Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Tomek Brandt

Użytkownicy
  • Postów

    47
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Tomek Brandt

  1. Wynagrodzenie na szczęście to nie łapówka...
  2. Czułość i intymność. To pierwsze skojarzenia. bardzo pozytywne.
  3. Coś podobnego powiedziała mi kiedys znajoma z Krakowa... że wiesz, gdybym żyła tylko studiami, to chyba bym zwariowała. Trzeba mieć coś poza studiami i uczelnią... no i racja. Chyba chodzi o to by docenić w końcu siebie. To pewnie najistotniejsze.
  4. stawiam na zmianę podejścia do swego pisania... przekupić cię?? korupcja i sąd.
  5. One nie sa do niczego... czasami tylko za dużo w nich ścieka krwi.. bynajmniej pozytywnie wpłynąłes na moje podejście do pisania... tylko życzyłbym sobie by nie zejść do poziomu takiego poety w krótkich portkach i z kijaszkiem w ręku. pozdrawiam.
  6. Raczej staję przeciwko pięknej, różowej och ach wizji rzeczywistości. Nie dziw się więc, że w swoim podejściu do swego życia tak mocno akcentuje raczej odejście niż przyjęcie i przygarnięcie. Od kilku lat pierwszoplanowym pisarzem jest dla mnie Herbert i Miłosz. Oni raczej nie byli pokroju środowiska dody elektrody i całego domowego przedszkola. Uważam że życie i ludzie potrafią czasami tak popierdolić twój wewnętrzny szwajcarski zegarek, że po prostu przestajesz juiz w cokolwiek wierzyć... w siebie, w swoje talenty, w jakiegos boga czy w kościól...
  7. Człowiek to barbarzyńca. Od tego wątku właśnie rozpoczyna się opowieść.
  8. Może podobnie czuł Wojaczek... Nie umiem pisać wiersza By był taki jak to ciało ciało Nie umiem myśleć Ciało jest czarne Ciało śmierdzi Ja nie jestem malarzem Umiem tylko kopnąć w brzuch Na ulicy gonią psy Hycle Obdzierają mnie ze skóry Erotyk. Rafał Wojaczek.
  9. Nareszcie zawrzała krew po twoim dosadnym komencie. Wypada mi tylko podziękować i pokłonić się aż w sam pas... Dziękuję za prawdę i szczerość.
  10. Nie jestem po prostu do końca pewien czy swoje pisanie traktować powaznie. Pisanie to nie jest przecież żaden konkretny wkład w życie społeczne. Powiem inaczej.. stolarz zrobi ci świetny stół i meble, które przeznaczysz wedle swego upodobania.. czy będzie to wnęka na ciuchy czy też klatka na króliki to zależy od ciebie. A cholerna poezja? Na co komu potrzebna? To tylko pisanie.. nic więcej.
  11. Iluzja miasta sprowadziła na nas jedynie śmierć. to tylko sacrum kamienia i rdzy. zejścia i słowa... niczym schodzenie manewrowanie targanie i bełkot. Młodzi nazwali miasto doliną Gordar nazwali piętnem migocą jedynie gwiazdy i czerwone słońce. czas sączy się przez słomkę i patyk
  12. A ja nie wiem o co do końca biega z twoim pytaniem... skąd takie podejście?
  13. Właśnie odpowiadałem na komentarze odnośnie swego wiersza OSTATNI... Chciałbym jeszcze się do was troche doczepić o ten brak wiary w siebie, braku wiary we własny talent itd. Chciałbym jedynie zapowiedzieć, że moje pisanie nie będzie inne jak właśnie dogłębnym rozdzieraniem ran, które w swoim czasie przybierały coraz to konkretniejszych kształtów, szczególnie wtedy gdy stawiałem swe pierwsze kroki na drogach, które ludzkość nazwała czasem pokoju i miłości. Inaczej nie będzie. po prostu... nie będzie.
  14. Talent? Może czasami mnie dopada, ale nie uważam swojej pisaniny za coś wybitnie świetnego. Właściwie, gdy czytam to co napisałem, dochodzę do nie innego wniosku, że to jest po prostu mój własny sado-masochistyczny bełkot przemyśleń wyrażonych na elektronicznym papierze. Ogólnie poezji nie czytam. Nie powiem ci za bardzo co to poezja poirakijska, co to wiersz biały, czarny czy różowy... Żadnego pieprzonego poety ze mnie nie będzie. To co mi się w głowie układa próbuję jakoś przekazać swymi łapskami, a że akurat wyjdzie z tego wiersz... Co ja ci na to poradzę.
  15. Wydawałoby się, że powinna być regularnie karmiona. Może tak często zamiera, gdyż brak jej oddechu? Kto właściwie potrafi usłyszeć bicie jej pękniętego głosu i dotknąć umarłej, zobaczyć oczy, pociągnąć umysł i zedrzeć ostatnie szaty zamkniętej w ciemności odretwienia i czasu. Jeżeli jej serce jeszcze na tyle bije, jeżeli jej dłonie stawiają opór, jeżeli jej oczy prowadzą zdziwionych w samo centrum kontemplacji i zapatrzenia, istnieją szanse, by w końcu pośrodku drogi doświadczania jej potęgi, móc w końcu powstać i znalezć choćby namiastkę czułości i pieszczot, ochrony i trwania. Swiadomości i pragnienia. Kiedy schodzi ze wzgórzy swych posiadłości, wytrawny wędrowiec dostrzega zaledwie jakby lśnienie swoich początków widzianych oczami tej, której posłaniem i odpoczynkiem było od zawsze patrzenie i przyjmowanie. Kiedy jej serce i umysł zataczał sie pieśnią pijaka, mordercy, straconych