Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Agnieszka Siemiątkowska

Użytkownicy
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Agnieszka Siemiątkowska

  1. w sumie to nie wiersz, raczej wyznanie miłosci dla chłopaka, dzięki za szcerość, wezmę to pod uwagę, poetka ze mnie żadna, ale kocham wiersze, postaram się na przyszłość
  2. Za To Że Jesteś Wśród poplątanych ulic wielkich aglomeracji miejskich, Zgiełku i gwaru rojów pszczół i ludzi zabieganych, Stukotu końskich kopyt na Starówki bruku, I poczochranych grzbietów wieżowców skostniałych, Przez płyty szare i popękane, kałuże wielkie i mętne, Mój krok tuż za Twoim krokiem wypełnia nieistniejąca ciszę. Wśród świergotu zszarzałych wróbli przegłodzonych, Melodii skrzypiec rozstrojonych na Warszawskim rynku, Krzewów mrocznych i koron drzew podupadłych, Zazdrości i zdrady - zapomnianych i pochowanych z latem, Poukładanych w szufladzie listów pożółkłych lecz miłych, Moja ręka tuż za Twoją dłonią kreśli słowa miłości. Wśród ciszy myśli i modlitw żałobnych w ambonie, Zlęknionych kotów łaknących pieszczoty babcinej, Szumu traw i huku fal wzburzonych mórz i oceanów, Klaki widzów przy scenie dawno opuszczonej, Szumu wiatru pośród zbóż na pięknej i urodzajnej roli, Szczęście swoje mi dajesz, a ja Ci swoje oddaję. I choćbym klęła kiedyś, a nigdy nie przeklnę, I choćbym rękę uniosła, a nigdy nie uniosę, Na kolanach przed Tobą niosę swe Serce By za każdy dzień ofiarować Ci je w podzięce. Za to - że jesteś. Wśród ciszy i zgiełku Wśród miłości i nienawiści Z nadzieją na - jutro Z nadzieją na - za 100 lat Zawsze przy Tobie Zawsze z Tobą Moje - Twoje Serce Zawsze przy sobie Stukot łez, słów i dotyku Stukot zmysłów, pieszczot, nienawiści Ciężki kamień na stopie poskręcanej Ręce wygięte pod nieznanym kątem Pamięć w skrawkach papeterii Pamięć w odrobinie miodu Śmierć zamknięta szczelnie w garści I naszyjnik ze splotu paciorków Włosy powyrywane w napadzie szału Perfekcyjny obraz nieistniejących nadziei Wyrzucona samotność poza obraz siebie I chęć zanurzenia głowy w mazi przekleństw Prosisz o słowa a moje serce choć śpiewa to nieme dźwięki w świat wysyła Bez sensu i znaczenia, bez jakichkolwiek uczuć miłosiernych chociażby Cisza tak bezlitośnie pusta i bezinteresowna jak kruki nad lasem Niczym one mrocznie niebezpieczna i jak ona przeraźliwie głośna w swym nieistnieniu Oplata wszystko w zasięgu naszego wzroku jakże ułomnego wobec wszechświata I jakże niewyobrażalnego wobec naszej wiedzy i doświadczeń Ja sama w Twoich ramionach jestem niczym wobec naszej miłości Przy niej nic nie jest dość doskonałe ani chociaż bliskie ideałom A jednak pochłania ona całą naszą teraźniejszą i przyszłą egzystencję I nie jest poprzez to ani słabsza ani ułomniejsza, wręcz bogatsza o parę chwil Mocniejsza niczym diament niewzruszony na skale wiedzy i mądrości Pochłaniany przez fale dla innych groźne - dla niego łaskawsze jak dla nas Pan Jeśli tylko zapragniemy nicość pochłonie muzyka i nieokiełznany wiatr Zapanuje pokój i pochłonie nas bezgraniczna nadzieja i zaufanie Wystarczy, że podamy sobie dłoń a każdy koszmar odejdzie w zapomnienie Wystarczy jedno słowo a nigdy już żadne z nas nie będzie samo Modlitwą swoją pragnę ukoić cały Twój ból i tęsknotę Dotykiem dłoni odegnać senne mary, przymknąć znużone powieki Oddechem pochłonąć zapach miasta i przywołać poranną rosę wśród traw A lepkością skóry ofiarować najpiękniejszy dar na ziemi - życie Mówię kocham i dusza moja się weseli Oto w moim sercu zamieszkał anioł o Twoim imieniu Sfrunął z nieba w pochmurny poranek Zatrzepotał skrzydłami w błękicie firanek I powiedział : oto jestem nadziejo Anioł nie pozazdrościł niczego Ani nie chełpił się swą czystością Porzucił skrzydła w czerwieni pościeli Wypełnił serce ludzką miłością I powiedział : jesteś wiarą Biegnę ze swoim aniołem Nie spieszno mi jednak do niczego Dni jak dawniej mijają bezpowrotnie A Pan nadal gniewać się na nas nie potrafi Bo czyż można się gniewać na miłość? Nie mów mi za ile, po co, dlaczego, po prostu bądź Nie chcę wiedzieć ile mój kalendarz ma kartek Nie chcę znać scenariusza swoich dni Życie dał mi Pan i On mi je odbierze Ludzkie dłonie nie dosięgają wieczności Nie pisz mi, że nie potrafisz mówić o uczuciach, po prostu czuj Nie zliczysz godzin ani minut, wypadających włosów, łez
  3. mam nadzieję,że ktoś to do końca tygodnia oceni, niepiszę najlepiej ale wiecie sami, praktyka czyni mistrza, a mną kieruje serce, więc czekam na komentarze od was pozdraiwam
  4. ja już mam satysfakcje, reszcie zyczę reszty, piszcie ludzie!!!!!!
