
Małgorzata Bryl
Użytkownicy-
Postów
57 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Małgorzata Bryl
-
Zapach gruszek
Małgorzata Bryl odpowiedział(a) na Małgorzata Bryl utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Pedro, cieszę się, że się znów pojawiłeś. I to w dodatku z nowym tekstem. Jak złapię znowu dłuższą chwilę, zabiorę się za niego. Jeśli chodzi o nastrojowość różnie postrzeganą :), teraz poszłam w innym kierunku (groteska). -
opowieści z jajami - 01. pilot jakby
Małgorzata Bryl odpowiedział(a) na 51fu utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Nigdy nie śmieszą mnie rzeczy śmieszne. Dlatego też w toarzystwie uchodzę za osobę, która nie rozumie kawałów. Twoja autoreklama (pozwolę sobie skorzystać z podpowiedzi) spowodowała, że kąciki moich ust podnosiły się do góry systematycznie wraz z jej czytaniem, aż na końcu zaśmiałam się serdecznie. Podsumowując, masz wierną czytelniczkę w mojej osobie :) Tylko nie przesadź następnym razem. -
ostatni gwóźdź do trumny
Małgorzata Bryl odpowiedział(a) na k.s.rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Bardzo spodobał mi się pomysł - niby przedstawiłeś miłość, ale najważniejsze jest to, co czai się za nią. W tym kompozycyjnym przedsionku zobaczyłam nas ludzi, bo w życiu nigdy nie będzie tak jak w telewizyjnym romansie. Jeśli mam czytać opowieści o związkach to tylko takie - ludzkie. Mądre i przemyślane skojarzyło mi się z opowiadaniem (możliwe, że Twoim) o opowieści chłopaka, którego przyjaciel niedoceniany przez paczkę, wreszcie popełnia samobójstwo. -
Fajny facet
Małgorzata Bryl odpowiedział(a) na Katarzyna Brzezińska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Niby to już było setki razy, ale przeczytałam z zainteresowaniem. Pewnie dlatego, że dużym atutem tego opowiadania jest język i prawidłowe łączenia zdań. Bohaterowie są realistyczni, chociaż ta scena z wpadaniem sobie w ramiona, wydaje mi się jakby przerysowana z jakiegoś dennego romansidła. Od strony technicznej, jak już wcześniej zaznaczyłam, napisane poprawnie (zgodnie z graficzną oceną - b. dobry). -
Idealny związek
Małgorzata Bryl odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Czuję się wymemłana trzykroć i wypluta w śmierdzące błoto. Leżę bez nadziei i bez szans. Zażenowanie, to zdecydowanie za mało powiedziane. -
pod znakiem malachitu, cz V
Małgorzata Bryl odpowiedział(a) na natalia utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Tak czułam, że jak dzisiaj otworzę tę stronę załapię się na następną część. Rzeczywiście zwrot w akcji się pojawił, ale mam wrażenie, że tu oprócz tej zdrady kroi się jeszcze coś innego, bo gdyby na tym się skończyło, umiałabym sama dopowiedzieć historię do końca. Czekam na dalszy ciąg i zobaczę czy mam rację :) "- Jestem – Beata poszła do swojego pokoju wstawić kwiaty do wazonu i przebrać się. Po chwili wróciła do Jolanty – Mamo? Cieszysz się?" - czy we wcześniejszych częściach podałaś, że mama ma na imię Jolanta? Jeśli nie, to tą Jolantę trzebaby było zastąpić synonimem słowa mama. "Co za sidła rozstawiła ta kobieta, że w nie wpadłeś po uszy?" - nie jestem pewna czy połączenie dwóch związków frazeologicznych w zdaniu jest poprawne. Jeśli tak, to proponowałabym: /Jakie sidła musiała rozstawić ta kobieta, że w nie wpadłeś po uszy/. "Zaczarowała mnie – powiedział ze śmiechem." - nie pasuje mi, może lepszy byłby imiesłów - powiedział, śmiejąc się. Ale chyba się czepiam :). Dialogi perfekcyjne, jak zawsze. -
