Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

emily

Użytkownicy
  • Postów

    13
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez emily

  1. emily

    rzeźba

    biała rzeźba wycięta z marmuru stoi w parku srebrzonym na puchu bieli błyszczącej na tle drzew przebarwionych zdobiona wiatru podmuchem szalem zimy okryta zmarznięta pogodą duszy na której kwiat zimy rozkwita
  2. Drobniutka, mała, soczysta pomarańcza turlała się bardzo długo po czarnej, zimnej asfaltowej trasie. Zgubił ją niesforny pasażer beztrosko wyglądający z rozpędzonego sportowego samochodu. Bezwiednie lecąc zatrzymała się na ostrym, twardym, betonowym krawężniku. Jej delikatna skórka poobijana, przetarta popękała boleśnie w kilku miejscach. Pomarańcza załkała. Zaciskając z bólu mocno piąstki schowała oczy w objęciach własnych ramion. Była taka samotna, stęskniona, zraniona. Pragnęła schować się przed światem w jakąś gęstwiną lub czyjeś czułe dłonie. Nikt jej jednak nie chciał. Była tego całkowicie świadoma. Usłyszawszy szum nadjeżdżających samochodów przycisnęła się mocno do betonowej ścianki. Z zamkniętymi oczami wsłuchiwała się w odgłosy pędzących pojazdów bojąc się jednocześnie, iż może to być jej ostatnia chwila. Samochody mijały szybko. Było ich dziesięć. Ochlapana błotem tryskającym z rozpędzonych kół zaczęła po maleńku wdrapywać się na wielki krawężnik. Chciała uciec z tak niebezpiecznego miejsca, jednakże jej malutkie zmęczone rączki nie miały siły podźwignąć jej ciężaru. Po trzeciej próbie zawisła trzymając dłońmi górnej nierówności. Wisiała tak pięć minut, próbując co i róż podciągnąć się wyżej. W końcu zrezygnowała. Opuściła bezradnie swe rączki i spadając poturlała się znowu na asfalt. Zamknęła oczy zarówno swego maleńkiego ciała jak i pomarańczowej duszyczki. Aż nagle zamiast bólu miażdżonego ciała poczuła ciepły, miękki dotyk. To mały wesoły chłopiec widząc jej upadek wybiegł na ulicę by ją ocalić. Zabrał ją w swojej gorącej kieszeni do domu marzeń dziecięcych.
  3. Proszę o opinie i rady. Początkujący debiutant.
  4. Jest cudowna gwieździsta noc. Niebo zlewa się ze światłami błyskotliwej scenerii rozświetlonej aglomeracji, w której tak naprawdę ciężko określić czego jest więcej ludzi czy palących się po zmroku lamp. Księżyc okrągły sprawia wrażenie uśmiechniętego. Wciąż przygląda się moim krokom jakby chciał zapytać: Dokąd idziesz? Oczywiście, ze nie mu odpowiem. Podziwiam jednak jego blask. Otoczony błyszczącą łuną wygląda jak medalion. Uśmiecha się z lekka patrząc na ma minę, co powoduje, że obydwoje uśmiechamy się do siebie nawzajem. Nie da się ukryć, że są to jedyne uśmiechy tej nocy, której podążam do nikąd. Idę prosto przed siebie bez zatrzymania się nawet na chwilę, bez zastanowienia się dokąd i gdzie. Beznamiętnie patrzę w przestrzeń dostrzegając niekiedy w jej oddali poruszające się dwie plamki, które pod wpływam kilku krótkich chwil zmieniają się w samochody. Nie zwracając na nie uwagi idę środkiem asfaltowej trasy ze zdziwieniem dostrzegając punkty wirujące z piskiem opon.
  5. emily

    pierwszy listopada

    dzień nostalgii owiany wonią płomienia westchnienie ciche skryte pod mgłą stoję przed tobą patrzę na twe oblicze tulę kamienną białą twą dłoń próbuję ogrzać ciepłem ognika próbuję dotknąć czerwoną różą a ty mnie witasz czułym spojrzeniem młodzieńczą swą buzią
  6. emily

