Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

MattD

Użytkownicy
  • Postów

    14
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez MattD

  1. gęsty mrok w objęciach tonie
    wniesionej ku górze powiece
    trzciny strwożone, brzeg zaszczuty
    blask ducha rzucony przez świece

    wiatru spłoszył sumienie
    pod wodą, głęboko mruczące
    utkwiony wzrok i spojrzenie
    echem się wciąż sycące

    i małe cząstki emocji
    w dłoni mokro utkanej
    pęknięte ostrze przestrogi
    z odwagi strzępu wyrwanej

  2. najdroższa
    strach przy nas siada
    tuż obok, za blisko
    smutek się wkrada

    cała nadzieja w tym
    że chwile ku niebu wzniesione
    szepczą cicho w słońca biegu
    przy posiłkach zrodzone
    odepchnięte ze słów szeregu

    nic więcej zrobić nie można
    lecz pewnie jak zawsze usłyszy
    podczas spaceru
    w ciszy

  3. smok łeb ku niebu wysoko zadarł
    a z oczu gniew płynął mu jako łzy nadal
    rumak o bieli najbielszego śniegu
    był już daleko w swoim szybkim biegu

    dalszy pościg nie ma sensu
    dociera już do końca kredensu
    a później zostanie długi skok przez szafę
    i starą, bardzo poszarpaną mapę

    smok ten ze skrzydeł korzystać nie umiał
    tylko biec, lecz i tu się ciężko zdumiał
    rumak bowiem zdawał się nad meblami latać
    jak gdyby miał się z bractwem ptasim bratać

    do tego z zanadrza armia ku niemu bieży
    ze wszelkich szuflad zwołanych walecznych rycerzy
    z łukami, toporami, straszliwi najemnicy
    potępieńcy z baszt starych i z grot brudni dzicy

    niedźwiedź pluszowy za ich plecami
    słoń i żyrafa dwa wozy z wołami
    wszyscy zgodnym chórem krzyczą gromko
    - przepadnij smoku stary, oddaj nam słonko

    smok westchnął, nadeszła godzina schwytania
    wraz z rumakiem uciekła zdolność latania
    przyjdzie teraz głowę w miecze obcych wsadzić
    jakże to tak mógł, go rumak niecnie zdradzić

    nadymał się straszliwie i wypluł gorące
    całe w dymach smoczej paszczy, pokojowe słońce
    uniosło się natychmiast ponad ciężkie chmury
    i zawisło wysoko pod żyrandolem do góry

    wszystko zamarło nikt nic nie gada
    nagle na smoka szklana szklanka spada
    łapią go ściany brudzi reszta soku
    nie zdążył małego dać nawet uskoku

    zza szkła coś mu się jawi, weszła jakaś dama
    słońce nagle zgasło toż to dzieci mama
    przed chwilą jeszcze pewnie udawały
    lecz teraz już z pewnością głęboko spały

    -------------------------------------------------------

    żal mi tego czasu
    co go niesie wiatr
    z bajkowego lasu
    w dorosły świat

  4. błagalnym wzrokiem
    ostrożne spojrzenia
    rzuca gromada szarości
    na placu wśród kamienic

    oszukałem swoje źrenice
    patrzyłem ku słońcu w południe
    bez najmniejszego ruchu
    stały tam zgromadzone

    nigdy nie były syte
    rozpętane pod nogami
    resztki kruszyn z rynku
    pomiędzy płytami
    [sub]Tekst był edytowany przez MattD dnia 13-12-2003 08:58.[/sub]

  5. Cytat
    Bardzo ładna bajka, a właściwie baśń. Mam zastrzeżenia tylko do formy. Po pierwsze: rymy - niektóre są wymuszone, dodajesz sztucznie wyraz tylko po to, by się rymowało. Po drugie - momentami zanika rytm, co jest zwiazane z nierównym rozłożeniem akcentów w strofie. Są to rzeczy, które można dopracować. Podoba mi się pomysł i liryka tego wiersza, świetnie dobrana (choć troszkę kulawa) forma, niebanalny liryzm. Z ciekawością czekam na następne.
    Pozdrawiam, j.


    wymuszone rymy
    zanik akcentu
    jak z kominów dymy
    ucieczka patentu?

    toż to historia robaczka
    dla niego duży ból
    nic wymyślonego
    zwykły szary mól
  6. w drewnianym moście
    u stóp wielkich gór
    tam gdzie bliżej słońce
    wśród gęstych chmur

    otoczony zagajnikiem
    rozrzuconych szyszek
    świerków płomykiem
    przy klasztorze mniszek

    mieszkał kornik
    drzewa wielbiciel
    bardzo ceniony
    przez wszystkich myśliciel

    w głębokich mrozach
    pod pierzyny puchem
    w dziwnych pozach
    nieobecny duchem

    studiował wszystkie
    mądrości świata
    wszystkie dziwności
    które świat płata

    przeżuwał literę
    powoli i dbale
    a liter miał wiele
    nie nudził się wcale

    gdy księgę skończył
    wnet po inną się udał
    los bowiem szczodry
    możliwość taką mu dał

    przy moście drewnianym
    płot spróchniały był
    przy płocie tam danym
    kot się mył, pies czasem wył

    dalej przy drzewie
    co gałęzie opiera
    niedaleko od niego
    stała rudera

    w środku same półki
    zapomnieniem pokryte
    jak w piekarni bułki
    zwęgleniem wyryte

    powietrze przesycone
    pełne wspaniałości
    w zapisanych na kartach
    obliczach mądrości

    do cna miło
    księgę porywać
    uciekać z nią daleko
    a później, się wczytywać

    ciemną nocną zimą
    pod lampką z lnu
    z zadowoloną miną
    studiując bez snu

    *

    tak oto po wpływem
    mądrości świata społem
    jeden kornik z mostu
    zaczął stawać się molem

  7. niebo na głowie?
    czy to aby jest bezpieczne?
    każdy ci powie
    jak kłują gwiazdy odwieczne
    jak mokra stopa przeszkadza
    po źródełkowym stąpaniu
    jak słońce się z głową zgadza
    po w koło myśli bieganiu
    smutnym duszy wołaniu
    i tańczeniu w dziecinnym kręgu
    na kocu łąki, twa lalka i piłka
    wciąż ją pamiętasz
    ta chwilobądźchwilka

×
×
  • Dodaj nową pozycję...