Album wspomnień
Małgorzata Bryl odpowiedział(a) na sweet dream utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Bardzo spodobała mi się ta konstrukcja ramowa tekstu. Ambitnie wybrałaś trudny temat i nie było, ani banalnie, ani tkliwie. Historia babci została dość sprawnie opowiedziana, ale jej rama, czyli te momenty, gdy akcja wraca do pokoju, gdzie siedzi Ania z babcią, zostały potraktowane po łebkach np. "Babcia uśmiecha się, zamyka album, dopija herbatę, wstaje, odkłada album na miejsce i głaszcze Anię po głowię.". Nie pasuje mi też czas teraźniejszy. Domyślam się, że zastosowałaś go, by oddzielić przeszłość od teraźniejszości, ale wyszło sztucznie. Słowem, według mnie rama do poprawy. Pozdrawiam :) -
Współczesna Arkadia (Groteska)
Małgorzata Bryl odpowiedział(a) na Małgorzata Bryl utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Basiu, za tą "torpedę literacką" bardzo dziękuję, aż mi się ciepło na sercu zrobiło :). Nie ukrywam, że się nad tym napracowałam, ale tym bardziej cieszą mnie pozytywne opinie. Jeśli chodzi o pustkę w głowie, to znam ten ból. Niby bardzo chcesz coś napisać, aż palce rwą się do klawiatury, a tu nic. Życzę pomysłów i trzymam kciuki za Twoje opowiadanie. :) Asher, tak może pewien wydźwięk jest podobny, ale w życiu nie wpadłabym na takie powiązanie. Przecież Mostowicz lubował się w powieściach obyczajowo- satyrycznych nie przypadkiem w większości sfilmowanych. Mi tam jeszcze daleko do komizmu sytuacyjnego jaki on umie stworzyć. Dziękuję za odwiedziny :) -
Owszem tragiczne. Dla mnie też upokarzające. Nie zabijaj, widzisz to dla nas okazało się zbyt trudne. Nie będziesz czuł się lepszym od niego? A może on właśnie śmieje się z tego kawału? Jesteście równi dalej? Mimo wszystko ja zrozumiałam, a raczej domyśliłam się, bo czasami trudno mi nadążyć za tokiem Twojego rozumowania. Cenię ten tekst za to, że ja nie umiem o tym i tak pisać.
-
To już za nami
Małgorzata Bryl odpowiedział(a) na Katarzyna Brzezińska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Świetnie zaczęłaś (np. ten neologizm- późnojesiennie), ale skończyłaś banalnie. Abstrachując od tego, że uważam, iż miłość nigdy nie umiera, określenie "miłość nieraz umiera" jest wyświechtane na wszystkie strony. Jednym słowem koniec do wymiany, ale reszta jak najbardziej mi odpowiada. Na plusa zasługuje sposób w jaki łączysz zdania, wszystkie przecinki i kropki są na swoim miejscu. Temat jakich wiele, ale rozumiem, że miłość jest najważniejsza, więc piszmy o niej. Pozdrowionka -
ANTY-Blog.prv.pl
Małgorzata Bryl odpowiedział(a) na Sanestis_Hombre utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Moda na spoufalanie się z czytelnikiem c.d. Jak widzę w tekście zdanie typu: Chciałbym Ci uzmysłowić kochany czytelniku, ogarnia mnie taka furia, że mam ochotę pociąć książkę na kawałki, albo ewntualny monitor komputerowy wywalić przez okno. Ze zdziwieniem stwierdzam, że monitor nie wyleciał przez okno, a ja nawet się zaśmiałam w momencie "chwilowej niedyspozycji narratora". Zakręcone są zdrowo te Twoje bzdury. Liczę, że to dopiero przystawka, a na danie główne skuszę się z pewnością :). -
Co to właściwie znaczy?