    Zima

    Przyjechała dziś saniami Dama zimy Piękna pani W pelerynie z puchu szytej Obszywanej łzami Przyjechała w nocnej ciszy Obsypała ziemię szronem Kurz wytarła z jej powierzchni Nachuchała lodem Otuliła szalem drzewa Lustra szyb potarła Uścisk wiosny i jesieni Siłą swą rozdarła
  7. Dziękuję bardzo za porady. Serdecznie pozdrawiam.
  8. Gery, siedział pochylony w wygodnym, dużym fotelu. Swoimi delikatnymi dłońmi, przykrywał zapłakaną twarz. Myślami przebiegł, całe swoje dotychczasowe życie. Każdy rok po roku. Tyle, co mógł spamiętać, a pamięć miał wyśmienitą. Zatrzymał się na chwilę na dniu w którym ją poznał. Ją, to znaczy ukochaną swą dziewczynę - Angęlę. Zaczął rozpamiętywać każdy dzień i każdą chwilę, którą spędził przy jej boku. Angela, była szczupłą, zgrabną blondynką, pięć lat młodszą od niego. W jego oczach, była niezwykła, czarująca, i jako jedyna godna jego miłości. Poznał ją, gdy jeszcze chodziła z Dannym. To były dla Gerego, bardzo trudne chwile rywalizacji. W końcu Danny ustąpił i wyjechał. Wydawało się w tedy, iż Gery, stał się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Chciał jej dać wszystko, miłość, opiekę, i wszystko co jest osiągalne w życiu, a przecież był jeszcze bystrym, młodym, żywym człowiekiem. Chciał cały świat, położyć przed stopami tej dziewczyny i myślał, że jego uczucia były odwzajemnione. Niestety. Czas i życie pokazały, że wciąż był okłamywany. Angela, spotykała się w tym samym czasie z kimś innym. Zrozpaczony Gery, nie mógł tego zrozumieć. Dlaczego mnie tak okłamywała?! Dlaczego?! Dlaczego mi to zrobiła?! - Po jego twarzy kapały grube, słone łzy. Delikatny wiatr, wpadający przez otwarte okno, rozwiewał jego bujne, szatynowe włosy. Dlaczego?! – już tylko to słowo, przechodziło mu przez gardło. Przepraszam za to, że tekst jest krótki, a temat banalny, ale na razie chodzi mi o formę pisania i styl. Proszę o opinie i porady.
  9. emily

    Szukam pereł

    Gładząc Dłonią po śniegu Szukam pereł rozsypanych Krystaliczno białych Drobnych Zimnych Szklanych Sięgam wzrokiem W pierze bieli Rozdmuchując śnieżny puszek Po to By za chwilę Znaleźć szkła Okruszek Pocierając dłońmi Po lodu palecie Czuję ogień duszy Zimą Jakby w lecie Dotykając palcem duszy Przykładając lodu kamień Szukam dalej pereł Wiem, że są gdzieś Dla mnie
  10. Łłaaałł. Aż mi się serce przewróciło. Dziękuję serdecznie, za wszystkie komentarze.
  11. Dziękuję. Miło było to przeczytać. Pozdrawiam. Będę próbować, ale na początek nadal będę pisać teksty krótkie.
  12. To było wczoraj. Minął tylko jeden dzień. Może jednak dwa, a może nie. Może to złudzenie. Może rok, dwa, trzy. Może to wszystko, wydaje się mi. Zgubiłam ten klejnot. Zgubiłam go. Zgubiłam perełkę mych snów. Śnił mi się, dziś w nocy. Leżał u mych stóp. Śnił mi się później, jego zguby wielki ból. Ten klejnot przecudny. Niezwykle cenny kamyczek. Leżał i błyszczał. Świecił swym blaskiem. Serce spragnione rozrywał. Zbliżyłam dłonie. Ujęłam jego promienie. Grzał mnie swoją energią, tulił moje skronie. Sięgnęłam dłonią, po biel mego pierza. Ukołysałam go do snu, a on, mi zaśpiewał. On jeden, choć śpiewał jak chór. Bardzo krótki, ponieważ stawiam pierwsze kroki. Czy tą treść można nazwać opowiadaniem, czy to podchodzi pod wiersz, czy jeszcze coś innego?
  13. Świetnie. Prawda, że było warto. Teraz tylko do przodu. Pozdrawiam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...