Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

atramentowy tulipan

Użytkownicy
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez atramentowy tulipan

  1. Słodkim wieczorem, na przyrody łonie, Para kochanków miłości ogniem płonie. Ogarnięci czułości pragnieniem Spletli się w uścisku ramieniem. Ona głowę skłoniła ku niemu, A on tak szepcze w rozczuleniu: „Pamiętasz ten wieczór przed laty cudowny, Gdy byłem ciebie nienasycenie głodnym...? Ty również czule patrzyłaś w me oczy, Zza swych pszenicznozotych warkoczy. Cała przyroda nam wtórowała Słowik, kaczeniec i turkawka mała.” „Pamiętam każdy szczegół tamtej chwili, Jakbyśmy zaledwie wczoraj to przeżyli. Choć ćwierć wieku już minęło Nic mi z tego nie umknęło. Podziękować tobie mogę Za przebytą wspólnie drogę.” „Duszko moja luba Byłaś dla mnie jak ta zguba -com ją znalazł w wieku młodem- Mego życia słodkim miodem. Nić Ariadny w labiryncie życia, To mi właśnie zapewniłaś.” „Karmiłeś mnie ambrozją miłości, A jam cię poiła nektarem czułości. Los nie zawsze był łaskawy, Brakowało czasem strawy. Tyś opoką był mi zawsze, Nam są obce kłótnie, waśnie.” Tu przerwali, się objęli i w swe życie popłynęli. Choć już szron na głowie – wieczni kochankowie.
  2. Pozdrawiam Wszystkich. Jestem tu nowa, i chciałam w jakiś sposób się przedstawić. Moją specjalizacją są dialogi sentymentalne, a to co widzicie u góry to rodzaj eksperymentu, którym chciałam się z kimś podzielić. To sztuka dla sztuki, w myśl idei modernistycznych (jeśli dobrze pamiętam). Jestem świadoma jego niedoskonałości i z biegiem czasu postaram się pisać lepiej. W moich innych wierszach zwykle staram sie używać rymów, co niekiedy przez ich prostotę psuje ogólne wrażenie. Dlatego chcę sie nauczyć pisać w bardziej poważny sposób. Dziękuję za wszystkie słowa konsturktywnej krytyki i żarcik o programach przyrodniczych :-) ps. znam doskonale znaczenie słowa eschatologiczny, wiem też że nie ma tu nic o grzybobraniu :) tytuł, jako częśc eksperymentu był taki żebyście przeczytali.
  3. wielki sokół szybko znika za wielką górą śmieci przewspaniały wędrowiec szybko odchodzi w kierunku bezkresnej otchłani bez przebaczenia jego wyświechtany kapelusz zniknął za drzewem bez pożegnania niesiony wiatrem namiętności kreślona niewidzialną ręką zasłona zapomnienia owiewa nieprzeniknioną mgłą tajemnicy owoce jej niewinności zasłona żalu złotą nicią wyszywana okrywa jej gniew na wysokim stoku granitowego zbocza nienawiści i bólu pełnego mogił marzeń młodości wilgotne oczy samotności patrzące na wskroś poprzez mgłę wspomnień oślepły i na zawsze zatraciły jasność wejrzenia bowiem zobaczyły okrucieństwa wypełniające wszelkie miski pamięci a sokół leciał dalej...leciał...i leciał...i leciał... dotarł w końcu sokół do gniazda utrudzony i gdy ujrzał zniszczeń domostwa bezmiar pogrążył się w oceanie rozpaczy i goryczy gdzie czuł się zresztą jak ryba w wodzie...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...