Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Zofia Magdalena

Użytkownicy
  • Postów

    36
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Zofia Magdalena

  1. ten pan co woził powietrze wahadłowo stąd tam i tam stąd wdychając mgiełkę superlight szeptał że kukułki płaczą mlekiem dom nie przysuwa się do mnie samotnie może dlatego tak kocham doń wracać nie lubię odwiedzać bez zapowiedzi i nienawidzę wizyt niezapowiedzianych wszystko poukładałam w mym życiowym nieładnym gdy mam ład-nie w nieładzie niczego mogę znaleźć serdecznie przepraszam kukułko że pijam tylko wilgotną herbatę
  2. trzeba umieć czytać, a nie "czytać"! oczywiście, że chodzi o Wałęsę. nie czujesz bluesa. Pozdro!
  3. dzisiejsza młodzież jest TRU! dna dosięga głębin szerokiej ortografii dziwny ten szpital gdzie nikt nie umiera na ścianach nie ma kropli potu (wódki) a ja z tak zwanego sidiplejera odtwarzam Black Sabbath i z pamięci bliskich nie dam się zanglicyzować! serdecznie przepraszam za moich rówieśników że nie wiedzą gdzie się okoliczność zbiega i że dla nich bohaterem jest Walensa z obrazkiem w klapie marynarki wykątowane na czterdzieści pięć stopni zjeżdżają po schodach dzieci nowej ery mówię: odpieprzcie się ode mnie a mimo to łapię wyciągnięte ręce siedząc najwyżej z dwie godziny przekonsumuję trzecią pointę
  4. nigdy zdarza się tylko dwa razy na początku świata i w środku tygodnia kiedyś zostały swetry po ptokach noc cudzołoży zmywając światło z moich warg zawsze wiem czego unikać i jak palić powietrzem wrogów niegdyś spałam pod gwiazdami dzisiaj płaczę bo ktoś zgasł
  5. w tytule oczywiście zrobiłam literówkę. powinno być 'magnifikat I coca cola...' . dziękuję za komentarze - ostatnia strofa jest uosobieniem mnie (zresztą jak większość tego, co stworzyłam). a wydłubanie skroni to przejaw nienawiści. pozdrawiam serdecznie
  6. Już czas spojrzeć prawdziwej pannie w oczy zlustrować jej twarz i wydłubać skronie Sprowadźcie na ziemię ludzi co zbłądzili i częściej niż trzeba spoglądali w dół wiem, że to może być zaskoczeniem ale ja też odmawiałam różaniec
  7. Kiedy na świat spadnie ostatnia kropla światła podcięte skrzydła błysną w świetle spalonych słoneczników ptaki mają to do siebie że odpływają nawet kiedy tchnienia brak nie płacz królewno ziemia nie musi być okrągła czasami grudki się zdarzają pogwizdywanie na trzy czwarte nie zawsze zbawia ode złego
  8. Będziemy czuć jak ściana się poci i widzieć drobne kropelki płynące jej uszami Będziemy pieprzyć się i słowa pogwałcać reguły wszelkiej demokracji po równo rozdawać laury trzy dla mnie po dwa dla was
  9. a potem wszyscy twierdzą, że to tylko tym nieletnim wszystko się z analem kojarzy. nie - tytuł miał być właśnie taki. z podreśleniem na niebo.
  10. rozpuściłam myśli i spięłam w kok z fantazją niech mi tylko nikt nie mówi że nadal są nieuczesane rozpieściłam je gorącą czekoladą w kolorze mokka (aromat cynamonu) w cukrze obtaczane wyrzuciłam w głąb pustyni gdzie słodyczy w bród wypuściłam i po prostu odfrunęły jestem pewna że nie wrócą na noc
  11. mam dopisaną drugą część, z której jasno wynika kim jest autor. za jakieś 48h możesz się tego dowiedzieć. jeśli oczywiście Cię to interesuje. Pozdrawiam.
