Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Lea Len

Użytkownicy
  • Postów

    89
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez Lea Len

  1. Jak rozedrgana struna
    Wdzięczna smyczkowi
    Za życie
    Przeistoczę ci świat
    W capricco

    Nie przerywaj koncertu
    Czy słyszysz
    jak bardzo staram się
    Dorównać
    Mstrzowi Stradivari

    Pod twym dotykiem
    wydam z siebie dźwięk
    W eterze
    Najsłodszy

    Niech publiczność szaleje
    znikniemy w tym szaleństwie
    W fermacie forte
    Ty i ja

  2. czekanie
    na ten jeden moment
    przywołuje to
    co już za nami

    toniemy w kolejnej
    szklance coli
    lepkiej od porównań
    oceniając to
    co było

    i iskrzy się przez chwilę
    w twoich oczach
    interpunkcja uczuć

    chcę głośno krzyczeć
    TAK
    TAK
    TAK


    lecz milczę
    wbrew sobie
    wbrew tobie
    wbrew nam

    gasną latarnie
    szarzeje nastrój
    szklanki po coli puste

    wstajesz
    mówisz cześć
    nie patrząc na mnie

    a ja bezgłośnie
    niewidocznie
    wyznaję ci
    miłość

    i przeklinam siebie

  3. Otulając się
    własnym oddechem
    oddaje się w pokorze
    zapomnieniu

    Wpatrując się nieśmiało
    W iskrę nadziei,
    liczy, że los podaruje jej
    jeszcze kilka chwil

    Zapomniana i wsłuchana w zmierzch
    bezradnie szuka w ignorancji czasu
    porwanych wichrem
    okruchów życia

    Akordy niegdyś namiętnych uczuć
    przenika chłód

    Szara obcość własnej twarzy
    zwalcza skutecznie
    kolor

    Obojętna gorycz rezygnacji
    to nowy wymiar
    nadający kształt
    teraźniejszości

  4. W krnąbrnych przestrzeniach
    liczby wyzbyte wymiaru
    przykuwają pragnienia
    ciszą własnego istnienia

    płoną groźnie
    w światłach natchnionych
    dotykając boleśnie źrenic
    w złowieszczym tańcu

    żądając w okupie skupienia
    zagłuszają rytm twego serca
    otwierając wirtualne paszcze
    pożerają twój mały intymny świat

  5. gdy mnie twe oczy spętają
    idę pewnie, śmiało i zuchwale.
    Nadzieją schlebiasz i pociechą gładzisz
    urodą rzeczy to błysk przelotny

    uciszasz drżenie i mój ból,
    w myślach swych wielkie nadzieje gotujesz,
    na skrzydle swym nosisz w obłoki
    odbiciem ładu który podejrzewam

    jak wtedy kiedy mówiłeś, że umiem
    omijać wszystko, nawet samo życie.
    nasze okrzyki są różne.
    płuca nauczą się oddychać spokojnie

    zamiast fałszywych pocieszeń bezruchu
    wyjdziemy poprzez oczy sieci w odwrotnych kierunkach
    Już tyle lat minęło a w lustrze w które patrzysz
    Jest uwięziona kobieta, która ceruje obłok pamięci.

  6. Deszczową łzą
    spłynę
    po twej twarzy

    ukryję się
    w cichym szeleście
    liści
    pod twymi stopami

    zaiskrzę sięi
    na moment
    tęczą
    w kropli rosy
    na pajęczynie
    utkanej
    przez pracowitego
    mistrza
    w niecnym celu

    zaczerwienię się
    cisem i głogiem
    na twój widok

    pojawię w ciszy
    bezsennej nocy
    na kartkach książek
    którymi nadaremnie
    przywołujesz sen

    mgiełką pary
    wynurzę się rano
    z twego czajnika

    herbatę osłodzę ci
    niebieskim migdałem
    nadając bytowi twemu
    nieznośną lekkość

    a wszystko to
    po to tylko
    byś razem ze mną

    tu i teraz
    nie odkładając
    na jutro
    ni na przyszły rok
    ni na przyszłe życie

    pobujał się w obłokach
     
     
     

  7. bo o to tylko chodzi
    by w godzinie złej
    pobujać się choć chwilę
    w obłokach
     
    wznieść się na moment
    nad wszechrzecz przeokrutną
    zapomnieć, zamknąć oczy
    na istnienie w niej
     
    niech zabrzmi choć przez chwilę
    anielski chór
    niech przedsmak wszechistnienia
    wyzwoli z pęt
     
    a wtedy wszystko to
    co w głębi nas
    w ukryciu tkwi
    pofrunie skrzydłem ptasim
    w przestworza
     

  8. chmurzasto ciężko szaro
    toczą się ociężale
    słowa w poszukiwaniu
    lekkości

    co krok to kałuża brudnych spraw
    chlapu chlap odciska piętno
    na delikatnej bieli
    uczuć

    zbrukana ohydą chamstwa
    myję co chwila ręce
    licząc na
    cud

    gdzie ten słoneczny uśmiech
    atrybut kobiecości
    miękkość i aksamit
    dłoni

    zostały w walizce
    zapomnianej na którymś tam z kolei
    etapie
    życia

    głosy najbliższych
    leczą telefonicznie
    jak mogą
    rany

    cena za iluzje
    jest słona
    obojętność miast czułych
    objęć

    zniecierpliwienie w głosie
    tego,
    kto jeszcze tak
    niedawno....

  9. Na dnie twych oczu
    Wyleguje się leniwie
    odpowiedź

    Skąd ta pewność
    że odkryję ci wkrótce
    otchłanie tajemnic

    W pogoni za ptasim gniazdem
    Zgodzę sie z tobą
    że rzeki leżą na wznak

    W pierzastym puchu
    Zachłyśniemy się nadzieją
    Że tym razem
    Jej nie zabraknie

    Wyblakłe kontury
    Wypełnimy świeżością
    Ścieżek prowadzących
    Do wiecznego uwikłania

×
×
  • Dodaj nową pozycję...