To, że bieda „jest rzeczą fatalną” jak najbardziej jest prawdą, ale że czyni człowieka normalnym to chyba bzdura. W ogóle to najpierw należałoby odpowiedzieć sobie na pytanie: Co to znaczy być normalnym? Takim jak większość? Jeśli taka jest odpowiedź to faktycznie bieda czyni normalnym...
Znam wielu ludzi biednych i jakoś nigdy tego nie stwierdziłem. To, że człowiek musi sobie "jakoś radzić" nie czyni go ani bardziej myślącym ani bardziej rozwiniętym, najczęściej ogranicza go mentalnie i fizycznie do "podołka”, w jakim się znalazł.
Tak, w ten sposób jednostki bardziej wrażliwe odpadają i pozostają jedynie ci „normalni”, którzy bardzo szybko dochodzą do wniosku (prawdziwego), że bogactwo buduje się na czyjejś biedzie. To takie typowe i przykro mi, ale płytkie pojmowanie słowa „charakter”, które w tym przypadku powinno być zastąpione pojęciem: odporność a ta zasadniczo jest tym większa im gorszy jest właśnie charakter człowieka.
To samo czyni tak zwane bogactwo czy też zamożność, a żeby było zabawniej to nie jest prawdą, że bieda ogranicza nas jedynie fizycznie to samo dzieje się ze sferą mentalną człowieka nawet duchową. W jakiś przedziwny sposób te dwie sfery: fizyczna i niefizyczna są ze sobą powiązane i trudno im istnieć odrębnie. Osłabienie jednej z nich wcale nie wpływa korzystnie na drugą raczej może zmotywować do ucieczki ze świata, w jakim się znalazła osoba lub pogrzebać sny o wzniosłości. Heh.
Jednym z drobiazgów jest miejscowe wino itp., niezbyt konstruktywne aspekty biedy...
Czy zadowolenie z drobiazgu, jakim jest mikser do ciasta naprawdę jest niezwykłe i niezbędne? Czy to naprawdę kształtuje świat? Raczej wydaje mi się, że brak pewnych "pierwiastków" jest motorem napędzającym cokolwiek. Czy gdybyśmy cieszyli się aż tak bardzo z tego wszystkiego, co nas otacza to ktokolwiek odczułby ochotę do wynalezienia koła, czy też kija do obrony i polowania? Wydaje mi się, że takie uwielbienie drobiazgów skończyłoby nasze istnienie bardzo szybko. Nie byłoby wtedy powodu by się nad tym rozwodzić.
A to czy ktoś się zachwyca ptaszkami w parku czy lesie naprawdę nie ma wiele wspólnego ze statusem społecznym.
Pokory do życia najczęściej uczą "baty”, jakie się od niego dostaje, to pozornie jest związane z biedą a bezpośrednio z ilością popełnianych błędów.
Niby, dlaczego osoba normalna musi potrafić się wzruszać i dostrzegać kruchość życia?
Jest duża różnica między wzruszaniem się poezją a "Na Wspólnej", na serio duża a życie wcale nie jest aż takie kruche, czego dowodem obecna ilość ludzi na tym świecie.
Ułomni najczęściej są ci zbyt wrażliwi niestety...
Ot i tyle.
Co do wątku to :
Bardzo duże uogólnienie na dodatek niezbyt prawdziwe wynikające z bardzo małego doświadczenia życiowego i niemożności obiektywnego ustosunkowania się do poruszonego zagadnienia.
Pozdrowionka.
P.S. :
Na forum przydałaby się funkcja podglądu tego, co się nabazgrało i "naquotowało".