MattD
-
Postów
14 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Odpowiedzi opublikowane przez MattD
-
-
niesiona rdzeniem krwawym
gubiąc łzy słońca
oczy pociemniałym niebem
Bogu śmierci, na ustach
gorąca...0 -
w mroku
pełnym uroku
słyszysz zegara drganie
wzniesione oczy
błękitem broczy
smutek i jego płakanie
strach
i lęki okrutne
bursztynowe skały
odwagi kłamstwa wierutne
miłości Ewelinie nie dały0 -
otóż to
bo jaka jest wtedy mina
gdy w myśliwego zamienia się zwierzyna0 -
a może...
zabijaj
napadaj
granice ustalaj
rozumu zapomnij
wrzeszcz że nic nie wiesz
żeś wściekły
ze złości
pożarłbyś kogoś
dlaczego lwie ryczysz?0 -
gęsty mrok w objęciach tonie
wniesionej ku górze powiece
trzciny strwożone, brzeg zaszczuty
blask ducha rzucony przez świece
wiatru spłoszył sumienie
pod wodą, głęboko mruczące
utkwiony wzrok i spojrzenie
echem się wciąż sycące
i małe cząstki emocji
w dłoni mokro utkanej
pęknięte ostrze przestrogi
z odwagi strzępu wyrwanej0 -
najdroższa
strach przy nas siada
tuż obok, za blisko
smutek się wkrada
cała nadzieja w tym
że chwile ku niebu wzniesione
szepczą cicho w słońca biegu
przy posiłkach zrodzone
odepchnięte ze słów szeregu
nic więcej zrobić nie można
lecz pewnie jak zawsze usłyszy
podczas spaceru
w ciszy0 -
a wiecie cóż to są
lodowe krainy?
w czasie szturmu gwiazd
koło zagajnika
skąd ten niepokój?
i jest wciąż
nie znika
nie zawiera się w sobie
potrząsanej skarbonki
odgłos znów powie
- godziny rozłąki0 -
jakiż to smak
pragnienie ma
ze źrenic upite?
jaki głęboki oddech
zapłacony
chciwością?
rozkoszy samotności
bezludnej, gorące
pieszczoty?
a później
odpowiedz ...0 -
smok łeb ku niebu wysoko zadarł
a z oczu gniew płynął mu jako łzy nadal
rumak o bieli najbielszego śniegu
był już daleko w swoim szybkim biegu
dalszy pościg nie ma sensu
dociera już do końca kredensu
a później zostanie długi skok przez szafę
i starą, bardzo poszarpaną mapę
smok ten ze skrzydeł korzystać nie umiał
tylko biec, lecz i tu się ciężko zdumiał
rumak bowiem zdawał się nad meblami latać
jak gdyby miał się z bractwem ptasim bratać
do tego z zanadrza armia ku niemu bieży
ze wszelkich szuflad zwołanych walecznych rycerzy
z łukami, toporami, straszliwi najemnicy
potępieńcy z baszt starych i z grot brudni dzicy
niedźwiedź pluszowy za ich plecami
słoń i żyrafa dwa wozy z wołami
wszyscy zgodnym chórem krzyczą gromko
- przepadnij smoku stary, oddaj nam słonko
smok westchnął, nadeszła godzina schwytania
wraz z rumakiem uciekła zdolność latania
przyjdzie teraz głowę w miecze obcych wsadzić
jakże to tak mógł, go rumak niecnie zdradzić
nadymał się straszliwie i wypluł gorące
całe w dymach smoczej paszczy, pokojowe słońce
uniosło się natychmiast ponad ciężkie chmury
i zawisło wysoko pod żyrandolem do góry
wszystko zamarło nikt nic nie gada
nagle na smoka szklana szklanka spada
łapią go ściany brudzi reszta soku
nie zdążył małego dać nawet uskoku
zza szkła coś mu się jawi, weszła jakaś dama
słońce nagle zgasło toż to dzieci mama
przed chwilą jeszcze pewnie udawały
lecz teraz już z pewnością głęboko spały
-------------------------------------------------------
żal mi tego czasu
co go niesie wiatr
z bajkowego lasu
w dorosły świat0 -
błagalnym wzrokiem
ostrożne spojrzenia
rzuca gromada szarości
na placu wśród kamienic
oszukałem swoje źrenice
patrzyłem ku słońcu w południe
bez najmniejszego ruchu
stały tam zgromadzone
nigdy nie były syte
rozpętane pod nogami
resztki kruszyn z rynku
pomiędzy płytami
[sub]Tekst był edytowany przez MattD dnia 13-12-2003 08:58.[/sub]0 -
CytatBardzo ładna bajka, a właściwie baśń. Mam zastrzeżenia tylko do formy. Po pierwsze: rymy - niektóre są wymuszone, dodajesz sztucznie wyraz tylko po to, by się rymowało. Po drugie - momentami zanika rytm, co jest zwiazane z nierównym rozłożeniem akcentów w strofie. Są to rzeczy, które można dopracować. Podoba mi się pomysł i liryka tego wiersza, świetnie dobrana (choć troszkę kulawa) forma, niebanalny liryzm. Z ciekawością czekam na następne.
Pozdrawiam, j.
wymuszone rymy
zanik akcentu
jak z kominów dymy
ucieczka patentu?
toż to historia robaczka
dla niego duży ból
nic wymyślonego
zwykły szary mól0 -
w drewnianym moście
u stóp wielkich gór
tam gdzie bliżej słońce
wśród gęstych chmur
otoczony zagajnikiem
rozrzuconych szyszek
świerków płomykiem
przy klasztorze mniszek
mieszkał kornik
drzewa wielbiciel
bardzo ceniony
przez wszystkich myśliciel
w głębokich mrozach
pod pierzyny puchem
w dziwnych pozach
nieobecny duchem
studiował wszystkie
mądrości świata
wszystkie dziwności
które świat płata
przeżuwał literę
powoli i dbale
a liter miał wiele
nie nudził się wcale
gdy księgę skończył
wnet po inną się udał
los bowiem szczodry
możliwość taką mu dał
przy moście drewnianym
płot spróchniały był
przy płocie tam danym
kot się mył, pies czasem wył
dalej przy drzewie
co gałęzie opiera
niedaleko od niego
stała rudera
w środku same półki
zapomnieniem pokryte
jak w piekarni bułki
zwęgleniem wyryte
powietrze przesycone
pełne wspaniałości
w zapisanych na kartach
obliczach mądrości
do cna miło
księgę porywać
uciekać z nią daleko
a później, się wczytywać
ciemną nocną zimą
pod lampką z lnu
z zadowoloną miną
studiując bez snu
*
tak oto po wpływem
mądrości świata społem
jeden kornik z mostu
zaczął stawać się molem0 -
niebo na głowie?
czy to aby jest bezpieczne?
każdy ci powie
jak kłują gwiazdy odwieczne
jak mokra stopa przeszkadza
po źródełkowym stąpaniu
jak słońce się z głową zgadza
po w koło myśli bieganiu
smutnym duszy wołaniu
i tańczeniu w dziecinnym kręgu
na kocu łąki, twa lalka i piłka
wciąż ją pamiętasz
ta chwilobądźchwilka0
Tyle pytań...
w Wiersze gotowe
Opublikowano
takie to życie
moja droga
taki podział ról
śmiertelne pragnienie
i zawsze
znudzenie