  12. A cóż pan tak na tej ławce siedzi, drogi panie? Nie szkoda panu dnia na egzystencjonalne pierdoły i zamartwianie się jak to będzie jutro? Bo widzi pan - ja tu jestem już dość długo. Można powiedzieć, że znam tu wszystko i wszystkich. To jest moja ławka, a pan bezczelnie się dosiada. Co? Dobra, cicho. Nie to mam na myśli. Bo widzi pan, świat się kręci. Zastanawiał się pan kiedyś nad egzegezą słów kiedy ma się na myśli zupełnie coś innego? Ja tak mam dosyć często. Od kiedy nauczono mnie rozumować i pokazano to miejsce, jestem tu codziennie. Na tej ławce. Patrzę w ten sam krajobraz, żując gumę o tym samym smaku. Kiedyś odnajdę swoją drugą połówkę. Wie pan, ludzie w tym wieku co ja myślą tylko trzymaniu się za łapki i tym podobne. A mnie to na razie nie interesuje. Ja mam swój mały świat. Ławkę, tak właśnie tą. Zawsze siedzę po tej stronie. O! Kaczki! Lubi pan wiersze? Ja tak, ale tylko te, które mają w sobie cząstkę mego umysłu. Przepraszam, która jest godzina? Ach tak, pięć po dwunastej. Zwykle jestem tu do czternastej dwadzieściatrzy, ale dziś chyba zrobię wyjątek i zostanę dłużej. Nie przeszkadza panu, że tak ciągle mówię? To dobrze. Potrafię tak długo ciągnąć monologi. Życie mnie tego nauczyło. Że co? Że młodo wyglądam? Ależ co to ma za znaczenie drogi panie. Czy mam lat piętnaście, czy dwadzieścia, czy nawet dwadzieściadwa, to cały czas jestem tą samą osobą. Tylko, że rosnę. Wzdłuż i wszeż. Mam inny kszałt, lecz osobowość wciąż ta sama. W szkole? Dziś sobota. W soboty nie chodzi się do szkoły, to nie czasy PRLu. Lubi pan truskawki? Ja bardzo. To najdelikatniejsze owoce. Może jeszcze poziomki, ale tych jest bardzo mało. Za to truskawki. Jestem ich niesamowitym smakoszem. Jeszcze nie kosztując potrafię ocenic, czy ten czerwony stożek nadaje się do jedzenia. Niesamowite jest niebo jedenaście po dwunastej, nie sądzi pan? W ogóle uważam, że niebo za każdym razem jest cudowne. Chmury przypominają watę cukrową. Nie lubię jej, więc nie lubię i chmur. Chociaż obie ładnie wyglądają. Jutro tu nie przyjdę, nie mogę. Niedługo wyjeżdżam z tego miasta i więcej tu nie wrócę. Rodzice uważają, że źle ono na mnie wpływa. Dlaczego? Przecież ja lubię swoją ławkę... Drogi panie, mam prośbę. Mógłby pan odpierdolić się na dziś od mego miejsca? Od jutra będzie tylko pańskie.
  13. Siedziałam na krześle w kolejce do Stwórcy bo czułam że chce mnie widzieć od wczoraj i przypatrując się w całkiem nagie ściany czułam się furiatką o całkiem zdrowych zmysłach Nagle ktoś zajął miejsce po lewej a ja nie zerkałam bo to tak niegrzecznie kącikiem oka jednak dostrzec można że chcieliśmy spytać prawie o to samo w końcu nadeszła moja pora pojęłam istotę pomarańczy i zapukałam do drzwi Stwórcy stał przy sztaludze a pokój cuchnął terpentyną za cztery łzy chciał dać mi talent wybacz o Panie nie mam drobnych
  14. Graliśmy na śmierć i życie rzucając monotonnie kółka i krzyżyki. Odrzucając względne paradoksy odpychając ten głos i ton. A przecież ktoś musi wygrać. Tylko kto? Wszystko co na dzisiaj było załatwione już zostało. Lubisz grać o nicość? Stosik kartek już jest w piecu jeszcze kości nam zostały, które cierpko łzawią krwią. A gra trwa. Wciąż i dalej.
  15. pół łyżeczki.albo i trzy czwarte. choć trochę talentu ;) naj, naj pointa
  16. to 'dwajścia' użyte celowo. Pozdrawiam.
  17. W domu wciąż krzyczy zapach truskawek że świat wśród przypadków szuka zagubienia Kiedyś w winnicach zbierałam winogrona i kaleczyłam liśćmi palce z białych owoców czerwone wino Czy to był wpływ jakiegoś E stosześćdziesiąttrzy? unosząc ton mojego głosu ciszą zabijam komarzyce Jedna przytknięta do mej żyły a może to tętnica wszak z nich jeden pies Mogłabym zabić to stworzenie jednakże we mnie skrupuł zadrżał Wszakże w niej płynie moja krew. dlaczego świat tak pachnie? za słodko tu dla mnie poszłam rysować kreski na wodzie czarną świetlistą kredką do oczu i nawet ładny wyszedł mi rysunek i wmawiam, że kogoś przypomina Na mym zegarku wpół do trzeciej druga i minut dwajściasiedem niegramatycznie plotąc zdania Na szufelkę zgarniam szkło
  18. Całkowicie bez wartości grom z nieba jasnego wznosił się i spadł. Cholera go wzięła Ktoś długo płakał lecz... kimże był? Spod gwiazdy ciemnej czy z piekła gdzie chęci dobre na wieszaku wiszą. Można by było z nich wykręcać, bo jakiś człeczyna umyślnie lał wodę. A na pustyni ludzie umierają z pragnienia schodzą z pierwszego na plan drugi co równe siedem sekund, ale tylko wtedy gdyby ich selekcjonować. a przecież oddychamy tym samym powietrzem
