Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Doppel Hertz

Użytkownicy
  • Postów

    72
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Doppel Hertz

  1. Lubię temat wiary, ale... khm, próbuj dalej, bo pisałem kiedyś podobnie, ale się wyrabiam:] Powodzenia, ale chyba nie będzie potrzebne?
  2. Ach, fakt, chyba nie są, ale to detal. Chyba można tak i tak pisać, ale zawsze wydawało mi się, że w książce od polskiego każdy wers był z dużej:] Cóż, to ma tylko znaczenie w kwestii formy, jeśli już. I nie ma sprawy, pytaj (pytuj) ile wlezie, przepraszam, jeśli odpowiedź zabrzmiała mentorsko.
  3. dzienks wam, mnie też się podoba:] Wygląda dziwnie, ale pisze się "statuy", przy czym NIE wymawia się "statuj", tylko "statuły" wbrew pozorom
  4. Święte uderzenie Uświęconej sobą mądrości Spada ze świętym hukiem Na biedną małą cichą Przeklętą po wieki Głupotę Co Ona wam zrobiła? Ulepiła sobie bałwana I modli się do niego Nie psując waszej statuy
  5. No cóż, do błędów się przyznaję - po prostu muszę dokładniej czytać tekst po przeczytaniu... Choć nie wiem, czy zdanie o zmorzeniu głodem nie jest poprawne - zmorzyć nie znaczy ttaj dosłownie "uśmiercić". A co do formy "nie ma jak", to zawsze ganię ją, bo uważam, że "nie ma to jak" jest poprawniejsze, nie wiem czemu tak napisałem:] Ale chyba dlatego, że dość często widzę to napisane w ten właśnie sposób, więc nie wydaje mi się to aż tak rażącym błędem... "walnąć"="postawić":)
  6. Fakt, kto się nie umie całować, ten dostaje takiego anala. Z zaskoczenia:] Nie żebym nie lubił reklamy, tylko jest trochę upokarzająca, ale co to dla nas...
  7. Miałem sen. W tym śnie była piękna kraina, przypominająca kawałek, powiedzmy, romantycznej Irlandii. Jest pięknie, zielono, od czasu do czasu obowiązkowo musi ktoś walnąć jakiś klasztor, kościółek. Społeczność krainy, całkiem normalna i zwyczajna, zaczęła się jednak odwracać od kościoła. Lokalny ksiądz, choć nadal pozostał czynnym członkiem społeczności, nie był już duchowym przewodnikiem okolicznych mieszkańców. Jednak nowy przybysz, niejaki Symplicjusz dawał nadzieję na odzyskanie władzy duchowej przez klechę. Pojawił się jednak problem: jeżeli wszyscy wierni opuszczają kościół, to jak długo trzeba będzie czekać, aż przyszły nowy nabytek także znajdzie swoją drogę życiową? W głowie dominikanina pojawił się chytry plan... Symplicjusz zwiedzał właśnie krainę, maszerował po lesie Gwaniff, gdy na leśnej ścieżce zmorzył go głód. Nazbierał więc owoców lasu, usiadł na polanie i przystąpił do pałaszowania. Wtem dało się usłyszeć głos. -Hej, nieznajomy wędrowcze, kończy się niedługo las, za nim będzie jedna łąka, trawiszcza, chaszcza, a wtedy zobaczysz dwa domiszcza, to jest domy. Wybór do którego z nich wejdziesz zaważy na twym przyszłym życiu. -Kto mówi? Jakie domy? A jeśli nie wejdę do żadnego? - zdumiał się i zaciekawił przybysz. -Wtedy... wtedy... Napadną cię rozbójnicy. Niedługo się zmierzcha, a okolica jest wyjątkowo niebezpieczna. Na więcej pytań nie odpowiem, żegnaj i powodzenia. Zdumienie Symplicjusza dość niezwykłą, acz krótką rozmową zostało zastąpione pytaniem, czemu pień okolicznego drzewa zaczął nagle odchodzić na nogach z sandałami. Jednak dość szybko zdał sobie sprawę, że z pniem się nie polemizuje, a więc jeśli pień mówi, że tu jest niebezpiecznie, to ma rację. Zaczął zatem zmierzać ku nieznanemu. Droga była dokładnie taka, jak ją opisywała dziwna istota, dzięki czemu młodzieniec nabrał ufności słowom pnia. I faktycznie, po przebrnięciu przez krzaki jego oczom ukazały się dwa domy. Po lewej dość skromna chata, niemalże szałas, zaniedbana, zamiast drzwi zasłona, pojemna może na dwie-trzy osoby. Po prawej niemalże willa, kolorowa, ze schodami do pięknych drewnianych drzwi wielkości chaty po lewej, a sam dom - ogromny. Na ganku siedziały dwie młode kobiety, których strój odbiegał jednak od wystroju domu, gdyby połączyć dziwacznie skrojone ubranka obu dziewczyn i tak byłoby to mało. Symplicjusz długo się nie zastanawiał. Zaczął biec, zapewne w obawie przed zbójami, do domu po prawej. Około metra przed dotaciem do celu zaczął się zastanawiać nad dziwnym postrzeganiem przez siebie perspektywy, a także dość dziwnym brakiem zainteresowania u pań na widok zbliżającego się młodzieńca. Na reakcję było jednak za późno. Chłopak uderzył o kawałek drewna, który jednak zniósł to gorzej niż on - przewrócił się razem z uroczymi rezydentkami, a zaskoczony bohater nad chwilę przed własnym dotknięciem trawy usłyszał jeszcze dziwnie znajomy głos: - Podajcie mi wazelinę... Obudził się kilka godzin później w zimnej celi z bólem głowy i zadka i zestawem papier + długopis podsuniętym pod nos. -Przysięgnij nam wierność, albo skończysz w tej celi Młodzik podpisał dokument Ha! - uśmiechnął się ksiądz do swojego pomocnika - A nie mówiłem, że zadziała? Kiedyś na całym świecie będą wiedzieć, że nie ma jak dobra reklama.
