Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

agnieszka sm

Użytkownicy
  • Postów

    43
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez agnieszka sm

  1. Depresjo moja wściekła, siostro zaborcza, powiedz czemu znowu nie mogę pokonać deszczu wspomnień gradu białych pocałunków, znaków czasu nieodbitych w niczyich oczach, wszędzie za dużo pustego powietrza. Łapię je jak ryba gwałtownie złowiona w sieć zachłystuję się , a nie mam całego jak mówią: balastu - krzątaniny w domowym ognisku, natłoku, nawału - dlaczego? Powołuję do życia puste słowa, oglądam się w każdą stronę, znów pomoże tylko zimno ciemnej szyby, stanę w oknie znów ...do rana. dopadłaś mnie siostro.
  2. Jakże mi miło, jesli coś drgnęło... dzieki za wsparcie, :), kocham codzienność i zwyczajność, kiedyś mogłam je stracić bezpowrotnie, walczyłam o nie ... może to i płytkie dla innych ale dla mnie i tak znaczące. Pozdrawiam, Aga
  3. Czy zawsze musi byś jakaś logicznie uzasadniona przyczyna? Dla mnie to był błysk, dedykuję kawałek komuś kto walczy z moimi słabościami, może to i niegodne niczyjego zainteresowania, ale może ktoś podobnie odczuwa.... wdzięczność. w każdym razie dziękuję za rady, uwagi i postaram się pisać... hm lepiej :) Aga.
  4. Dziękuje za rady, przemysle je, równiez pozdrawiam, Aga.
  5. widzisz, czym on był dla mnie wtedy, kiedy odchdziła najblizsza mi osoba, może nawet posągiem Boga , w którego na chwilę, tylko na chwile zwatpiłam... dziś trudno mi odpowiedzieć Pozdrawiam. śmieszna
  6. Taka rozmowa przez ciszę.... zobacz, zobacz, drobinki kosmicznego pyłu w świetle lampy nabierają ukierunkowania zawartego w refrenie piosenki na nadchodzacy tydzień - łóżko-praca-autobus- dom...( w tle moja samotność nieposkromiona). Zobacz....W całym oceanie dialogów telefonicznych, mailowych, tych w realu, ponad moimi osobnymi monologami słychać szczekajace psy z osiedla za lasem, ciężki oddech lata dyszącego jeszcze ostatkiem sił w bukiecie zerwanego wrzosu,sygnał karetki pod blokiem, helikopter, jeszcze, o ... The Wall Pink Floydów, a na parterze latino disco....Taka rozmowa przez ciszę, pocięte nożem powietrze, a cała gra polega na moich emocjonalnych głupich skokach, przechodzeniu jednego stanu skrajnosci w drugi, tylko po to, żeby sie po raz drugi nie zaangażować za bardzo. Czasem przecież wystarczy, że podmienisz jeden element krajobrazu (duszy) i zupełnie zmienia sie kierunek marszu, w stronę obłedu...kiedy niecierpliwy entuzjazm w kazdej chwili może zakończyć sie drgawkami rozpaczy. Nadwrażliwość .Groza i groteska, patos i autokompromitacja, taka rozmowa przez ciszę...zobacz...