  5. za miast empirycznie sie rozwodzic pisz limeryk-on cie oswobodzi
  6. Za miastem jesteś mały i brzydki Nie,nie, nie zapuszczaj wąsów ani grzywki Tylko noś noś noś bajpasy jak my Tylko noś nos noś bajpasy jak my!
  7. Za miastem siedzi mały chłopiec i płacze Pytam sie czemu i serce mi kołacze On tylko siedzi i siedzi i płacze Nieodpowiada, trudno, też popłaczę
  8. Za To Że Jesteś Wśród poplątanych ulic wielkich aglomeracji miejskich, Zgiełku i gwaru rojów pszczół i ludzi zabieganych, Stukotu końskich kopyt na Starówki bruku, I poczochranych grzbietów wieżowców skostniałych, Przez płyty szare i popękane, kałuże wielkie i mętne, Mój krok tuż za Twoim krokiem wypełnia nieistniejąca ciszę. Wśród świergotu zszarzałych wróbli przegłodzonych, Melodii skrzypiec rozstrojonych na Warszawskim rynku, Krzewów mrocznych i koron drzew podupadłych, Zazdrości i zdrady - zapomnianych i pochowanych z latem, Poukładanych w szufladzie listów pożółkłych lecz miłych, Moja ręka tuż za Twoją dłonią kreśli słowa miłości. Wśród ciszy myśli i modlitw żałobnych w ambonie, Zlęknionych kotów łaknących pieszczoty babcinej, Szumu traw i huku fal wzburzonych mórz i oceanów, Klaki widzów przy scenie dawno opuszczonej, Szumu wiatru pośród zbóż na pięknej i urodzajnej roli, Szczęście swoje mi dajesz, a ja Ci swoje oddaję. I choćbym klęła kiedyś, a nigdy nie przeklnę, I choćbym rękę uniosła, a nigdy nie uniosę, Na kolanach przed Tobą niosę swe Serce By za każdy dzień ofiarować Ci je w podzięce. Za to - że jesteś. Wśród ciszy i zgiełku Wśród miłości i nienawiści Z nadzieją na - jutro Z nadzieją na - za 100 lat Zawsze przy Tobie Zawsze z Tobą Moje - Twoje Serce Zawsze przy sobie Stukot łez, słów i dotyku Stukot zmysłów, pieszczot, nienawiści Ciężki kamień na stopie poskręcanej Ręce wygięte pod nieznanym kątem Pamięć w skrawkach papeterii Pamięć w odrobinie miodu Śmierć zamknięta szczelnie w garści I naszyjnik ze splotu paciorków Włosy powyrywane w napadzie szału Perfekcyjny obraz nieistniejących nadziei Wyrzucona samotność poza obraz siebie I chęć zanurzenia głowy w mazi przekleństw Prosisz o słowa a moje serce choć śpiewa to nieme dźwięki w świat wysyła Bez sensu i znaczenia, bez jakichkolwiek uczuć miłosiernych chociażby Cisza tak bezlitośnie pusta i bezinteresowna jak kruki nad lasem Niczym one mrocznie niebezpieczna i jak ona przeraźliwie głośna w swym nieistnieniu Oplata wszystko w zasięgu naszego wzroku jakże ułomnego wobec wszechświata I jakże niewyobrażalnego wobec naszej wiedzy i doświadczeń Ja sama w Twoich ramionach jestem niczym wobec naszej miłości Przy niej nic nie jest dość doskonałe ani chociaż bliskie ideałom A jednak pochłania ona całą naszą teraźniejszą i przyszłą egzystencję I nie jest poprzez to ani słabsza ani ułomniejsza, wręcz bogatsza o parę chwil Mocniejsza niczym diament niewzruszony na skale wiedzy i mądrości Pochłaniany przez fale dla innych groźne - dla niego łaskawsze jak dla nas Pan Jeśli tylko zapragniemy nicość pochłonie muzyka i nieokiełznany wiatr Zapanuje pokój i pochłonie nas bezgraniczna nadzieja i zaufanie Wystarczy, że podamy sobie dłoń a każdy koszmar odejdzie w zapomnienie Wystarczy jedno słowo a nigdy już żadne z nas nie będzie samo Modlitwą swoją pragnę ukoić cały Twój ból i tęsknotę Dotykiem dłoni odegnać senne mary, przymknąć znużone powieki Oddechem pochłonąć zapach miasta i przywołać poranną rosę wśród traw A lepkością skóry ofiarować najpiękniejszy dar na ziemi - życie Mówię kocham i dusza moja się weseli Oto w moim sercu zamieszkał anioł o Twoim imieniu Sfrunął z nieba w pochmurny poranek Zatrzepotał skrzydłami w błękicie firanek I powiedział : oto jestem nadziejo Anioł nie pozazdrościł niczego Ani nie chełpił się swą czystością Porzucił skrzydła w czerwieni pościeli Wypełnił serce ludzką miłością I powiedział : jesteś wiarą Biegnę ze swoim aniołem Nie spieszno mi jednak do niczego Dni jak dawniej mijają bezpowrotnie A Pan nadal gniewać się na nas nie potrafi Bo czyż można się gniewać na miłość? Nie mów mi za ile, po co, dlaczego, po prostu bądź Nie chcę wiedzieć ile mój kalendarz ma kartek Nie chcę znać scenariusza swoich dni Życie dał mi Pan i On mi je odbierze Ludzkie dłonie nie dosięgają wieczności Nie pisz mi, że nie potrafisz mówić o uczuciach, po prostu czuj Nie zliczysz godzin ani minut, wypadających włosów, łez
×
×
  • Dodaj nową pozycję...