  8. Grunt, aby język giętki... Taka zabawna dwuznaczność:) Początek troszkę mi się nie podobał, chyba ciut za długi. Ale poza tym zręcznie zmajstrowane, niemalże masterpus... masterpiece. No i stoję przy osobie, która pochwaliła ostatnie zdanie:D
  9. Uzdrawiam wzajemnie wielbiciela dramatu! Z duszeniem chodzi o szczelny bagażnik, wspomniany wcześniej:] A fraszka, choć delikatnie też wyśmiewa tematykę turbolasek (fajne określenie:P), to jednak tytuł sugeruje co innego - i sugeruje słusznie:D. A i też pozwoliłem sobie na pewną małą grę z czytelnikiem - czy ta scena, wielbicielu dramatu, nie wydaje Ci się nieco znajoma? Niektóre imiona też mogą coś podpowiedzieć:]. Ale skoro jest to mało wyraźne, daję wskazówki: Helga - Helena, Patryk - Parys, Menel - ...aos, Warszawa - ...
  10. WYSTĘPUJĄ: PATRYK HELGA MARIAN PATRYK Rzecz dzieje się w czarnym samochodzie z przyciemnianymi szybami, skórzaną tapicerką i muzyką sejsmiczną wydobywająca się z ustawionych wszędzie w wozie głośników. Trasa Czerniaków-Warszawa. Patryk, po uprowadzeniu Helgi, dziewczyny Szczoty, którą rodzina poznała na dyskotece W Czerniakowie, na którą byli zaproszeni, oznamia swój ohydny czyn bratu - Marianowi. Jednak Menel, brat Szczoty, miał wpływowych przyjaciół, na przykład Atyla, który znany był ze swojego zamiłowania do niszczenia i był najsilniejszym bejzbolistą w całej wsi. AKT I, SCENA I PATRYK, HELGA, MARIAN MARIAN: Coś ty narobił? Przecież to wywoła wojnę pomiędzy Warszawką a Czerniakowem! Szczota nawet jak się wkurzy, to nie jest groźny, ale Menel i Atyl? Przecież oni nawet mają własne bryki! PATRYK: Sorry ziom. Zgrzeszyłem ziom. Ale wiesz, tutaj działa ciśnienie na jajka, w Wawie nie można nic zaruchać - cóż robić, daję głowę, że ona ma wymiary 9-6-9. HELGA: 10-5-10 MARIAN: Ale jak się Stary wkurzy, jak się dowie, że dupę Szczocie podprowadziłeś! PATRYK: A co mnie Stary! Coś mu się powie, że to w imię, miłości, że ślub będzie i git. HELGA: A nie jest tak? PATRYK: Cicho! Bo zrobię ci dziurki w bagażniku do oddychania! MARIAN: A jednak bracie - sprowadziłeś kłopoty na całą rodzinę! Zagroziłeś bezpieczeństwu społeczności Ursynowa! PATRYK(zrozpaczony): Ma-masz rację bracie. Przez moje własne egoistyczne szczęście ucierpi wiele osób. Nieszczęsny ja! Zaślepiony zwierzęcym pragnieniem osiągnięca celu, który daje radość tak złudną! Gdybyż tylko można było odwrócić koleje losu! Ekskremencie ludzkości, pasożycie! Niby najnikczemnejszy Żyd, Murzyn, pozwoliłem sobie, by ogarnął mnie instynkt kleptomanii! Ot owoc fałszywej miłości - potworem się stałem, nie daje mi szczęścia ta mała uciecha, gdy tylu wokół cierpi! Litości! Dajcie mi powrócić, niechaj zginę pod ciosami drewna! MARIAN(cicho): Cóż... Pomyślałem sobie, że chyba Stary nawet nie będzie taki zły na nas... PATRYK: Za nic mam gniew rodziciela! Da mi szczęście, zasłużoną karę! MARIAN: Mi też to tak bardzo nie przeszkadza... Tyle chryi o kawałek silikonu w różowym opakowaniu... PATRYK: A cóż począć ze świadomością nadchodzących potworności? MARIAN: Nas jest więcej, będziemy na swoim terenie... No, a ja kupiłem ostatnio sekator, nic nam nie zrobią. PATRYK: Zatem nie masz żalu? MARIAN: O co? PATRYK(szeptem): Tak giną słabi. HELGA(dusi się): Khhh... Powie... Duszę... PATRYK(krzyczy): Ryj! KURTYNA
  11. Dziękuję wszystkim, troszkę bardziej tym, którzy pozwolili sobie na dotkliwszą krytykę. Obiecuję wytężyć wszystkie cztery mózgi, nie serwówać chappy endów, a także skrócić formę. Kłaniam się poniżej pasa!