Małgorzata Bryl odpowiedział(a) na Vegga utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Nie znalazł się jeszcze człowiek, który stworzyłby uniwersalną definicję miłości. Każdy tworzy swoją, jedyną w swoim rodzaju. Bardzo spodobał mi się po pierwsze pomysł, a po drugie sposób w jaki opisujesz swoje przemyślenia. Tylko dlaczego akurat ten chory autobus? Czy tylko dla kontrastu z tym co dzieje się w duszy bohaterki? /Kochać. Co to właściwie znaczy?/ albo /Co to właściwie znaczy, kochać?/- proponuję tak. Pozdrawiam :) -
Zapach bzu odc . 2
Małgorzata Bryl odpowiedział(a) na paulka / wega utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Przeczytałam obie części. Wnioskuję, że dopiero zaczynasz pisać. Podstawowe dwie zasady na dobry początek: PRIMO: pisz o tym co jest ci znane, co przeżyłaś, albo co Cię otacza nawet w tej chwili, wówczas teksty nie będą wyłącznie martwymi opisami, a nabiorą głębi. SECUNDO: postaci mają wypowiadać się językiem, którym na przykład Ty się posługujesz na codzień. "Hej no i jak ci idzie praca, przecież mówiłam ci że masz dać znać a ja ci pomogę. Podczas tego krótkiego pobytu na wsi zdążyłam się zaprzyjaźnić z kilkoma osobami. Najbliższa była mi rówieśniczka Ewka. Szalona dziewczyna z milionem pomysłów i ogromnym poczuciem humoru. Choć taka drobniutka, jej śmiech może powalić każdego. I jest zaraźliwy." - za długo, nie komunikatywnie, tak jakby bohaterka wyprzedzała wszystkie pytania swojej rozmówczyni. Acha i powtórz sobie zasady interpunkcji. Przecinek niby taki niepozorny, ale jego brak znacznie utrudnia odbiór. Czekam na jeszcze i pozdrawiam. -
pod znakiem malachitu, cz IV
Małgorzata Bryl odpowiedział(a) na natalia utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Ten Neptun, setki spadających gwiazdek, a każda z nich inna i wygląd artystki jest mi dziwnie bliski. Chyba kiedyś przeżyłam coś podobnego :). Widzę, że narazie wszystko idzie dobrze, bohaterowie emanują pozytywną energią i wrażliwością. Dla mnie może być tak nawet do końca. Nie zawsze zaplątanie akcji wychodzi na dobre tekstowi. Ale to tylko moje zdanie i z niecierpliwością czekam na następną porcję. :) /Koleżanki były już umówione, więc postanowiła przejść się sama./- proponuję w ten sposób. Pozdrowionka -
Współczesna Arkadia (Groteska)
Małgorzata Bryl odpowiedział(a) na Małgorzata Bryl utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Na podstawie scenariusza sztuki teatralnej o tym samym tytule - Ludzie, ludzie, to już dziś! Słynna sprawa Konstantego C.! Co to będzie, co to będzie?! Sami przeczytajcie! Tylko w „Kurierze”! Ulica Główna oblana pięknym południowym słońcem. Dookoła rozlegają się szepty podnieconych przechodniów, przez które przebija się krzyk ulicznego gazeciarza. Miliony nóg równo maszerujących po chodnikach, miliony ust szeptających mechanicznie: „To już dziś”, aż wreszcie miliony zdałoby się zahipnotyzowanych oczu wpatrujących się w strategiczny punkt – gmach sadu rejonowego. Gromadzą się tłumnie przed sądem i stoją w południowym słońcu z iskrzącymi oczyma i spoconymi twarzami. Raz po raz błyska gdzieś szyderczy uśmiech tak, jakby znali już wyrok. Na sali sądowej panuje straszny zaduch. Przy suficie leniwie obracają się cztery