Słodkim wieczorem, na przyrody łonie,
Para kochanków miłości ogniem płonie.
Ogarnięci czułości pragnieniem
Spletli się w uścisku ramieniem.
Ona głowę skłoniła ku niemu,
A on tak szepcze w rozczuleniu:
„Pamiętasz ten wieczór przed laty cudowny,
Gdy byłem ciebie nienasycenie głodnym...?
Ty również czule patrzyłaś w me oczy,
Zza swych pszenicznozotych warkoczy.
Cała przyroda nam wtórowała
Słowik, kaczeniec i turkawka mała.”
„Pamiętam każdy szczegół tamtej chwili,
Jakbyśmy zaledwie wczoraj to przeżyli.
Choć ćwierć wieku już minęło
Nic mi z tego nie umknęło.
Podziękować tobie mogę
Za przebytą wspólnie drogę.”
„Duszko moja luba
Byłaś dla mnie jak ta zguba
-com ją znalazł w wieku młodem-
Mego życia słodkim miodem.
Nić Ariadny w labiryncie życia,
To mi właśnie zapewniłaś.”
„Karmiłeś mnie ambrozją miłości,
A jam cię poiła nektarem czułości.
Los nie zawsze był łaskawy,
Brakowało czasem strawy.
Tyś opoką był mi zawsze,
Nam są obce kłótnie, waśnie.”
Tu przerwali, się objęli i w swe życie popłynęli.
Choć już szron na głowie – wieczni kochankowie.