  12. Jupi! Wreszcie jakiś w miarę pozytywny komentarz:) Chociaż przyznaję, że nie bardzo wiem, co znaczy,że wiersz jest zbyt "obłupany". Za dużo słów? Cóż, przeczytałem wiersz kilka razy, uważam, że każda strofa coś za sobą niesie, fakt może poza, "brat powiedział", które jest niepotrzebne i ma wydźwięk jedynie osobisty. A ten wychwalany fragment - cóż, fajny jest, też mi się podoba, ale trochę, jak dla mnie, kiczowaty:] Uzdrawiam i życzę zdrowego rośnięcia:)
  13. Pierwszy dzień drogi Wysoka góra Pierwsza przeszkoda Drugi dzień drogi Niebezpieczny las Trzeci dzień drogi Szeroka rzeka Trzecia przeszkoda Ja tego nie zrobię Nie przeniosę góry Nie wytnę lasu Rzeka się nie rozstąpi Mojżeszem nie jestem Brat powiedział Kiedy nie możesz Zmienić czegoś w świecie Co cię denerwuje Zmień siebie Wtedy problem zniknie Stałem się górą - obszedłem ją Stałem się lasem - przeleciałem nad nim Stałem się rzeką - popłynąłem z nią Trzy dni drogi Do końca jeszcze daleko Ale to zmieniło mnie Jestem inny Inność, odmiana Znaczy lepszy
  14. ojej, komentarz do mojego wiersza! i to nawet nie całkiem mój:D Uzdrawiam wpółdojedewnastnie i dziękuję szczerze za rozbudowaną krytykę:] Przy odrobinie czasu postaram się dopracowywać formę.
  15. Och, jej, przez pomyłkę dałem dwa razy ten sam wiersz. Czy za to grożą jakieś duże kary?:]
  16. Wiersz - Praktyka Sformalizowana wersja filozofii Albo formy Czasem Au! Autotematyczna Wiersz - teoria Najkrótsza nić Myśl - słowo Tu mi kaktus
  17. Jak dla mnie za krótkie wersy i w sumie banalna tematyka. Ale złe nie jest tak w sumie:]
  18. Wiersz - Praktyka Sformalizowana wersja filozofii Albo formy Czasem Au! Autotematyczna! Wiersz - teoria Najkrótsza nić Myśl - słowo Tu mi kaktus
  19. Cóż, zgadzam się z przedmówczynią - choć ajdija ys kul, to jednak wiersz chyba nie powinien przypominać piosenki - ale jak już było wspomniane pomysł dobry, a i niektóre fragmenty mogłyby zostać bez zmian. Co prawda też sporo z nich dobrze by było usunąć, ale to inna sprawa:].
  20. Bez ironii:]. A mi się wiersz, choć mój, podoba, ma jednak mimo prostoty swoje głębsze dno, choć fakt, można było to lepiej zaznaczyć, tzn. wrażenie pisania sprayem na ścienie jest zamierzone.
  21. Zdychaj na krzyżu Skurczybyku Szatan idzie żyć Tworzyć
  22. Zimna cela Wschodzi Księżyc Nastaje noc Kiedy rozum śpi Budzą się demony Po prawej Azmodeusz, Loki Lucyfer, Cthulhu To tylko słudzy Pionki Na tronie siedzi królowa Dziwna pani Dziwnego królestwa Na imię jej Wiara Złe demony atakują nocą Gdy otwieramy im drzwi Ze stalowych prętów Rozsiewają Strach, zwątpienie Ból, niepokój Lecz zawsze przywołują coś jeszcze Coś gorszego Po lewej Anioły, opiekuńcze duchy "Wewnętrzna siła" To też tylko marionetki Budzące się z zachodem umysłu Partnerzy Złych Ale tych nie chcemy stracić Choć mordują nas naprawdę "Umieram w imię Wiary" Powiedział człowiek Wieszając się na okratowanym oknie Belzebub nikogo nie zabił Walka ze Złem Czyli poświęcanie się w imię Dobra Nastaje świt Podchodzi współwięzień "Obudź się. Dzisiaj uciekamy"
×
×
  • Dodaj nową pozycję...