Uwielbiam tą niedzielną
samotność.
I dramat apatycznego
przyrządzania już czwartej kawy.
I to czekanie na nic
przerzucanie kolejnej kartki
znudzonej książki.
I nawet kuchenne
okno na świat
wydaje sie ciekawe.
I moja samotność wychodzi ze mnie.
Podchodzi do okna
I widzi zmrok
zalewający ulicę.
Widzi przejeżdzający
zielony samochód a w nim mężczyznę
lat około czterdziestu,
przechodzącego zgarbionego staruszka
i... resztę świata.
I odwraca się w moją stronę
po kilku minutach
kojącej ciszy,
mówiąc-
Tu jest zdecydowanie ciekawiej.