,, Linie zycia’’  
       Czas nieobliczony okrąża Twoje niezawistne ciało 
Słońce okrywa promieniami Twoje nieobliczalne spojrzenie 
Zaś krople deszczu  rozpuszczają Twoje niezatarte poglady na przyszłość  
Twoja linia przeznaczenia została chwilowo rozgałęziona  
Z powodu bolesnego doświadczenia z przeszłości dotyczącego 
Rozstania z czarnymi chmurami zawistnego urazu…  
Twoja linia zycia skróciła się, gdy uciekłeś z domu  
Starając się zwyciężyć w walce o ustalenie prawidłowych granic 
Niebezpiecznie zbeształeś zgode na Ziemi 
Porzucając obowiązki w romansie nikczemnego istnienia  
Twoja linia serca rozpadła się w dni kilka 
Nie zniosłes grupy samopomocy, 
Poczułeś na sobie akt niepewnej przemocy 
Przykazałes sobie miłośc w kolorach, bez strachu i ufności w mych utworach  
Twoje życie zawarte w regułach 
Odnalazło ciszę na wysokich górach 
Twoja  młodość bez szaty obumarłej nocy 
Ucichła nie widząc pory dni i nocy  
Zamknieta przyszłość odeszła w niepamięć 
Więc zamknij swe oczy i odpłyń gdzieś dalej!                         
 .Zamykając koniec i początek’’  
Cisza zastygła na wargach Twych 
Bo odczułaś    miłośc niedgadnioną  
Zostawiłaś  po sobie slad czarnych chmur 
A odnalezione serce do taktu przestało bić….  
Zamkłaś  oczy, wielka łzę opuszczając w dół 
Ulotniłaś wszystkie mysli splecione,  
w głaz kończący życie ludzkie…  
Sięgnęłaś   po nóz narzedzie wybawienia 
I rozpaczając,rozgałęziłaś   swoją linię przeznaczenia 
W błyszczącej  fali łez utonęłaś….  
Na jasnej górze zaświeciłaś  jako 
Nieodgadniony szczyt wiecznego zapomnienia  
Zamykając rozdział ludzkiego ożywienia 
Wtargnęłaś  w mysli nie do spełnienia 
Oczerniając swoją  przeszłośc, zamykając stary dom 
Uraziłaś nasze serca  nieczyszczoną krwią 
Bez pożegnania odeszłaś, bez ostatnich cennych słów 
Zakończyłaś swoje Zycie na pustkowiu umarłych już dusz!!!                      
,,Koniec’’  
Oddając ducha, odeszła 
Lecz nie w twój cień zapomnienia 
Zabierając ci części wspomnienia 
Zarazem pozostawiając Ci wszystko 
Wszystko co było, a już nie jest 
Wszystko co miało być lecz w popiół się zamieniło 
Wszystko to co miłością ciągle obdarzała 
I to co cierpliwościa zawsze opanowywała 
Pozostawiając zapach starych bzów 
Na Twoim znużonym ramieniu 
Odetchnęła z ulgą , dziękując Bogu 
Za Twoją obecność  
Oddzielając swą duszę od ciała 
Zostawiając to co najpiękniejsze na swiecie 
Odpłynęła, powiększając grono tych,, 
Których już nie ma!                               
                                                        ,,Purpura’’  
Kiedy wracałeś do domu 
Słyszałeś głosy nieprzebytych fal 
Kiedy w zwierciadle swe sprawiedliwe odbicie zobaczyłeś 
Padłeś ku mej bramie na twarz 
Opatrując swe rany w bitwach o następny dzień 
Słuchając nieznośny hałas zestarzałych już drzew 
Wplątując swą mowę w rannych słowików śpiew 
Wpatrując się wzrokiem w nurt zakrwawionych rzek 
W kolorowej otchłani znów zgubiłeś się.. 
Po dwugodzinnej melancholii w purpurowej ciemności 
W ogniu  jaskrawej ciągłej niestałości 
Odnalazłeś istotę swojego istnienia  
W kręgu szarego obumarłego cienia                      
Skrwawiłeś swą pościel 
W dniu naruszonego mienia 
Odnajdując przedwiośnie w okresie przekwitnienia 
Skraplając swą tęsknotę 
Na obrazie sprzed lat 
W kolorach przemijania                                                                   
W wypalającej się ciszy 
Odnalazłeś powołanie do  
Życia we wspomnieniach 
Pełnych goryczy w okresie zapomnienia.