„Kupiec”
Gdzieś, w markecie w szóstym rzędzie
Gdzie półki odpychają nagą białością
Siedział magik co Sen sprzedawał nie drogo
Nie wołał, nie krzyczał, milcząc tkał czar
Słodki zapach krzty nadziei przelotnej
Celnie trafiał w pustkę cichą
Trafić trudno nie było i na kupca długo nie czekał
Szedł już wśród nagich półek co odpychały
A czar się tlący serce oplatał, mamił
I gdy ujrzał Sen w markecie kupiec zbłąkany
To żal prawicę zacisnął, za gardło złapał z przemocą
Bo portfel dawno swe drobne i grube wypłakał
Więc Sen niedrogi, wśród nagich półek
Magik w kieszeni zaczarowanej schował
Z palców strzelił i zniknął kramik wraz z czarem
I wracał kupiec wśród półek, wśród gwaru
Myśląc – Może dziś sen jednak wróci?
Może to tylko bezsenność zwykła?