Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Hieronim Berbelek

Użytkownicy
  • Postów

    21
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Hieronim Berbelek

  1. tym wierszem żegnam sie z tym forum i z pisaniem poezji wogole . Dzieki wszystkim za rady i komentarze.milo sie tu grafomanilo.życze Wam wszystkim powodzenia..i sukcesów! pozdrawiam radek
  2. Pragnę krzyczeć! krzyczeć pod wiatr siedząc na dachu zdezelowanego cadillaca unieśc ku górze łopoczący strach i otworzyć dłonie niech tęsknota rozmyje się wraz ze światłem przydrożnych latarni a białe pasma niknące pod maską zleją się w linię tak prostą jak proste jest życie wtedy zamknę oczy i najzwyczajniej w świecie będę nazwę to szczęściem
  3. Za wszystkie komentarze z gory dziekuje.
  4. znów patrzę w te oczy przebrzydłe, łypiące duszą miałką tak wstrętem przesyconą wobec mnie i tych prób które miały coś zmienić bawi cię to? tylko kpić potrafisz, choć ja krztuszę się już potem , śliną i łzami żałosne , prawda? skarżyć się i wyspowiadać temu, któremu cały gnój życia zawdzięczam A może zaśpiewamy? twój śmiech i mój szloch - requiem wrogów doskonałych nie wytrzymuję uderzam w tą twarz i nic tylko ręka krwawi rozbite szkło zasnuło podłogę
  5. Proszę o jakies komentarze:)
  6. sunę ku przestrzeniom świata gdzie świt wraz z księżycem wschodzi a fale mórz nieskończonych niosą ze sobą echo rodzących się snów wtapiam sie w tą delikatną opokę śpiewu ciepłego, który rozlegał się zawsze a znikł zagłuszony jazgotem szarości i im głebiej jestem tym mocniej czuję że, jedyna abstrakcja odpływa w dal wraz z tonąca jaźnią raz jeszcze, wracam do siebie
  7. Za wszystkie komentarze z gory dziekuje...i wiem , że strofy troche tu szwankują.
  8. doznałem bólu tożsamości i ugrzęzłem pośród mokradeł tego co wy nazywacie - byciem ubłocony po szyję , z włosami oplutymi waszą trzeźwością zapadałem się leniwie i nieubłaganie tam- na dnie wśród czerni zatęchłych marzeń rozbrzmiał już chór tych, którzy jak ja ,łudzili się, że przebrną przez bagno czekają na mnie, z wyciągnietymi w powitalnym geście kikutami rąk- blade ścierwa i rozkładające się cienie czekają cierpliwie, bo ja choć tracę już siły gardzę tą liną , którą mi rzucacie
  9. Bardzo dziękuje wszystkim za komentarze.Nawet najgorsza krytyka jest lepsza od obojętności . Postaram sie wziąc Wasze rady do serca i wytężyć starania aby następne moje wiersze nie były takimi potworkami...na pewien czas dam tez sobie spokój z rymowaniem... pozdrawiam
  10. Czytelniku! Przeczytałeś - zostaw ślad.Wasz odbiór i wrażenia , tudziez konstruktywna krytyka będa dla mnie bardzo pomocne przy dalszej pracy:) Pozdrawiam serdecznie
  11. Sam wobec losu , który jest tak przewrotny ,że nawet wśród tłumu byłem samotny Sam w środku nocy i o słońca brzasku tkwiłem w cholernym chłodu potrzasku czekając, tęskny ciepła bratniej duszy aż jazgot dni szarych me serce zagłuszy I tak osaczony w samotności grobie skuliłem się i umarłem - sam w sobie
  12. To najprawdopodobniej ostatni mój wiersz na tym forum..jesli nie wogóle . dlatego będę wyjątkowo wdzięczny za wszelkie komentarze - nawet jeśli te miałyby zawierać jedynie pobieżne wrażenia.za konstruktywna krytyke i dobre rady z góry dziekuje.
  13. gubię się w odcieniach szarości zatracam w miedziano-krzemowych objęciach i jak śnic gdy wszystko jest z krwi i kości? i jak znalezć ten Dom ,o którym inni nie maja pojęcia? tęsknie za tym Domem - moim i tylko moim ulokowanym wśród głębi przestworzy-poza światem gdzie szum gwiezdnych borów mą duszę ukoi a ich mieszkańcy nazwą mnie - bratem tęsknie za Domem - jego ciepłem i światłem i za tą melodią , która rozbrzmiewa czasem niesiona wiatrem tęsknię za pięknem i ślepą wiarą w to, że wszystko jest nieskończone tęsknię za życiem bez cieni szepczących -"nie ufaj nikomu" i dzięki temu wiem, że znajdę porę aby wszystkich trudach znów stanąć na progu swego Domu
  14. świat tętni pięknem oszałamia kwitnącymi szansami lecz ja gniję, kuląc się w swym łożu okryty cierniami chowam się za ułudy kurtyną, lgnąc do ulotnego szczęscia choć przecież wiem, że bólu przyczyną jest nie rześki chłód pełnego życia, lecz gnuśność i krwawe ciepło mego cierniowego okrycia
