeplatana z fikcją była to prawda.
  9. Zbudowali, jego majestat przepiękny z przepychem, dobra wszelkie nimi on wypełniony. Lud uwięziony. tułaczka w zamknięciu się rozpoczyna okres wegetacji na łonie złotego. Poddani stworzyli wyimaginowanego którego przeciwnicy są ich przeciwnikami w walce na miecze. dobrem zasłonieni. Pod tą zasłoną okradli, swoich z litości i rozumu, jak wódz w czarnym zasiał zło, z oburzeniem oni przeciw niemu, Ci sami co od lat, tłumili odrębność mieczami. Ponownie dziś za kotarami ze złota posąg usłany, Wyobraźnią wyimaginowany, z przymusu i nacisku dobra wola odeszła bez przepychu. zostawił po sobie jedynie miecze i oręże, które oni wykorzystują, ale przecież w dobrej wierze.
  10. Dziękuję, za wszystkie komentarze zwłaszcza za komentarz od "Baba Izba", gdyż lubię kiedy ktoś odnosi się krytycznie do tego, co piszę, dzięki to dodaje mi siły, żeby nadal pracować nad warsztatem!:)
  11. Hmm, mnie się podoba i tyle:)
  12. My wszyscy niewolnicy, samych siebie. I nie tylko. My na swe życzenie niewolnicy by bez grzechu. my głupi na wezwanie każde tak, my głupi. my jednostajni i nijacy my, zakonnicy i żebracy. my tworzymy tą machine my robaki, plugawe świnie! by utonąć w wielkim gnoju pod powierzchnią jego tonąć. Dziś, już krok od tego by, niespokojne niebo, niespokojne piekło, niespokojne dusze. stworzyły jedno. Amen.
  13. Dziękuję za odwiedziny, i odpowiedzi:) PS.Tak, również ubóstwiam Jima.
  14. Agresywnie i prosto z mostu, ale mnie się podoba jako całość.
  15. Dziś znalazłem się tu. Znalazłem się nad krawędzią snu, gdzie myśli przeplata gorycz, rozpaczy. Mój synu, ukochany od Boga mi dany, Czy kochanka ta była Ci od miłości mej, więcej warta? Taniec z nią, na dachu świata, przyćmił twe oczy, na dobro które Cię otacza, które mogłeś dać. Romansu tego koniec nadchodzi, poeci nadal będą płodzić, lecz ty, odchodząc z piękną panią przez krawędź snu, pozostawiasz matce twej w sercu ból.
  16. Tak, zapewne nie ten dział. Jak dla mnie przyjemne:)
  17. Wypełzam na powierzchnię, z czeluści nieznanych, przynajmniej dla "porządnych obywateli". Czuję chłód, który mnie otacza, no tak przecież jest poranek jeden z tych co budzą mnie do życia morderczą bielą.Ale czy to, aby na pewno to?Nie czuję przecież zimna na swym ciele, nie czuję skostniałych palców wręcz przeciwnie.Dziwne uczucie.Chłód który mnie dotyka, skąd on pochodzi do cholery?Mija mnie wielu ludzi, oni odchodzą ale chłód pozostaje.Czy to oni są źródłem zimy, która powstała w moim sercu?Czy to ich zimne spojrzenia spowodowały kiedyś, że dziś jestem w położeniu, którego księżniczka na pewno mi nie zazdrości.Piękna królewna, która zostawiła we mnie mróz zapewne tańczy na salonach ubranych w dywany czerwone, bawi się swoim życiem spoglądając na świat, poprzez chmury.Tak jak królewna kiedyś okryła mnie chłodem, tak dziś ten sam chłód powraca.Dotyka nie ciało i nie mózg, przetrawiony przez moją kochankę, lecz serce.Zamraża stopniowo, myśl kłębi się jedna-jak dalej żyć!?Dlaczego ludzie są z lodu?Nie dostrzegają w człowieku istoty człowieczej, dostrzegają jedynie przydatność tej istoty.Mnie nikt nie dostrzegł, no chyba że nastoletnie gnojki, dla których stałem się idolem."Panie Gieniu, skoczy Pan po cztery browarki i dwie paczki red&white?"