  7. Przedmiot – łóżko zakryte biało - pułapka martwa natura - ślub z wiecznością... Jakby obejść to pnączem światła co się z Twych Dłoni plótł tak słodko jak oddech tulipanów Tylko teraz- za późno, już po wyroku... Siedzę sama z sobą jak z nikim niemo powtarzam: zdrada rozpaczliwie stawiam dzieciństwu zapomnianą miseczkę wzruszeń z posągiem targuje się O czas ostateczny
  8. Statek los... Pod powiekami Pierwsza lekka łza Przez następne noce Kolejne białe Coraz cięższe marzenia Możesz umrzeć jesli im sie poddasz... Dwanaście łez Miliardy chwil Ruch niedostrzegalny i powolny... Zetrzeć... Każda z tych łez to marzenie, któremu mówię żegnaj, zanim za bardzo stanie sie niezbędne, zanim zapragnę, żeby już nim nie było, żeby je zmaterializowac, oswoić, dotknąć. Usypiam je, zamykam w sobie. Perfekcyjna robota , jubilerski majstersztyk, na zewnątrz małe perełki, a w środku głęboko, głeboko... Szczera gra dla jednego widza, wirtualna rzeczywistość, kołyszesz głową w takt melodii, czasem unosisz brew z ironią. Najcięższa łza dla dziecka, miałam być dla niej zawsze, a wraz z nią odeszły wszystkie córeczki, których nie miałam... Następna - patrz w tej moja ziemia, moje życie, kiedy odszedł zakochany śpiewak i skończyło się nagle...Jeszcze inna łza dla przyjaciół, których pragnełam , a uśpiłam ich wszystkich tamtego wieczoru, grając w słowa z Nim, w nim widziałam wszystkich moich przyjaciół... Dalej- żegnam łzą zdumienie widząc swoja wolę życia ponad tym czasem przeszłym... Kiedy sie obcesowo pochylasz nade mną, kiedy cały mój swiat nagle gotowa jestem oddać Tobie, to juz łza na pożegnanie tej dziwnej, nieoczekiwanej radości, która mam w sobie z każdym Twoim słowem, z każda zaczepką. Widzisz... znasz już teraz je wszystkie, znajdziesz je we mnie, jedną po drugiej, uspione, nieruchome, zaklęte, zatrzymane na zawsze, znaczące kurs tej mojej podróży, która nikomu...nikomu jeszcze... poza Tobą nie wypłakana.
  9. Zakładam Sukienkę Z pajęczego zmierzchu Drżącą lękiem Na spotkanie z Tobą Stoję Po kostki W wodzie Cała ... Jak jestem Niepokojem Nikt ... Nie widzi Świętego momentu
  10. Dzień 1 Wciśnięta pomiedzy liczby drwiąco patrzące na mnie ze sterty badań numery nip, pesel, liczba dzieci ,numer konta, wiek, lata pracy, wysokośc zarobków...Tak sobie siedzę... ja mam to wszystko tylko zamknąć w klamrę rzeczowego podsumowania, przeliczyć, sprawdzić i odesłać z powrotem... Mój wytarty humanizm siedzi skulony na fotelu, czuję jak przewierca mnie niespokojnym wzrokiem. Za chwilę wrzesień: nowe liczby, nowe dzieci, oceny- liczbowe wskaźniki wartości, średnie wypadkowe losu wyliczone z moich godzin zamkniętych w czterdziestopieciominutówki zajęć i piątki przerw, liczba na kwitku od wypłaty, substytut szcześcia, potwierdzenie celowości istnienia. Nieunikniony, nie do obejścia, normalny... Ja w tym... szara sukienka, wreszcie naprawię okulary, zetnę włosy na pożegnanie lata i wszystkich opisanych śmierci, spiłuje wszelkie nierówności wzruszeń, kupie nowe kosmetyki ugładzę moje wariacje. Hm... wielki bałagan wkoło, wyciagnięty rysunek ( 17 5 2001 - aha już wiem!), profil twarzy w półcieniu, scenariusz rzucony do kosza.... dzisiaj nad ranem zachmurzony dzień, otwarte drzwi, ślady romantycznej kolacji (juz z przeszłosci)...W głowie jesień urodzinowa, data w kalendarzu.... tyle zamieszania wokół pustki wokół ZERA w sobie. Ot i cała prawda, o której nie umiem rozmawiać, której sie wstydzę jak brudu za paznokciem, jak papierosa ukradkiem wypalonego bez zaciagnięcia się, która mnie obchodzi jak cudzysłow w Twoim powitaniu... Dzień 2. Pomiedzy nami cienka ściana powietrza, moje sińce pod oczami od tego porzadkowania życia innych bilansowania danych intymnych cudzych i własnych. Moje czarnowidztwo. Twoja twarz nieodkreślona wcale od reszty