1.
Bankrut
Bez zobowiązań żyje sobie wolny pod słońcem
Chłopak ostatniej szansy, co na decyzje ma czas
Kiedyś kredyt zaufania zrówna się z końcem
Ona powie nie
On poczuje wartość – on nagle chce
Nawet uderzy w miłości nutę
Lecz jak budować życie z bankrutem
2.
Rzucać perły przed wieprze
Ja już nie wiem, co jest lepsze
Czy traktować zgodnie z naturą, zachowaniem
Czy może zobaczyć człowieka i z poszanowaniem
Rzucać perły przed wieprze
Ależ mości panowie i panie
Każdy tak w głębi przyzna
Że bycie wieprzem, to nie pierwszyzna
Tylko zamknięta w ścianach alkowy
Szanowny obywatel i gbur do połowy
I każdy w duchu marzy
By nikt nie zobaczył tej gorszej twarzy
Więc jeśli może czasem wieprz perły dostanie
Może w nim się obudzi szlachetniejsza natura
Wyprostuje się postura i w przypływie szlachetności
Zajmie się dobrym życiem, nie oddając się gnuśności
3.
Druga strona piękna
Chowa swoje piękno
Kwiat bez ochrony
Pod pokrywą miernoty
Pije światło słońca spragniony
Jak zwykły chwast okaz brzydoty
Zbyt wielu chciałoby go dla siebie
Pozbawiając wolności istnienia
Istnieć na sposób kwiatu
To jego zwyczajne pragnienia
Kwiat chce dawać cień w upalne dni
Istotom mniejszym z postury
Doświadczać spełnienia, o którym każdy śni
Ze słońcem słowikiem dzielić się darami natury
Chowa swoje piękno kwiat bez ochrony
Piękno dla kwiatu niesie zagrożenia
Posiadacze chcieliby go zabrać w swoje strony
Kwiat nie chce być piękną główką
Która przydaje blasku klapie marynarki
4.
Jesień
Mały chłopiec ściga się z cieniem
Po alejce opadłych liści
Duży cień z nieznanym imieniem
Niby razem a jednak cień jakoś zawsze na przedzie
Jego zwycięstwo się ziści
Mały chłopiec jeszcze nie poznał
Praw fizyki kątów padania odbicia
Lecz wracając on będzie pierwszy
Jak wygrywać nauczy się z życia
Biegnie podskakuje śmieje się perliście
Starsi ludzie półgębkiem wielkim szumem liście
Towarzyszą radości - jak fontanna tryska
Z promiennej chłopięcej twarzy
Stare zesztywniałe serce się ściska
Mięknie, a twarz się rozmarzy
A słońce złotem jesieni maluje drzewa w alejce
5
Smutne twarze naszych dzieci
świat stanął na głowie
ktoś zanim zaprzeczy
niech spojrzy
w smutne oczy naszych dzieci
naszych
nie moich i twoich lecz naszych
dzieci na podwórkach z kluczem na szyi
już dorosłe sześcioletnie mamy
wycierające noski trzyletniej siostrzyczce
wieje wiatr kurtka rozpięta
czasem zamiast kurtki cienki sweter
sześcioletnia mama
nie rozumie prognozy pogody
małe dwulatki smutne w przedszkolu
przyklejające się do pani
- nie mas ceciej lęki?
pani zabrakło rąk do przytulania
smutne twarze smutne oczy odbijają
smutek zatroskanie rodziców
czasem strach który wewnątrz kotłuje wybucha krzykiem
- nie przeszkadzaj jestem zmęczony
- bądź cicho
człowiek ma prawo być zmęczony
po nastu godzinach pracy z dnia na dzień
po dojazdach daleko
po wyprawach za chlebem
świat się otworzył – nie ma granic
tylko dzieci smutnie czekają na matkę na ojca
który gdzieś tam daleko zarabia pieniądze
dzieci nie nasze
co zasmarkany smyk obchodzi
dyrektora zakładów, który zwalnia
zegar odmierzy czas
i ten wielki dyrektor nie naszych dzieci
będzie smutnie wycierał ławki w cherlawych parkach
których nie będzie rozświetlał radosny śmiech
i tylko obce twarze obce ręce
ludzi gdzieś z krańca biedy
będą zimno podpierać starość
zimno, bo ich dzieci smutnie wypatrują oczy
gdzieś za dziesiątą granicą
i tylko tłumy szacownych obywateli
którym udało się w życiu pracować
będą zdziwione
dlaczego obcinacie emerytury
to nie nasze dzieci
w smutnych twarzach
odbijają troski rodziców