kapłanów, jedynie płakała. Pozostałości po wbitych sztyletach nie pozwalały na czas radości i uniesienia, jak niegdyś, kiedy nosiła pierwszego. Zawdzięczając mu tak olbrzymie wiele, nosiła jedynie nadzieję, że jeszcze kiedyś dotknie i ukołysze także ostatnich. Niestety. Jej zdolność i umiejętnosć przewidywania nie pozwoliły na długo spoczywać w spoczynku Artencji. Jeżeli widziała i czuła... to tylko bliską jakby obecną przez lata świadomość nadejścia gniewu Kasposa. Gniewnego, o siedmiu zębach, pięciu par oczu i setkach dusz ciągnących się za nim z samej krainy Gordaru. Ale Kaspos pochodził właśnie z przeklętego Gordaru. Z krainy, w której każde bicie serca jest odmierzane jedynie przez uciekający czas. Kraina, w której dusze odnajdują się jedynie w objęciach Gordarian. Gordarian spragnionych, Gordarian stęsknionych, Gordarian przeklętych. Przeklęci na tyle, by swym nawoływaniem zdołali przenikać przez beton ciała, a wchodząc przez izbę ku ogniu, potrafili jeszcze na wieczność uniknąć patrzenia widzących. To jeden z ich celów i pierwszoplanowy atak. Zdobyć Kasposowi jak najwięcej umierających korzeni i wcisnąć je w sieci co noszą nazwę Estentia, a znaczy to tyle tyle co zapomnienie. Jednak strach i ból Kasposa o dusze rozpościerał się o wiele dalej niż kraina Gordarian. Był na tyle przeświadczony o swej porażce, iż wiedział że Gordar to tylko niewielka zdobycz, świadcząca jedynie o znakomicie przeprowadzonym planie zdobycia tak przecież niewielkiej liczbie strąconych z objęć Artencji myślących istot. Ból i rozpacz Kasposa docierały aż do Esmersji krainy szczęsliwych, z której to Artencja wydobywała początki dla przygotowania swej misji i posłannictwa. Do obrania takiej drogi przymusił ją nikt inny jak właśnie wszechwładny Gordarian. Sama jego natura była niczym jak mocno wbity w pamięć przekreślony obraz, jak słowo tnące skałę i wiatr, jak wczoraj, ślepo niewierne nietrwałe zamknięte. Pozostawiane przez niego ślady uwidacznały zawsze to samo. Uczestnik tego widowiska, jakim było jego wszechobecne przejście dostrzegał pomiędzy jego odciśniętymi śladami stóp jakby twarz i oblicze każdego, kogo spotkał na swej drodze życia. Dokładnie dostrzegał zgaszone już oczy, przyczajone dłonie w kącikach ust, języki mówiące stratą i żalem. I słyszał łkania zamarłe w przepaściach gardeł, wątroby i kości. I widział pragnienia zanikające dla dobra królestw i władz. Tęsknoty zastygłe w oczekiwaniu na upragnione przejście, na oczekiwane zejście tam gdzie Erke dziecko wskaże na jabłoń, Demmert i las.
  16. Przepraszam za brak odpowiedzi w komentarzach. Długo tu nie zaglądałem i dlatego tak nieciekawie wyszło. Postaram się nadrobić zaległości.
  17. Pamiętasz mnie jeszcze? Na imie mam Emma. Pozostał mi czas i... Nie potrafię zapomnieć twojej czułosci gdy jedyną obecnością zdawała się twoja obnażona intymność upór na trwanie w studni ukołysania i śnienia. Gdybyśmy potrafili zdobyć się na odrobinę pieszczoty i zatracenia... W naszych spalonych duszach świat wyglądałby inaczej. Tymczasem... Do dyspozycji mamy jedynie głos i przywiązanie do snów o podróżowaniu drogami swoich słabości to nicość i koniec droga contra wielkości popioły wobec świętości więzienia. Przybici do miejsca w którym zmuszeni zostali by zostać potrafią jedynie tęsknić za czasem gdy słowo i dotyk pieściło nerki wątrobę żuchwę i kości
  18. Wywalcie ten wiersz. Jest beznadziejny. Walnąłem śmiechem na to com tu nawypisywał. takie rymowanki na poziomie... przedszkola?
  19. Autor milczy. No i co mam odpowiedzieć?? Długo mnie tu nie było. I tyle.
  20. mój dom stoi na bagnie oczy wypatrują wojny jestem schronieniem żalem i pustką płaczem i rzezbą nie cierpię konania pod wierzbą słońcem i strachem życie jest wczoraj a było wciągnięte na pal i stanowiło widowisko i cieszyło się śmiercią i było niczym i krwawiło i bolało spłonęło i było ciemnością przylatującą na skrzydle gapia i więzniem ciała skomleniem gwałtu znikaniem planet i walką ostatni okruch pamięci i świadomości
  21. Początek filmu. znikamy... oddycham wtedy nocą w której burza jest ciszą zapijam wódką i pragnę grama współczucia mięty szaleństwa minuty świętości nocami śpiewają leszcze. a w domach wreszcie mój stolik. a na nim papier i jeszcze głos. przywołał dreszcze. i kleszcze chodzące za deszczem. daleko tam jeszcze?
  22. Chodzę i patrzę na barbarzyńców dotknięci fobią zaglądają w kieliszki butelki i miasta lubią być dotykani i przywłaszczani przez łoskot wózków i hałas ulicy wymalowani... ochrzczeni ogniem doliny ciągną poległych na widowisko betonów odejdz. za mało rozumiesz. za wiele mówisz jesteś jak byle papieros...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...