Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Janek Cieślar

Użytkownicy
  • Postów

    45
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Janek Cieślar

  1. Jak na blog to w porządku.
  2. Wykorzystałeś ograny archetyp, klamra z papierosem na końcu może być, trochę za krótkie jak dla mnie. Możnaby to ubrać w jakąś fabułę. Polecam wczesnego Camusa, a także egzystencjalistów.
  3. Koncepcje tyle mętne, ile nieprzemyślane. Mistyka jeszcze sprzed średniowiecza, więc przeterminowana o jakieś 1500 lat. Wyznaję zasadę, że świat to taka książka, od której ciekawsze są komentarze pozostawione na marginesie. Ten łamie regułę. Czerwona kartka, ale z szansą na wyjście z grupy za cztery lata :)
  4. Tytuł trochę mnie odstraszył, ale widocznie coś w nim jest skoro zmusił mnie do przeczytania tego tekstu. Coś - zwykłość. Dobrze pasuje do treści tej miniatury. Sam tekst napisany sprawnie i bez większych błędów. Momentami trąca gadulstwem (powtarzaniem epitetów tam, gdzie wystarczyłby jeden) co w tak krótkim tekście jest, chyba sama przyznasz, szczególnie uciążliwe. Co do zakończenia, wydaje mi się nietrafne. Chodzi o wybór kolorów. Miłość, którą opisałaś, nie jest czarno-biała - ona jest szara. Obrazek fajny.
  5. Skoro mowa o tekstach, które przez niedopowiedzenia mają zmusić czytelnika do wysiłku intelektualnego, to ten na pewno do nich nie należy. Niedopowiedzenie to nie tylko urwanie fragmentu niosącego istotne informacje dla czytającego, ale też zrobienie to w taki sposób, by tekst stał się przez to bardziej wartościowy, lub przynajmniej na wartości nie stracił. Pierwsze skojarzenie to "Gra w klasy" - tu rzeczywiście zakończenie, a raczej jego brak dobrze komponuje się z resztą książki i charakterem głównego bohatera. No i oczywiście przepraszam za to moje biadolenie. Tak mi się wymksnęło. Sługa uniżony.
  6. No ale chodzi o kopniak z półobrotu :) Skąd te wszystkie dowcipy o Chucku Norrisie? Coś mnie ominęło i próbuję się wkręcić.
  7. Fajne przemyślenia. Pozdrawiam.
  8. Ogólnie nie lubię krótkich zdań. Twoje mi się podobają. Są jak kopniaki z półobrotu w wykonaniu Chucka Norrisa - trudno się oprzeć.
  9. "(chociaż tak mu się wydawało)" - może lepiej byłoby tak - "(chociaż tak mu się tylko wydawało)"? Sam nie wiem. Mnie nie wzruszyło. Brakuje mi jakiegoś ciągu przyczynowo-skutkowego. Czemu księżniczka oburzyła się na świniopasa? Proszę mi wyjaśnic. Z góry dziękuję i pozdrawiam.
  10. Czy ja wiem? Dobry tytuł. Przemyśleń nie oceniam, mnie nie ruszyły. Technicznie niezłe.
  11. Nie, nie z Wisły. Choć przyznaję otwarcie - mam góralskie korzenie. Wątłe, ale zawsze. Sławne w tamtych rejonach jest powiedzenie, że rzucając kamieniem zawsze trafi się w Pilcha, Cieślara albo Bujoka. Gdyby ten ostatni też tworzył, Wisła stałaby się chyba mekką pisarzy ;). I jeszcze jedno. Można tykać, bo nikt tu nie panuje. Pozdrawiam. Ps. Z nieszuflady przeprowadziłem się na interklasę. Powód? Oczywisty - wiersze mi nie podchodzą. To, jaki ze mnie prozaik, jeszcze się okaże.
  12. Ktoś kiedyś zastanawiał się, czym kierowaliśmy się przy wyborze lokalizacji dla Polski - wahał się pomiędzy miłymi sąsiadami a wspaniałym klimatem. Czy my się czasami z nieszuflady nie znamy? Jak tak, to witam. Jak nie - również. Pozdrawiam.
  13. Opowiadania, o którym wspominasz zapewne nie czytałem, choć mam w głowie kilka tekstów o zaginionych w górach ludziach, którzy zjadali nogi swoje, cudze i Bóg wie co jeszcze. Co do mitologii, to chodziło mi o coś innego - teraz nie pamiętam dokładnie kto komu, ale pewna kobieta zrobiła jedzenie ze swoich dzieci, a potem dała mężowi, który zjadł wszystko z apetytem. Tylko, że Twoje opowiadanie jest raczej mało zabawne. Kto wie, może rozchodzi się o to, że mamy różne poczucie humoru. Pozdrawiam.