  15. ich tempo jednostajne maszeruja równo- korowodem tak pewni siebie ,bo ich horyzontem - plecy idącego przodem ich trakt rozświetlony udeptany i szeroki bez wybojów czy zakretów -aby nikt nie zboczył z drogi ich kierunek przed siebie choćby na końcu przepaść czekała bedą szli nadal- noga za nogą a Ty , Bracie? należysz do nich czy zmierzasz swoją drogą?
  16. na krawędzi snu płynie rzeka , której nurt zmienia swój bieg raz sunąc naprzód - ku zdradliwym mieliznom trosk innym razem cofając sie poprzez opary wspomnień ,tonąc w kataraktach nieuśmierzonego bólu na krawędzi snu rośnie las ,w którym korony drzew szeleszczą śmiechem i kpinami szyderców sprawiając , że tak łatwo jest się zagubić pośród zagajników migoczących łez na krawędzi snu czyhają demony szkaradnie cienie brudu , wstydu i lęku gotowe sciągnąc mnie aż na same dno otchłani rozpaczy - gdzie ginie wszystko nawet nadzieja na krawędzi snu bywa tak ,że wiatr przyniesie ze soba skrawek Twego szeptu, a w mętnej kałuży odbije sie blask Twoich oczu wiem wtedy ,że pomimo wszystko warto było znów tutaj trafić
  17. Z góry dzięki za wszelkie komentarze , a w szczegolnosci za krytykę - w miare mozliwosci uzasadnioną prosze:).To moje pierwsze kroki na tym niebezpiecznym gruncie jakim jest poezja ( co pewnie widac na zalaczonym obrazku..) dlatego Wasze uwagi beda bardzo cenne- powiedza mi przede wszystkim czy warto dalej sie w to pchac...mam jednak nadzieje ze Niemoc prezentuje juz choc troche wyzszy poziom od swych poprzednikow(Szukam , Monument) pozdrawiam Hieronim
  18. ...ogarnia mnie, gdy świt wymyka sie z mych objęć a rozmazany całun beznadziei okrywa wiotkie ciała zaduszonych marzeń ...ogarnia mnie, gdy nektar duszy traci smak a posepne szakale wątpliwości unoszą swe łby w oczekiwaniu na mój upadek ...ogarnia mnie, gdy Przyjaciel wydaje się być tak odległy na swym pokrytym zeschłą krwią drewnianym postumencie ...ogarnia mnie, gdy drwiny tchórzy zagłuszają mój śpiew nie pozwalając rozpocząć własnej melodii I choć wiem , że pod jej nikczemną opoką każdy dzień jest tylko kolejnym krokiem ku śmierci wciąż jestem bezradny gdy ogarnia mnie niemoc
  19. Wielkie dzieki za wszystkie komentarze- w szczegolnosci Romanowi - ktory uzasadnil swoja krytyke.Cenne to to - bo dopiero zaczynam pisac wiersze( choc "wiersze" w odniesieniu do mej "tfurczosci" to pewnie niezbyt adekwantne slowo ;)) W kazdym razie "szukam" to zupelnie pierwszy wiersz jaki kiedykolwiek napisalem - dlatego bylem bardzo ciekaw opini. I w sumie dalej nie wiem..bedzie cos z tego? Czy lepiej znalezc sobie inne hobby (np.hodowla strusi)?
  20. Brnę przed siebie , biegnę co sił każdego dnia - w niedorzeczność czasu Szukam tych wszystkich straconych chwil lecz drą się wspomnienia - jako szaty z atłasu Mknę dalej i wiatr mi kompanem błądzę w ciemnościach , po omacku , bez celu i gdzie te chwile gdy garściami czerpałem błyski radości w słonecznym tunelu? I gdzie te chwile gdy tak kochałem? Znalazłem cierpienie - choć nie szukałem.
  21. Monument Kroczyłem rozległymi holami prastarego monumentu niosąc na steranych barkach ciężar ciszy tak trudnej do udźwignięcia - bo brzemiennej w samotnosć Przytłaczał mnie chłód tych ścian pustych ,posadzek jęczących echem mych ubłoconych stóp lecz kroczyłem nadal ,głuchy na ten wstyd Toporne płaskorzeźby łypały w moją stronę matowymi oczyma , pomrukując bezgłośnie kręcąc z dezaprobatą nieruchomymi łbami ja, kroczyłem nadal ,głuchy na ten wstyd Aż wyrosła przede mną brama mosiężna dumna i uparta tak nienawistna i nieosiągalna w swej trwałośći chciałem kroczyć dalej lecz brama upokarzała mnie , lekceważyła Naparłem więc na nią swym wiotkim ciałem aż zaskomlały zawiasy pękły zatrzaski Wtedy padłem na kolana i śmiałem się głośno Śmiałem się do tych ścian pustych, do tych posadzek i płaskorzeźb i do tej bramy , która choć dumna i uparta stała teraz pokonana- otwarta
×
×
  • Dodaj nową pozycję...