wentylatory, które jednak nie przynoszą wymarzonego chłodu. Tutaj nawet powietrze zdało się znieruchomieć w napięciu. Nikt jednak się nie żali, wszyscy są uśmiechnięci i zadowoleni z takiego stanu rzeczy. Nagle bocznym wejściem na salę wchodzą ławnicy. Nieco przestraszeni, ale rzecz jasna uśmiechnięci. Jedna z ławniczek przyodziana w nadzwyczaj seksowną sukienkę mruga w stronę prokuratora, na co tamten mruży filuternie oczy. Po chwili na salę wtacza się spasiony sędzia i z dumą zajmuje swoje najwyższe miejsce. Przez chwilę napawa się widokiem wypełnionej po brzegi sali, po czym przybiera znudzony wyraz twarzy. - Rozpoczynamy sprawę Konstantego C. Wprowadzić oskarżonego. Na te słowa na salę zostaje wepchnięty przez parę potężnych rąk Konstanty C. Na sali rozlegają się szmery niezadowolenia i przerażenia na widok tej bladej, smutnej twarzy. Prokurator podnosi się z miejsca i mierzy oskarżonego surowym spojrzeniem. Pan Konstanty zdaje się jednak nie przejmować, ani negatywnym nastawieniem publiki, ani groźnym wzrokiem prokuratora. Jego błękitne oczy chłoną widok zielonych koron drzew za oknem, a myśli są już znacznie dalej: „Gdybym był jednym z tych zielonych liści i wiatr oderwałby mnie od łodygi, poleciałbym na pewno gdzieś bardzo daleko. Tylko co ja bym zrobił, gdyby wiatr o mnie zapomniał, gdybym spadł na ziemię?” Pan Konstanty nie wiedział ile trwał w takim zamyśleniu. Nagle znów pojawia się przed nim sala sądowa i purpurowy na twarzy prokurator, wymachujący rękami. -Wysoki sądzie, oskarżony Konstanty C. winny jest popełnienia straszliwej zbrodni. Przyznał się do działań wymierzonych przeciw rządowi, przeciw dobrobytowi społeczeństwa, przeciw demokracji- słowem przeciw podstawom naszego państwa. Przyznał się do… - tu prokurator z lubością zawiesza głos - przyznał się do bycia nieszczęśliwym! Na sali daje się słyszeć okrzyk zgrozy jednej z ławniczek, niektórzy ludzie zakrywają sobie dłońmi usta w niemym geście przerażenia, jakaś kobieta z tyłu sali osuwa się na podłogę. - Zbrodnia ta – kontynuuje prokurator - popełniona z premedytacją i bez żadnych łagodzących okoliczności naraziła na szwank jedyny, słuszny i prawdziwy wizerunek naszego narodu jako społeczeństwa szczęśliwego i pozbawionego wszelkich trosk. Nieskrywane przygnębienie oskarżonego mogło mieć daleko idące skutki dla polityki wewnętrznej i zagranicznej naszego kraju. Postawa Konstantego C. demoralizuje niepełnoletnich obywateli naszego państwa i podważa naszą wiarygodność u zachodnich inwestorów. Przede wszystkim jednak godzi w wartości, które od wieków odgrywają pierwszorzędną rolę w życiu naszego narodu: zadowolenie i dobry humor niezależnie od okoliczności. Oskarżony nie zadał sobie nawet trudu ukrycia swoich emocji, pomimo iż doskonale zdawał sobie sprawę, że jedynie ciągłe aktorstwo, zakłamanie i hipokryzja są drogą do zbudowania zdrowego i ponad wszystko SZCZĘŚLIWEGO społeczeństwa. Wobec przedstawionych faktów nie muszę chyba zniżać się do wyliczania wszystkich przewinień oskarżonego, towarzyszących popełnionej zbrodni. Wystarczy jedynie, jeśli wspomnę, że w mijającym tygodniu oskarżony nie uśmiechnął się ani razu. Nie zrobił tego nawet, gdy wujek robił mu zdjęcie nowo kupionym aparatem fotograficznym. Pozwolę