Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Anastazja En

Użytkownicy
  • Postów

    34
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Anastazja En

  1. Rafał Różewicz - „śmieszny słupek” to trochę mało jak na konstruktywną opinię, chociaż rzeczywiście wiersz być może nadaje się do w czy p pozdro również Goya Abramowicz - mimo wszystko dziękuję, lubię twoje komentarze, z wieloma zgadzam się w całej rozciągłości, zwłaszcza trafna jest wypowiedź na temat warsztatu. pozdrawiam serdecznie
  2. odzyskam spokój na deszcz co pada denerwująco na czyjeś ręce w kieszeniach i twoje plecy milczące na brak pieniędzy na gadające autobusy i na ogólny brak idei na pustkę w głowie i zimno kaloryferów na bezsenność bezczynność bezradność i smutek nieprzejednany czekoladą odzyskam spokój pewnego dnia gdy liściem zawiruję w niebyt
  3. Błąkają się tu jeszcze śmiechy, przekomarzania przelatują na mgnienie oka jak w starym kinematografie polegiwania w słońcu na pasiastych leżakach wiaderko z wodą i chlupot obranego ziemniaka na tej ławeczce zbitej Bóg wie z czego pod bzem pod bzem rzędy pobielonych kamieni pieczołowicie strzegły kwiatowych rabat w ogrodzie i tylko ulubienica grusza małgorzatka mogła bezkarnie rzucać owocami w otwarte lwie paszcze pyzate piwonie a dziś jakieś dziecko całymi dniami wygrywa sobie tylko znany kod na klaksonie starego malucha gdzieś po czereśnią zakopane ruble jak wspomnienia rdzewieją
  4. Chwila jak błyskawica jak rozcięta nożem wczorajsza rana chwila oślepiająca i słodka jak krew skąd ta chwila tak nagle przewidziało mi się że jesteś skąd wzięłam ten zarys pleców odwrócenie głowy zakłopotany uśmiech tak nagle w środku zimy między kuchnią a stołem w drodze po czajnik
  5. Pięknie, pięknie ... i nic więcej nie trzeba mówić, gratuluję poetyckiej wrażliwości i pozdrawiam
  6. Bardzo proszę o usprawiedliwienie nieobecności w życiu dnia tego a tego z powodu nagłego zniknięcia ten kuriozalny fakt może potwierdzić Lustro jeśli dotychczas odzyskało mowę bo rzeczywiście trudno w to uwierzyć
  7. Zgubiłam ten kamyk wygłaskany zaklęciami po dziurawych kieszeniach dzień był wtedy niczym pękaty dzban kompotu z antonówek zdawało się nieprzebrany bez dna wabiący nieznanym ścieżką wydeptaną w zbożu aż po wieczorne nawoływania zgubiłam ten kamyk i już nie gram w klasy
  8. Tkwią we mnie kujawskie pejzaże rysowane miękkim ołówkiem czasu w szarościach jesiennych stopione o zmierzchu wieczory w świetle słabej żarówki na końcu świata między jedną a drugą zagrodą w ciszy czarnej i gęstej jak błotnista droga spóźniony ostatni pekaes i jabłko z rąk babci włożone do kieszeni
  9. Potrzebuję tej ciszy okładu na zbolałą głowę z pędów świeżo zaparzonej wiosny a kiedy Patt Metheny zabrzmi szerokim oddechem zamykam oczy odlatuję w astralne bezimienne przestrzenie przez opustoszałe nocne perony
×
×
  • Dodaj nową pozycję...