żadną grubą kreską.... Twoja twarz, ile tam ma ma właściwych półcieni, w zależności od natężenia światła w moich oczach... Twoja twarz ze wszystkim, co jej właściwe. Znużenie wlewa sie we mnie jak ta kolejna kawa dzisiaj dzień pełen po brzegi. A teraz wreszcie koniec, koniec liczenia, poprawek... Pomiędzy nami cienka ściana powietrza nabiera wymiernego kształtu. Jeśli to powietrze jest grubą kreską to rzczywiście formą wyrazu i jednocześnie teorią dzieła ( czytaj: życia) staje się bezkształtny bezład i ruch, tylko ruch czasteczek zapatrzenia w siebie, we własne ja i nic wiecej. Pomimo błędów, złamania kolejnego szczebla drabiny i upadku - wrzucenia do kosza mojego pisania, wierzę że tak nie jest, że opłaca sie być , iśc, próbować sił, wierzyć w coś, znienacka kląć i płakać, puszczać szelmowskie oczka, nie odżegnywac sie od niczego zdecydowanie... Tymczasowośc jest pod mianownikiem pod brakiem tytułu, nieśmy ją poprzez cienką ścianę ... Dzień 3 Chciałabym być o trzy noce dalej ... Dalej od Ciebie. Pożałować niepotrzebnych słów... Nieznośna lekkość bytu zaczyna niespodziewanie płakać.... Chcę ja obejść, zapomnieć. Wychodze z domu, niebieski kolor nadziei na zwyciestwo, torebka bez tożsamości i charakteru. Zdarte obcasy kiedyś butnej ( dzis na butach, nisko jak nisko) zasadniczości stukają szybko( może sie wstydzą)? Nic to... ide. Jednak niesmak perfekcyjnej powierzchownej recytacji pozostaje na czubku języka. Badam smak...Ciężkość powiek. Ta niespokojnie niedojrzała uroda dzieciecej swieżości zdradliwa u kresu rozkwitu.... Delikatność chorobliwa rozszerzonych źrenic. Szybkość słowa i dramatyczna leniwość myśli. Bóle serca, gwałtowne skoki nastrojów, ciśnienia... Powietrze, z którym tańcze, w którym gram i walczę. To co mam... Zamknij w dłoni kwiatu płatek... Tyle w tobie piękna.... To, co w nim zobaczysz.... Wszystko było nie tak i to - nic nie znaczy
  11. Poprzez ciszę wieczoru wyciągam dloń wykonałam wszystkie moje rytuały z obowiazkowym spacerem po lesie ma sie rozumieć Wynurzam sie zatem w pierwszej odsłonie naga dloń nimfy zawieszona nad klawiaturą biała jak szyja łabędzia atłasowa skóra ręki szyi sukienka mnie nie okresla jest czarna jak noc tonę w niej gubię ostrośc konturu zdecydowanie kształtów Na razie niedopowiedzenie rąbek czarnej koronki wyznacza kierunek spojrzenia sprawdzałam to pare razy, zawsze niezawodna metoda ramiączko miekko zsuwa sie na przedramię poprawiam je zniecierpliwiona to jeszcze nie teraz za wcześnie dopiero pierwsza odsłona przed Tobą .Jeszcze nigdy nie obnażałam się tak i nie jest to chyba żadna prowokacja z mojej strony? Zdenerwowana, owszem, stróżka potu drżąc spływa drogą w dół od srebrnego wisirka z łezką miedzy piersiami i głębiej, dalej dotykam skroni, kosmyk mokrych włosów przylepił sie do skóry, zagryzam wargi (jak gorąco ) splatam ręce nad głową w blasku nocnej lampki ( księżyc hm podręczny) przeginam się w tył linia nos usta podbródek szyja ciekawy profil cienia delikatny łuk ciała napięta cięciwa pętla zmysłów skumulowana w jednym krótkim przyspieszonym oddechu nagość niewypowiedziana pierwsza pierwsza odsłona Dodaj mi odwagi... Odsłona druga: jest popołudnie parno sennie leniwie przewracam się z boku na bok co ja mam jeszcze z tej niewinności hm chyba to niespełnienie roztrzepotanych skrzydeł motyla. Ciało jeszcze pamięta nocną scenerię zdarzeń bezsenność otuliła je lepką mgłą zmęczenia tego dobrego od którego może być tylko lżej. Kontur robi sie wyraźniejcszy nalany swiatłem dnia Nabiera dziennej wymiarowości konkretności cieżkości godzin Kolor sukni cielisty naturalny jak zawsze nieagresywny na dzień jakby piasek złotawy z pustej plaży Snuje sie po nim pachnąca czerń nocy po raz pierwszy tak zmysłami odczutej więcej - wypowiedzianej Tobie Włosy przeszkadzają