sobie zaznaczyć, że zgodnie z paragrafem 13 kodeksu karnego każdorazowy brak uśmiechu podczas pozowania do zdjęcia jest sprzeczny z prawem i powinien być karany grzywną pieniężną. Wysoki sądzie, jako, że oskarżony przyznał się już do winy postaram się udowodnić, iż postępowanie Konstantego C. nie miało uzasadnienia ani racjonalnego wytłumaczenia, mogącego wpłynąć na złagodzenie wyroku. Dowiodę, że nie istnieją żadne okoliczności, które mogłyby zmusić człowieka do bycia nieszczęśliwym. Tu prokurator milknie i znów poczyna przeszywać Konstantego C. swoim iskrzącym spojrzeniem. Na sali zalega cisza, którą prokurator się rozkoszuje, a Konstantemu jest ona całkowicie obojętna. Adwokat co chwila z przerażeniem spogląda na drzwi wyjściowe, tak jakby rozważał poważnie kwestię ucieczki z sali sądowej. - Chciałbym teraz wezwać pierwszego świadka oskarżenia: pana Teodora K., z zawodu księgowego. Na te słowa na salę zostaje wprowadzony niski człowieczek w okularach. Drobnymi kroczkami z zawrotną prędkością przemierza salę i siada na wskazanym przez prokuratora krześle. - Czy przysięga pan mówić tylko, to, co jest wygodne i korzystne dla ogółu naszego społeczeństwa, a zataić to, co mogłoby przynieść mu ujmę? – pyta sędzia kierując znużone spojrzenie na zdezorientowanego świadka. - Przysięgam. - Panie Teodorze, czy jest pan zadowolony ze swojego zawodu? – zapytuje prokurator, czając się za stołem. - O, tak to zajęcie bardzo ciekawe i emocjonujące, pełne przygód i mocnych wrażeń. Każdy dzień przynosi coś nowego. Każdego ranka wprost nie mogę się doczekać pójścia do pracy. - A pańskie życie prywatne? – kontynuuje prokurator, powoli wychodząc zza stołu. - Nie mam na co narzekać. Wczoraj odbył się pogrzeb mojej żony i proszę sobie wyobrazić, nie padało! Wszyscy uśmiechają się z zadowoleniem, niektóre ławniczki nawet przyklaskują. - Ma pan dzieci? - Dwoje. Starszy Tomaszek, już niedługo wyjdzie z więzienia (tak się cieszę na tę okazję!). A młodsza Zuzia to jeszcze pięcioletni brzdąc. Ale jaka dzielna! Nawet nie pisnęła, kiedy doberman ją pogryzł… Pan Teodor przerywa i napawa się z rozmarzeniem wspomnieniami, jednak po chwili przerywa mu zasadniczy ton prokuratora. - Pańska sytuacja finansowa? - Powodzi mi się znakomicie. Jestem pogrążony w długach. Doprawdy nie mógłbym chcieć więcej. Znów zalega cisza. Prokurator spogląda wyczekująco na świadka. - A więc jest pan szczęśliwy? - Oczywiście. Prokurator obraca się na pięcie i kaczkowatym krokiem zmierza do swojego stołu, jednak w połowie drogi zatrzymuje się z szyderczym uśmiechem. - Nie mam więcej pytań. Oddaję świadka do dyspozycji obrony. Adwokat wykrzywia fizys w jakimś potężnym wewnętrznym bólu i z trudem wstając z krzesła, cedzi przez zęby: - Obrona nie ma żadnych pytań. - Wobec tego świadek jest wolny – odpowiada znudzony sędzia. Prokurator zasiada na swoim miejscu i niszczy spojrzeniem adwokata, który już prawie cały wsunął się pod stół. Korzystając z momentu wyprowadzania pana Teodora z sali, prokurator spogląda teraz na pana Konstantego. Ten jednak patrzy z rozmarzeniem w stronę otwartego okna. „Czy ten świat jest naprawdę chory nieuleczalnie? Czy umrze na znieczulicę? Blichtr, snobizm, fałsz… Przyjacielu mówiłeś