Szanowny autorze,
utwór Twój, szczególnie jego początek - loci communes pewnych doświadczeń - oddaje to, co powinien...
ale mam pytanie, dlaczego to jest wiersz a nie "mała"-proza?
pewnie rozśmieszyło Cię to pytanie, ale jeśli odpowiesz, będę wdzięczny... czemu napisałeś to wersami a nie linijkami?
Bo ja to widzę tak:
"Jak tylko obrócę się w twoją stronę, mogę powiedzieć (kiedy śpisz), to się dzieje. Ta bezsenność o czwartej, nagłe pytanie; czy będzie wschód i czy do zachodu będziemy dnieć równolegle, na przeciw tapczanu, w kuchni nad zupą, na parterze i ostatnim, na trasie Katowice – Gliwice? To jest jak rozmowa przez kubek i sznurek – rzecz umowna – na nie oddalenie się, ale na usłyszenie, zobaczenie, na znajomość (ewentualnie)
dróg powrotnych nad ranem. Piąta. Ręka opadła na pierś jak łodyga. Sen coraz szybszy na twojej połowie; niespokojny, dopiero co zrozumiany. Czuwamy na zmianę, patrząc jak to kiełkuje, zakwita, wzrasta niczym młode drzewo za oknem; wysoko, solidnie obrastając korą sekunda po sekundzie i głębiej, rok po roku, ale zawsze liść przy liściu"
i wg mnie nic temu utworowi nie ująłem
ale też nie dodałem...
Pozdraviam
novak