jesiennej jutrzenki złocisty blask...
i znów niechętnie przyjeżdżam
z daleka
staram się iść głuchoniemymi alejkami
a jednak słyszę:
-to on uczył ją świata
z ramion swoich wysokości,
on wypruwał sobie żyły,
by spełniać jej przyjemności
przyspieszam kroku, zaciskam pięści
mówię: nie znam człowieka
-to ona poświęciła dla niej
całe swe młode życie,
ona chodziła wcześnie spać,
by budzić ją o świcie
dostaję zadyszki, zaciskam zęby
szepczę: nie wiem o kim mówisz
-to oni uczyli ją wiary
nie tylko w niedziele i święta,
oni powtarzali jej zawsze
"kochamy cię, pamiętaj"
biegnę; odganiam myśli,
głosy rozproszone
krzyczę: mylicie się, mylicie
***
tym razem kogut nie zapiał
w domu zastałam ciszę
wieczną ciszę
i gorzko zapłakałam...