prawdę, to nie do zniesienia, że nie ma rzeczy nie do zniesienia.” Postawa Konstantego deprymuje adwokata do tego stopnia, że zaczyna on krzyczeć dwa razy głośniej, a w związku z tym robi się purpurowo czerwony. - Powołuję kolejnego świadka! – ryknął prokurator, a w kącikach jego ust pojawiła się ślina. - Ależ bardzo prosimy, panie prokuratorze – odparł sędzia, ziewając. - Jest nim pan Ksawery Z., z zawodu kierownik działu zaopatrzenia w zakładzie dla obłąkanych, z zamiłowania zaś hodowca gołębi. Nagle drzwi z hukiem się otwierają i na salę wtacza się brzuchaty (choć tuszą nie dorównywał sędziemu) jegomość o połyskującej z lekka łysince i zajmuje miejsce poprzednika. - Czy przysięga pan…- zaczął sędzia - Tak, tak przysięgam - przerywa zniecierpliwiony świadek. - A jakże się pan dzisiaj czuje, panie Ksawery? – pyta prokurator, który jakby trochę ochłonął. - Dziękuję, znakomicie. Mam świetny humor. – recytuje pan Ksawery. - Z jakiego powodu? Świadek zaczyna się niespokojnie wiercić na krześle i wywracać oczami. - No, niechże się pan skupi - podpowiada zniecierpliwiony sędzia. - Czy ja wiem… - świadek robi głupie miny i drapie się po głowie. - Jeszcze raz, panie Ksawery, z jakiego powodu ma pan taki świetny humor? – pyta prokurator, z niepokojem spoglądając na sędziego. - Bo, bo, bo… - jąka świadek. - No, do jasnej ciasnej, chyba pan pamiętasz?! – krzyczy sędzia. - Acha! – wykrzykuje w nagłym przypływie weny pan Ksawery. - No, Bogu dzięki – odpowiada prokurator wywracając oczyma na co ławnicy przyklaskują z entuzjazmem. - Mam świetny humor, bo interesy świetnie idą. Nasz zakład zyskuje coraz większą popularność. Codziennie przybywają nowi pacjenci. - Codziennie – podchwytuje prokurator. - Tak, każdego dnia przybywają tysiące, setki, no właściwie to dziesiątki nowych wariatów… - Dziesiątki? - Tak, dziesięciu…No może dziewięciu. A właściwie to pięciu. Prawie pięciu. Jeśli mam być szczery, to dwóch. - Dwóch każdego dnia? - Tak naprawdę to jeden. – świadek odpowiada z niepokojem. - Codziennie przybywa jeden szaleniec, czy tak? - Ani jeden. Właściwie to nie przybył dotąd żaden. - Panie Ksawery, czy mam rozumieć, że żaden… - Tak, żaden, żaden, żaden nie został! Wszyscy uciekli przedwczoraj! – wykrzykuje w pasji świadek. - Rozumiem – odparł z zadowoleniem prokurator. - A jak się czują pańskie gołębie? - Fantastycznie! - Fantastycznie? - To jest czułyby się fantastycznie, gdyby żyły. Ostatni zdechł tydzień temu. Nastała cisza. Pan Ksawery spogląda niespokojnie to na prokuratora, to na sędziego, a adwokat siedzący nieopodal ociera zimny pot z czoła. - A więc powiada pan, że ma dobry humor? - Jak najbardziej. Czuję się świetnie! – odpowiada świadek, uśmiechając się przy tym od ucha do ucha. - Dziękuję, nie mam więcej pytań. - Ani ja – piszczy cienkim głosem adwokat i po chwili wpada pod stół. - Świadek jest wobec tego wolny. Panie adwokacie przyzywam pana do porządku – odzywa się sędzia, z politowaniem patrząc na stół adwokata. - Wzywam ostatniego świadka oskarżenia – pana Cyryla P. - Ależ on nie żyje. Zmarł przed miesiącem. – odpowiada zdumiony sędzia. - Eeee, nie możliwe, doprawdy? – mówi speszony prokurator i spogląda w swoje notatki. Po chwili wychodzi na środek sali. Wszyscy