Słychać deszcz..
Czuje mokre krople odbijające się o moją skórę
Wiatr zalany został łzami..
Słonce zaczęło za czarnymi chmurami..
Idę pozbawiona nadziei,
trzymając w ręku nóż..
Drżę.. czuje drgania każdej części ciała..
Brud spływa z mojej twarzy.
Maska roztapia się, niknie sztuczny uśmiech.
Spływa cały fałsz.
Co chwila potykam się o resztki wspomnień,
Nóż wymyka mi się z ręki,
Jednak moje chłodne dłonie nie pozwalają mu wypaść.
Nagle znajduje się na mokrej ławce,
Owianej magia tamtych chwil.
Dotykam Ciebie, odczuwam Twoja obecność,
Ty patrzysz na mnie, jak kiedyś..
Odradzają się wszystkie uczucia, znów jestem szczęśliwa
Gdy nagle nikniesz..
Moje oczy wchłaniają Twoje kontury niczym gąbka.
Nie ma Cię..
Teraz słyszę tylko huk wiatru,
Krzyk mojej duszy.
I znów ta samotność,
Ta pustka odradzająca się każdego dnia..
Boli.. życie tak bardzo boli..
Nie zastanawiając się już dłużej
kieruje nóż w serce..
Zabijam swoje własne ja,
by moc odrodzić się wśród czarnych aniołów.