dziś piszę do ciebie dlatego by cię uświadomić
powaga tej chwili ktoś dzwoni do ciebie właściwie
już jesteś gotowy możemy cię w mediach odsłonić
muzyka to biznes machina od roku z niej żyję
nic tak nie zepsuje na wejściu pozycji niż w piątek
nie mogę pracuję na etat dostajesz być może
jedyną życiową okazję nie czas na rozsądek
więc odłóż na dalszy plan pracę harujesz za grosze
o siódmej wyszedłeś do pracy z kopertą nut w dłoni
wierzyłeś że swoją muzyką podpowiesz coś światu
lecz sprawa się skomplikowała wydawca zadzwonił
prawdziwym muzykiem nie można być na pół etatu
a czyści tak ich mało brudni tylu ich
my sami łatwo się wbijamy Chrystusowi
a czyści tak ich mało brudni tylu ich
my sami łatwo się wbijamy Chrystusowi
oni terroryzująca grupa
doskonale wiedzą jak rozwalić resztę
zniszczyć kogoś kto ma kosę z hersztem
powód błahy przyjście w niewłaściwych butach
ona z piasku wody bez cementu
siedzi odizolowana w pierwszej ławce
przerwa modli się o wychowawcę
nigdy nie potrafi pozbyć się natrętów
reszta porzucona generacja
nie akceptuje zła czasem mu ulega
wbija się bo wbija się kolega
ja zaś jestem gwoździem wbija mnie sensacja
popatrz przerwa można książki schować
oni ona klasa nie ma wychowawcy
ktoś zamyka drzwi wstają błazny
zlękniona wie znów zaczyna się od nowa
nakręćmy film chodźmy się zabawić
młody zwyrodnialec siada przy niej w ławce
ona biała patrzy na oprawcę
usiłuje coś powiedzieć nie potrafi
zostawcie ją nic jej nie brakuje
zostawcie ją nie uważam jej za głupią
ktoś powiedział im ej zostawcie ją
zostawcie ją zostawcie ją mówię
a czyści tak ich mało brudni tylu ich
my sami łatwo się wbijamy Chrystusowi
a czyści tak ich mało brudni tylu ich
my sami łatwo się wbijamy Chrystusowi
pomyśl a co będzie jeśli potem
pójdzie zrobi pętlę sznurka zamknie garaż
weźmie z półki lek lub odkręci gaz
wyjmie nóż podetnie żyły mimochodem
już to widzę wraca wszystko blaknie
pozostaje droga na jej końcu ulga
odrętwiała patrzy w pętlę sznurka
zna już próbę generalną będzie łatwiej
czas zaciska sznur na brzegu worka
niewygodny worek zwisa luźno w pustkę
biurko na nim słowa zwane lustrem
czy tyle ma być wart film puszczony w portal
a czyści tak ich mało brudni tylu ich
my sami łatwo się wbijamy Chrystusowi
a czyści tak ich mało brudni tylu ich
my sami łatwo się wbijamy Chrystusowi
Dziś nad wyrem powiesiłem nowe motto,
Jest wyrazem gwoździa, tępej filozofii;
Rankiem będę czytał taką myśl, oto:
'Jutro się pozwolę wyjąć Chrystusowi'.
Pstryknięciem jednym zapalniczki
świat włączam gęsi od wzruszenia,
gdzie senność zmienia się w milczenie,
wrażliwość skrapla się na nutach,
a kostka gorzkiej czekolady
się kładzie chmurą w ciszy świerszczy.
Przez drżące muślinowe wzgórza
niepewnie idę w stronę lasu.
Za oknem deszcz opada czerwcem,
do szyby wierzba lepi liście,
otagowany mur ocieka
w rytm bitu werbla parapetu.
Zamiast próbować z nim się przespać,
karzą, płynąc pod prąd,
schować go pod deską klozetową
i serwują żałosną sentymentalność.
A że nie chcę w niej zamieszkać,
przyciśnięty znów do szyby,
bo ja chyba tak sam
przypominam, że wątpię
w nieścisłe drogowskazy
uchylających się od odpowiedzi.