Frak codzienności ubiera blask światła zakamarków,
czas przytacza garść wirujących obłoków,
Jak skarb ukryty w prostotach poranków i wieczorów,
wschodach i zachodach światła promieni życia.
Leże wśród melodii skrzydlatych bogów,
Zamyślona w sentencji nieba, w obrazach tak pięknych, immanentnych.
Stąpam boso po wietrze, zielonej rzeczywistości.
Wzdycham nad pięknem.. Myślami w dolinie zapomnienia..
Otwieram powieki... Znajduje tylko przestrzeń....
Wielka szarą jamę rozmazującą harmonie barw szczęścia.