  19. "Ballada o niebieskookim gnojku" Nie wolno było w prawo nie wolno było w lewo skręcił w tył w uliczkę zatracenia Pełno było osiedlowych burdeli chciał myśli rozdziewiczyć w sposób zdatny do spożycia Dusić dziesięć minut pod okryciem nocy Nim krew spłynie nim wyblakną karty Czym będziesz grać gdy wyrok zapadnie? Spierdoliłeś sprawę tak... profesjonalnie choć innego słowa można użyć Dobrze wiesz że słowa wsadzić możesz sobie w dupę i bardzo zręcznie to robisz - trzeba oddać chwałę Mistrz analnego uniesienia zamilknie nim noc zawyje. Przynajmniej nie splatasz zdań ni trzy po trzy ni pięc po osiem Gratuluję naprawdę gratuluję i zaprawdę powiadam że kiedyś świat podbijesz Albo podpalisz słomianym zapałem Zasłyszał kiedyś wiersze (w domyśle erotyki) i się mało nie porzygał w zasadzie było to uargumentowane autopsją Ale to chyba tak nie przystoi rzygać na środku ulicy Tak więc stanął przy osiedlowym burdelu nawdychał się opium powoli odpływał nagle łódka trzasła Zgwałcona dusza totalny ból głowy Profesja oparta o balustradę dumy W niebieskim okamgnieniu w krzakach znalazł odniesienie Zupełnie zaślepiony nieumyślnie lecz z premedytacją mordował poprzez ignorancję. SMUTNY KONIEC w tle piosenka o miłości kurtyna
  20. 'zawsze' jest niejednokrotnie nadużywanie w większym stopniu niż wspomniane przez Ciebie 'nigdy'
  21. To było jakiś czas temu. Byłem jeszcze małym budziczkiem. W zasadzie to wielkość ma się nie zmieniła, ale jednak to doświadczenie... Taaaa. Pamiętam, jakby to było wczoraj - ktoś zdjął mnie z półki. Byłem dumny, że to właśnie mnie, a nie inne, dotąd nieeksploatowane budziczki ktoś włożył do koszyka. Byłem czerwony, kwadratowy i miałem cudowne, plastikowe guziczki, wajcheczki i różne dziwne cudeńka. W zasadzie nie wiedziałem do czego służą, ale bardzo budzikowato wyglądały, czyli tak jak powinien wyglądać nowy zegareczek. Nigdy dotąd nie słyszałem swego brzmienia, jednak jakiś wewnętrzny głos mi mówił "pięć sześćdziesiąt, proszę", ale może to nie o to chodziło. W końcu ze mnie był mały budzik, więc skąd miałem wiedzieć co, co oznacza. Byłem dumny z tego, że tkwiłem w torebce z jakimiś innymi przyjemnie pachnącymi rzeczami. Chociaż mam wbudowany zegarek i powinienem wiedzieć ile tam siedziałem to niestety byłem małym budziczkiem, który tego nie wiedział. Dla mnie były to całkiem przyjemne chwile. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy (tak kiedyś usłyszałem - jeszcze w sklepie). Postawili mnie na parapecie jakiegoś okropnie żółtego pokoju. Gdy nikt nie patrzył, podbiegł do mnie jakiś pomarańczowy stwór na czterech nogach, którego nigdy w sklepie nie widziałem. Miał długie nitki na twarzy, całkiem sztywne. Powąchał mnie i zbliżył jedną ze swoich kończyn. Zleciałem na podlogę i właśnie wtedy usłyszałem pierwszy raz swoją melodyjkę. Stwór uciekł, a do pokoju wpadła moja właścicielka. - ty cholerny kocie - usłyszałem - jeszcze raz wejdziesz tutaj to pożałujesz! Dzień dobiegł końca. Nastała noc. Było zimno, ale nikt nie pomyślał żeby włożyć mi kubraczek. Wzeszło słońce, a ja - niczym dostojny kogut zacząłem śpiewać swoją melodyjkę. Nagle! PAC! ale nie przejąłem się, śpiewałem nadal. PAC! to już drugi raz, teraz wyłem, lecz.... oderwałem się od podłoża, zawirowałem... TRACH! wylądowałem na przeciwległej ścianie. Kilkanaście chwil później na osiedlowym cmentarzysku budziczków. Po co wam to opowiadam, moi drodzy? Żebyście wiedzieli jak to, kurwa, trudno być budziczkiem!
  22. Tępym spojrzeniem jak dziecko alkoholika myśl moja rząda płomyka lecz kto się stanie krzemieniem? "Kości zostały rzucone" - tak Juliusz Cezar powiadał Kto mu imię nadał? I kiedy one zostały stworzone? Kłamiemy ciągle przed sobą sami co chcemy osiągnąć? za nitki ktoś musi pociągnąć niczym marionetkami. Na co się zdają modlitwy kłamliwych?
  23. Chciałabym, choć raz, bez wahania postawić kropkę na końcu zdania Lecz niestety, z mego zadumania wśrod mnie się kłębia tylko znaki zapytania Chcę posiąść sztukę uwodzenia kropek i opuncji Chcę zaznać zbawienia od czcigodnej interpunkcji Lecz Ty nie chcesz chcieć, więc odejdź precz! Koniec (i kropka).
  24. brawo! pierwsza osoba, która zrozumiała przesłanie. Lustro też ma oczy. Problem polega na tym, aby je dostrzec. Pozdrawiam ciepło.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...