-Ileż razy to słyszałem z ust tych gnojków, których bawiła ta sytuacja.Idioci z nich.Ze mnie też, bo niby dlaczego nie potrafię o siebie zadbać, sam, choć staram się jak najlepiej nie koniecznie to wychodzi.Właściwie nigdy nie pracowałem, nie uczyłem się.Miałem swoje marzenia, piękne marzenia, które zniweczyli ludzie posługujący się zimnymi spojrzeniami.Dziś kolejny chłodny dzień, nie za sprawą wielkiego mrozu bynajmniej, stoję na rogu Bankierów i Staszica próbując ludziom sprzedać moje marzenia.Trudne to zadanie.Ręce zimne od spojrzeń, zapomniałem jak brzmi dźwięk spadającej monety.Syzyfowa praca.No, ale nie poddaję się jeszcze dwadzieścia minut, może ktoś rzuci. -Ty Witek patrz na brodacza, daje radę dziad. -Poczekaj!, odpowiada drugi głos. Usłyszawszy, tą konwersację podnoszę głowę i nie dowierzam.Było ich dwóch, jeden niski ubrany w czarne bojówki, glany oraz skórzaną kurtkę i drugi o długich brązowych włosach sięgających do ramion. -Ładna gra, Jestem Witek. Dostrzegł mnie, chłopak o brązowych włosach nie zionął lodem jak ludzie, którzy mnie mijali na ulicy.Zostałem zauważony, nie wiem przez kogo, ale to wspaniałe uczucie. Wtedy podszedł do mnie chłopak, który Witkowi towarzyszył, wyciągając rękę w przyjaznym geście oraz rzucając imię -Adrian. CDN...
  18. Ilu było już takich jak ja, co osiągnęli swoim stylem bycia, swoim własnym "ja", swoimi wiecznymi poszukiwaniami?Czy to ma sens?Z taką myślą budzę się do nędznego życia każdego ranka, gdy podczas dni letnich oczy me ujrzeć muszą słońce, podczas zimy cierpieć muszą biel, która okala ciało.Dlaczego?Dlaczego jestem właśnie tutaj, dlaczego nie jestem jak monolit, nie chodzę w niedzielę do kościoła, nie noszę garnituru, nie mam nawet psa, który przypominałby o sobie głośnym szczekaniem.Nie potrafię odpowiedzieć.Czy to chęć, bycia innym mnie tutaj zapędziła, czy to z własnej niedoskonałości?Dziś powieki me razi biel, którą muszę zwyciężyć, sam bez niczyjej pomocy.Muszę uczynić to sam, tak jak spędziłem całe swe życie poczynając od lat młodzieńczych.Nie wiem czy...potrafię.Jeśli koniec jest bliski nie mogę zdechnąć tutaj, w nędznym kanale ciepłowniczym.Cóż po mnie zostanie!?Czy tylko pusta butelka i nagie ciało?Nie, nie chcę!, nie chcę tego proszę, jeszcze nie.Może to jeszcze nie teraz, może przetrwam, by kolejny rok spędzać samemu.Jedynym sensem mego istnienia jest muzyka i wolnośc, ta której mi tak brakuje, ta dziecinna banalna wolność, którą wszyscy zatracili w pogoni za "dobrym życiem". Jest poranek, nic jeszcze nie jadłem, nic nie piłem!o tak jestem głodny.Pora się zbierać, zarobić trochę grosza, zimno strasznie ale może ktoś rzuci do futerału, z tą myślą muszę grać.Nie mogę się poddać, jestem sam, przynajmniej od dwóch miesięcy, kiedy zmarł cudowny Wania, mój najlepszy przyjaciel.Został moim przyjacielem mimo że był tylko kotem, wszyscy odchodzili a on trwał przy mnie, aż do końca. CDN...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...