  14. Przepraszam, ale to jest obrzydliwe. Rozśmieszył mnie jedynie moment z pewnym przysłowiem o dupie na dachu. Ogólnie - mało śmieszne, choć zgrabnie napisane. A to z jedzeniem napletka to oczywiście częsty motyw z mitologii greckiej - tam raczej zjadano w błogiej nieświadomości własne dzieci.
  15. Tak w ramach ciekawostki sparafrazuję kazanie, które zdarzyło mi się kilka lat temu usłyszeć. "Jest niedziela. Ojciec poprawia garnitur, matka poprawia w lustrze szminkę, dzieci przebierają zniecierpliwone nogami. Panuje przedświąteczne podniecenie. Wsiadają do samochodu. Robią to powoli, wszystki problemy jakby gdzieś znikły. Gdy dojeżdzają na miejsce, widzą swoich Braci i Siostry. Wymieniają uśmiechy. Trzymając się za ręce, podochodzą do pięknych szklanych wrót; te otwierają się, wpuszczając ich do środka. Idą boczną nawą - w tle słychać delikatną muzykę, światło jest lekko przygaszone. Wiedzą, że to nie koniec ich wędrówki, że prawdziwy cel jeszcze nie został osiągnięty. Idą przed siebie, wtem... Światłość! Od razu widać, że to nawa główna. Zgromadzeni wierni w ekstazie oddają się modlitwą. Ojciec z matką uśmiechem odprowadzają swoje dzieci, które puszczają się biegiem przed siebie. Później, dostojnym krokiem, przekraczają za nimi Miejsce Oczyszczenia. Przechodząc obok kolejnych półek, biorą do ręki Stworzenie i patrząc na nie, widzą Stwórce – uważnie śledzą drobne litery, którymi została zapisana Prawda. Po chwili zastanowienia wkładają do wózka – dwie butelki plastikowe, sześć szklanych, płody ziemi i gotowe do złożenia w ofierze zwierzęta. Podchodzą do ołtarza. Z pokorą czekają w kolejce do kapłanki-dziewicy, choć teraz tytuł ten, ze względu na drugi człon, pełni funkcję raczej reprezentacyjną. Wykładają swoją ofiarę na stół ofiarniczy, potem odbywają krótką rozmowę z kapłanką. Oddają swoją dziesięcinę i wracają do samochodu. Jadąc, wyglądają przez szyby – świat choć przez chwilę staje się lepszy. Bóg, przyjąwszy ofiarę, znów błogosławi. Zatrzymują się. Wchodzą po schodach. Na trzecim piętrze otwierają drzwi i wchodzą do środka. Są w domu. Czują się szczęśliwi." Przepraszam, nie jest to ani wierne odwzorowanie genialnego kazania (w dodatku nie pamiętałem końcówki, więc dopisałem swoją) ani też wielka proza, bo wszystko było pisane teraz i od ręki. Pozdrawiam serdecznie.
  16. Ja bym Ci proponował troszkę ochłonąć i przeczytać ten tekst za kilka dni - wtedy wychwycisz błędy i potknięcia stylistyczne. Poza tym dobrze byłoby napisać jakiś plan zdarzeń, przemyśleć całą historię już teraz. Jeżeli będziesz chciał pełnej korekty, to napisz do mnie na priva. Treść rzeczywiście nie powala, wszystko posypało się po ostatniej rozmowie z nauczycielką. Co do problematyki, to jest ona bardzo ciekawa. Sam zajmuję się nią teoretycznie (w tekstach) i praktycznie (w życiu), może dlatego łezka mi się w oku zakręciła podczas czytania. Ale nie zmienia to faktu - jest tutaj jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Pozdrawiam.
  17. Jeżeli to prawdziwa historia to bardzo interesująca. Wymyślona, jakby trochę traci. Chciałem się skupić na tym co mówił, ale cztery szklanki Red Labela utrudniały mi skutecznie zadanie na dodatek barman wyrzucił mnie z knajpy. Trzeba rozdzilić "zadanie" i "na" jakimś znakiem interpunkcyjnym. Czytało się nieźle. Pozdrawiam.
  18. Prawdę mówiąc, nie trafiło do mnie. Mam wrażenie, jakbyś tekst napisała w pośpiechu i tak też go tutaj wysłała - przydałaby mu się lekka korekta, zwłaszcza graficzna. Pozdrawiam.