wstrzymują oddech. Prokurator nagle w natchnieniu podnosi głowę. - Panie Cyrylu, jest pan obecnie w stanie, że jak to ujmę, niebytu. Nie ma pana. Nie korzysta pan z żadnych przyjemności życia. Czy ma pan coś do powiedzenia na ten temat? W sali zalega cisza, słychać tylko szczękanie zębów adwokata. - Wysoki sądzie! Ten człowiek znajduje się w sytuacji, której nie zazdrości mu żaden z nas. On po prostu nie żyje. – mówi prokurator i głupkowato się uśmiecha – Mimo to jednak ani słowem nie uskarża się na swój los. Jest SZCZĘŚLIWY! Nagle w sali wybucha burza oklasków. Prokurator kłania się na wszystkie strony i posyła całuski do ławniczek. - Cisza! Dosyć tego! Niniejszym ogłaszam wyrok! – odzywa się sędzia, będący również pod wrażeniem argumentu prokuratora. - A, a, a…- jąka adwokat. - Czego pan chce? - pyta zirytowany sędzia. - A moi świadkowie? - Te formalności to strata czasu. Skończmy z ty jak najszybciej i chodźmy na obiad. – odpowiada sędzia. - Właśnie! Obiad! Obiad! – krzyczy ktoś na sali. - Niech już tam panu będzie. Gadaj pan, ale zwięźle i krótko – wzdycha sędzia. Adwokat pomału wstaje z miejsca i staje naprzeciwko oskarżonego. - Powołuję na świadka oskarżonego: Konstantego C. Panie Konstanty, czy mógłby pan podać powód, dla którego jest pan nieszczęśliwy? - Widzicie państwo… ja… jestem nieszczęśliwy, bo, bo… czuję. – prawie szepta Konstanty. - Co to za banialuki! – wrzeszczy prokurator. Ławniczki pukają się palcem w czoło, niektórzy na sali kręcą głowami. - Zgodzę się. I tak oskarżony jest winny. Skazuje go na karę śmierci. To go powinno nauczyć należytego stosunku do obowiązków obywatelskich – mówi sędzia znudzony do granic niemożliwości. Na sali daje się słyszeć potężny oddech ulgi, który wypływa przez okna na ulicę i przekształca się w wiatr. Wysoko, coraz wyżej wzbija się w górę. Gdzieś, gdzie nie słychać już ciężkiego oddechu miasta, leci przed siebie, jak zielony liść. Bez ograniczeń, niesie na ustach radosny okrzyk wolności. -
Turniej Mistrzów
Małgorzata Bryl odpowiedział(a) na ewan_mcteagle utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Uffff, dobrnęłam do końca, choć miejscami trudno było się skupić. Wymyślne nazwiska i niesamowite tytuły książek oraz wynalazków, choć z początku dowcipne, potem swoim nakładem zaczęły utrudniać czytanie. Masz wyobraźnię, niewątpliwie. Czasem dobrze po szeregu poważnych opowiadań trafić na taką bajkę. Bajkę, która jednak płytka nie jest i swoje przesłanie ma. :) -
Zapach gruszek
Małgorzata Bryl odpowiedział(a) na Małgorzata Bryl utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Bardzo Cię proszę, czepiaj się dalej. Bez "czepiania się" nie zobaczę błędów, jakie popełniam. -
Czytałam kiedyś felieton Joanny Szczepkowskiej "Świat według Bożenki". Tam również został przedstawoiny ten temat. Przypomniało mi się to dlatego, że Twój tekst emanuje podobnym ciepłem i zrozumieniem. Szczególnie te kasztany w obu przypadkach są tak charakterystyczne. Przepraszam, że powołuję się na tekst, którego pewnie nie znasz, ale to moje pierwsze odczucia po przeczytaniu. Pomysł na przedstawienie dobry, ale na szczególną uwagę zasługuje język, którym się posługujesz. "Jednorazówka pełna szczęścia" - :). Pozdrawiam kolorowo.