wpadają w oczy dziwne jakoś zawsze je zwiazuję Może teraz chce zasłonić niewyspane zawstydzone troche za zielone ostatnio spojrzenie nic sie nie stało mała Kilka słów wystukuję ramiona pochylaja sie nad biurkiem jak nad kochankiem kosmyk laskocze w szyję drętwieję i nagle czuje całą siebie każdy centymetr skóry każdy zakamarek powieki przyciskam do policzków rozchylam wargi dłoń co poprawia niesforne włosy tulę w zagłębieniu obojczyka załamanie łokcia luk tryumfalny piersi krzywizna biodra zapalają się Gwałtownie sztywnieje kregosłup napreża sie skóra na brzuchu Zimny ruch powietrza przez okno znienacka chłodzi przywraca do przytomności i skad ta niewielka łza na policzku jakby ślad po pocałunku milczącym szybkim za wcześnie za wczesnie znużonym Dotykaj mnie słowem Daj mi rekę poprzez milczenie pomimo milczenia i poza nim proszę
  12. Weź mnie głęboko źrenicę oka jasną zanurzaj w rozchylonym kielichu mojej cielesności Przyjmij spowiedź chorego gołębia oswajaj samotność Tyle możesz Dopóki jeszcze nie skoczyłam w wariacje O Tobie
  13. Jesli chodzi o zachęte i za plusik na początek to dzięki bardzo, jesli o ciąg myśli i skojarzeń jakie we mnie budzi tym razem zapałka bez dziewczynki to słuchaj mojej historii: tańczące cienie... powietrze wzbiera namiętnością gorąca tancerka i stonowany wirtuoz życia Moja zasuszona róża ironicznie odwróciła ode mnie swoje oblicze...patrzy jak urzeczona... cóż nie pierwszy to raz...w zachwycie urąga mi swoim bytem niezależnym...Trze sie w proch zasuszony kwiat...i tak naprawdę ... juz po tym... najbardziej żal mi dziecka które we mnie umarło... sic... na zakręcie wypalona zapałka... cała otoczka papierosowego dymu...sic Pozdrawiam, zagladaj do mnie. Aga.
  14. Confiteor mówi: taka sobie impresja bardzo się jednak nie wysiliłaś debiut nie debiut ale popracować trzeba pozdr Jasne bede pracowć wytrwale, dzieki za pierwsze komentarze, pozdrawiam, Aga
  15. Powietrze robi sie rzadkie, przepuszczone przez filtr z purpury, rozpiety na niebie. Zasypia królestwo mar nocnych, o których wiem tylko ja, zasypiają diabły w najciemniejszych katach pokoju, wyczerpane namiętnymi orgiami z nocą. I ten szelest anielskich skrzydeł. Budzi mnie ruch rześkiego powiewu, staję w oknie. Miga ekran nie wyłączonego telewizora. Ubranie , znak wczorajszej rzeczywistości panoszy się w chaosie wyłaniającego sie z mroku pokoju. Czeka na moja dzisiejszą decyzję. Ruch brwi zdziwiony: to ja jeszcze zakładam taką bieliznę? Nikły uśmiech, jakby wspomnienie przebiega po twarzy. Wzruszam ramionami, kulę się, chłodno. U progu tego dna dzisiejszego moja zaróżowiona od wschodzącego słońca ( czyżby?) twarz. Jeden jasny punkt odniesienia. Dziwny ciag czasu... dziwny urlop, rozpisany tylko na jeden instrument. Świta. Tyle dziwnych rzeczy ostatnio robię...Choćby korekty, łapanie zaplątanych w tekst błędów. Biorę się za to z zaciekłością. Szósta rano, siadam, stos maleje, palce robia sie papierowe od bebnienia w klawiaturę. Nowy dzień przychodzi jakby lżej, coraz bardziej naturalnie, zarys poduszki odciśnietej tylko na kształt mojej głowy juz oswojony. Jeszcze raz spogladam w okno w strone wschodzącego słońca...
  16. Zakładam Sukienkę Z pajęczego zmierzchu Drżącą lękiem Na spotkanie z Tobą Stoję Po kostki W wodzie Cała ... Jak jestem Niepokojem Nikt ... Nie widzi Świętego momentu
  17. Perspektywą Jest rozmowa dwojga Jestem Cichym Obserwatorem wzruszeń napieć twarzy Perspektywą Jest punkt Odniesienia - niepokój Czas Ich sobie Samym Zostawić
  18. Pojedyncza kropla Ciężka prostokątna Nabrzmiała upałem Duszność serca Mocno pachnie ziemia Stoję Zmywam z siebie Deszczem Całą żałobę dnia Dudni serce Kropla rozpryskuje się Na twarzy Ciężka prostokątna Jak sumienie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...