  19. ”Wśród wielu miejsc, które lubię odwiedzać, ważne miejsce zajmuję parki.” Czy nie lepiej zamienić „ważne miejsce” na „ważną pozycję”? To powtórzenie, nawet jeżeli zostało napisane specjalnie, razi. „Oazy zieleni w morzu ze szkła i betonu.” Nie lepiej bez „ze”? ”[...] siedzą czasem pary zgubione w nocnym trafiku, oddalone od całego świata.„ Nie lepiej zamiast „trafiku” wstawić „ruchu” albo zgiełku? Rozumiem, że w tym momencie zaczynasz wprowadzać slang, tyle że trafik brzmi co najmniej średnio. ”Moje skwery ogranicza Powiśle. Bywam tam jeszcze czasem. Stara ekipa krąży po Smolnej, Foksal. Teraz my jesteśmy mastah. Wczoraj jeszcze gówniarze krążący po okolicy, sępiący szlugi, palący elemy w śmierdzącym kiblu liceum, pijący goudę w bramach, w których chwilę wcześniej zawszony bej zwrócił wino marki Torpedo, 3,30 za butelkę. Dzisiaj na zewnątrz informatycy, bankowcy poukładani w dobranym ubraniu, w środku tak samo zarozumiali, infantylni i kłótliwi o głupoty. Nie zmieniamy się. Te wszystkie trudne dzieciaki, o wypaczonych charakterach, zmieniają się w dorosłych o tak samo zakręconej osobowości. Nic nie ginie. Po osiemnastym roku życia wraz z dowodem nie otrzymujemy tabula rasa. Jedyna korzyść to bezproblemowy zakup fajek i alkoholu. Reszta problemów pozostaje.” Podoba mi się ten fragment. ”Wnioski? Spójrz dookoła. Życie w zamkniętym świecie takich samych, zapatrzonych we własny nos studentów, idiotów patrzących na ścieżkę kariery w korporacji. Trzeba czasem wyjść na ulicę, spojrzeć prosto w oczy ciemnym bramom. Pobłądzić po zaułkach. Zobaczyć życie. Zobaczyć krajobraz urban i industrial. Nikt nie wie jak będzie jutro. Dzisiaj - otwórzcie okna. Otwórzcie okna.” Wnioski – nic nowego. Takie teksty czytało się już kilkakrotnie. Może mi spowszedniało to wszystko, bo sam mieszkam w Warszawie? Poza tym, slang i spolszczenia są w porządku, tylko za późno się wszystko zaczyna – nie zaszkodziłoby wstawić czegoś takiego już w pierwsze zdanie. Żeby nie było potem zaskoczenia, jak dochodzimy do „mastah”, które trochę przy takim układzie drażni. Wygląda to tak, jakby pierwszą część tekstu napisali Twoi rodzice, jakieś życiowe przemyślenia podchodzące pod poezję, a drugą Ty, opisując pełne brutalności i szarzyzny miasto. Pozdrawiam. Wnioski – nic nowego. Takie teksty czytało się już kilkakrotnie. Może mi spowszedniało to wszystko, bo sam mieszkam w Warszawie? Poza tym, slang jest w porządku, tylko za późno się zaczyna – nie zaszkodziłoby wstawić go już w pierwsze zdanie. Żeby nie było potem zaskoczenia, jak dochodzimy do „mastah”, które trochę przy takim układzie drażni. Wygląda to tak, jakby pierwszą część tekstu napisali Twoi rodzice, jakieś życiowe przemyślenia podchodzące pod poezję, a drugą Ty, opisując pełne brutalności i szarzyzny miasto. Pozdrawiam.
  20. Czytało się całkiem przyjemnie. Nie powiem - kilka razy dyskretnie się uśmiechnąłem, co dobrze świadczy o Twoim tekście. Niektóre sformułowania - na przykład to o kartach literatury - dowcipne i celne, przy okazji zgrabnie napisane. Nie obędzie się jednak bez uwag: "Wujek nigdy nie potrafił napisać jak mogłoby być. Zawsze pisał tak jak w rzeczywistości było. I ten brak pola do interpretacji wybił Mistrza z właściwych mu torów względnego optymizmu." Czy nie lepiej zamiast "wybił" użyć czasu teraźniejszego? W końcu mowa o powtarzającej się czynności - wskazuje na to wyraźnie "zawsze" i "nigdy". "Odruchem bezwarunkowym wypluł zawartość jamy ustnej na podłogę." Styl. Podobno takie rzeczy uchodzą, jednak brzmi to nieładnie. I bynajmniej nie jest to kwestia tego, co opisujesz, tylko jak. "Tymczasem z Drugim wróciliśmy właśnie z egzystencjalnego spaceru." Co to jest egzystencjalny spacer? Takie smaczki zdarzają się w Twoim opowiadaniu kilkakrotnie, a jest to zagrywka dosyć niebezpieczna. "Kształtem przypominały krzyżówkę banana z cytryną. Z przewagą cytrusa." Czy nie lepiej zamiast wciskać tego cytrusa (w, jak mniemam, obawie przed powtórzeniem) dać na przykład "[...], z przewagą tego drugiego."? Na razie razi. "Pod nogami talia kart układała się w empatycznego pasjansa." Empatyczny pasjans? "Mijały kolejne godziny. Księżyc wtoczył się na godzinę dwunastą." Tym razem jednak brzydkie powtórzenie - drugą "godzinę" sugerowałbym skreślić. Tyle ode mnie. Pozdrawiam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...