-
Zapach gruszek
Małgorzata Bryl odpowiedział(a) na Małgorzata Bryl utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Leszku, cieszy mnie Twoja pozytywna ocena. Rzeczywiście Twoi poprzednicy, a szczególnie jeden z nich, dają z siebie wszystko w pisaniu recenzji. W pierwszym zdaniu widzę trzy orzeczenia, więc nie rozumiem instrukcji. -
Zapach gruszek
Małgorzata Bryl odpowiedział(a) na Małgorzata Bryl utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Don Cornellos, Twoja ambicja mnie wprost zaskakuje. Pisać recenzję recenzji może wyłącznie człowiek, który ma za dużo czasu. Ja niestety odczuwam jego niedostatek, więc pozwolisz, że na tej uwadze zakończę swoją wypowiedź. Tym bardziej, iż gdybym podjęła temat, dyskusja przestała by dotyczyć powyższego opowiadania. -
Zapach gruszek
Małgorzata Bryl odpowiedział(a) na Małgorzata Bryl utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Vegga, piszesz, że bidul zbyt dosłownie, poczekam na przypływ nowych myśli i postaram się to zmienić. Cieszę się, że Tobie odpowiada kontras obu części, ponieważ już zaczęłam się obawiać, że tekst jest niespójny. Choć nie jest to arcydzieło, traktuję je jako nieznaczny krok w stronę jakiegoś przełomu. Żebym wiedziała jeszcze jakiego. Myślę, że następna wena twórcza wszystko wyjaśni :) -
Zapach gruszek
Małgorzata Bryl odpowiedział(a) na Małgorzata Bryl utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Don Cornellos, tylko nie pani, Małgosiu jeśli łaska. Zwykle z marzeniami jest tak, że nie da się ich wcisnąć w zaciasny uniform przeróżnych patentów. Szczególnie moje marzenia są wyjątkowo buntownicze :). Chciałam żeby pierwsza część zabrzmiała jak naturalniej. Sen nie jest rzeczywistością, dlatego brak tam jakichkolwiek reguł (w kompozycji także). Druga część jest boleśnie dosłowna. I to też zostało wcześniej zaplanowane. Doceniam Twoje poświęcenie jakie wkładasz w napisanie każdej recenzji. Serdecznie pozdrawiam. -
Zapach gruszek
Małgorzata Bryl odpowiedział(a) na Małgorzata Bryl utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dziękuję Wam, że znalazłyście chwilkę dla tego tekstu. Również pozdrawiam :) -
Zapach gruszek
Małgorzata Bryl odpowiedział(a) na Małgorzata Bryl utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dedykuję ukochanej wychowawczyni P. Tereni Tam gdzie szum w głowie wydaje się być muzyką, gdzie spokojny sen stał się codziennością, gdzie nad moją głową unoszą się przyjazne duchy. Tam gdzie stoi mój dom otoczony starymi gruszami i gdzie na zielonym ganku, w jesiennym słońcu wygrzewa się kot Szaman. Gdzieś gdzie moja mama ćwiczy jogę i parzy zieloną herbatę. W miejscu, w którym wsłuchuję się w bezgłośne stąpanie Szamana i czuję zapach gruszek, a przed snem rozmawiam z cieniami. W tym miejscu chciałabym kiedyś być. Często śni mi się ten dom z zielonym gankiem. Z takim dużym gankiem, jaki zawsze chciałam mieć. Mama ćwiczy jogę, a kot wygrzewa się w słońcu. Podobno czasem uśmiecham się przez sen, pewnie wtedy śni mi się mama. Nie pamiętam jak wyglądała moja mama, ale wiem, że odwiedza mnie w snach. Ma bladą twarz i czarne włosy. Ćwiczy jogę w ogrodzie, a za ogrodem jest stara szklarnia, gdzie kiedyś znalazłyśmy małego, czarnego kota. Potem zamieszkał u nas w domu, na ganku… Tak bardzo chciałabym mieć kota, nazwałabym go wtedy Szaman. Uwielbiam gruszki, ale zawsze wstydzę się o nie poprosić. Tu dają banany, bo są tuczące, a ja ponoć jestem za chuda. Tutaj są długie korytarze obwieszone jakimiś bazgrołami w ramkach, żeby dzieciakom nie było przykro. Tu pachnie proszkiem do prania i kapuśniakiem. Na zewnątrz mały skwerek, trzy żałosne huśtawki i zardzewiała zjeżdżalnia. To jest miejsce, gdzie światło gaśnie zawsze o tej samej godzinie i straszne paranoje latają nad wszystkimi łóżkami. Ciągły szum w głowie nie daje mi spać. Tu nie ma kotów, ani mam. Wszystkie koty chodzą własnymi drogami, ale żaden z nich nie wybiera drogi do bidula. -
Zawsze kiedy chciałam z kimś porozmawiać o moim pogrzebie, słyszałam, że się popisuję, albo chcę być na siłę efektowna. Dziękuję za to głębokie opowiadanie, jedno z nielicznych na tym forum, o którym mogę z całą pewnością powiedzieć - dobre.