Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

wanda 164

Użytkownicy
  • Postów

    42
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez wanda 164

  1. Dziękuję za wyróżnienie! Tak czułam, że kicz to mój żywioł!... Pozdrowienia, Wanda
  2. I znowu kpi sobie z nas ten wiatr złośliwy! To dmie niby szatan, a to znów zamiera. Jak pies za ogonem swoim się kręcimy i jak tylko sam chce, tak nas poniewiera. My w lewo - on w prawo niespodzianie dmucha; spycha łódź do brzegu niebezpiecznie blisko. On nam wnet pokaże, jak łajba jest krucha i jak z nas, żeglarzy, zrobić pośmiewisko! Jaką, wietrze, mamy poswięcić ofiarę, byś żagle wypełnił i przestał żartować? W zacisznym porciku świeczkę ci zapalę, tylko nas bezpiecznie do niego doprowadź... czerwiec 2004, Jez. Nidzkie
  3. Zwiewne, anielsko kuszące. Zabrałam do ulubionych. Pozdrawiam, Wanda
  4. pies
  5. Wiktorze, dziękuję za plusa; zrobiło mi się cieplutko! Pozdrawiam, Wanda Antku - cieszę się, że się podobało. Co do braków to masz rację, mogłam była jeszcze popracować. Teraz to i ja widzę... Dzięki serdeczne! Pozdrawiam, Wanda
  6. Jasiu, dzięki za dobre słowo! Zawsze z obawą bawię się rymami - czy aby nie zabrnę zbyt daleko w częstochowszczyznę. A widoki - sam wiesz, jak tu nie pisać... Pozdrawiam, Wanda
  7. Od Nowego Targu trwam w ciszy nabożnej, gdy autobus bierze zakręt za zakrętem. Są! Zimne i wyniosłe, tajemnicze, groźne, zasnute chmurami, na wpół wniebowzięte. Wyzwanie rzucone marnym ludzkim stopom... Kuszące urokiem ścieżki zwodzą pamięć. Biada, gdy zapatrzona pójdę ku obłokom, pijana zachwytem i oczarowaniem. Jak wymagający, kapryśny kochanek ku szczytom rozkoszy mnie prowadzą z bólem. Dotykam ich ostrza drżąca pożądaniem pieszcząc i wdychając, chłonąc je przez skórę. A przede mną przestrzeń - rozległa, przejrzysta; że aż poszybować chce się ku dolinom. Wystartuję w niebo ze skraju urwiska - jeśli tylko skrzydła uda się rozwinąć...
  8. Pewien organista w Tychach nie unikał kielicha. Włamał się w tajemnicy do proboszcza piwnicy za pomocą wytrycha.
  9. Pewien organista w Tychach nie unikał kielicha. Bo kościół stary, drewniany, kurzu się wznoszą tumany; biednemu w gardle zasycha.
  10. Dwie ostatnie zwrotki, z pępowiną, super! Zabieram, pozdrawiam, Wanda
  11. W każdym razie lepszy niż ostatni. "Diagnoza? życie... " podoba mi się, ale reszta nie. A tytuł szczególnie. Pozdrawiam
  12. Dzięki - że też człowiek sam tego nie widzi, dopiero jak wytkną palcem! No ale po to jest to forum. Postaram się poprawić, pozdrawiam, Wanda
  13. olśniłeś mnie oślepiłeś teraz po omacku nasłuchuję choćby oddechu usta gotowe do krzyku pocałunku ręce przed siebie jak tarcza ręce przed siebie jak żebrak kciuki do góry czy na dół wcisnąłeś mi w dłonie ostry bukiet róż czuję pod powiekami ich czerwień
  14. to coś z krainy fantasy?
  15. Dobry temat i ciekawe przemyślenia, tylko mało wierszowate... Pozdrawiam, Wanda
  16. Bardzo smakowite, treściwe i lekkostrawne... Pozdrawiam
  17. dla mnie pycha, zabieram
  18. Robi wrażenie ze względu na temat. Chyba trochę zbyt dosłowne, opisowe, zwłaszcza ostatnia zwrotka - chociaż to ona mi się najbardziej podoba (może dlatego, że brzmi jak zakończenie powieści sensacyjno- psychologicznej...) Pozdrowienia, Wanda
  19. Krzyczysz tak boleśnie, że zagłusza to formę wiersza. Chcę, chcę... może więcej subtelności?... Pozdrawiam, Wanda
  20. Delikatnie... Zabieram do ulubionych, pozdrawiam
  21. Podoba mi się; tworzy nastrój. Zwrotki dobrze się łączą ze sobą: noc, poranek, śniadanie dwuznacznie w milczeniu... Jak na pierwszy - pięknie...
  22. Jacek - dziękuję, będę dumna... Pirce, cieszę się, że zasłużył na uznanie... Pansy - no może rzeczywiście to powtórzenie, ale nic mi na myśl nie przychodzi, co mogłabym tu wstawić. Dzięki... Paweł - Masz rację, tytuł zmieniałam z pięć razy i nie jestem zadowolona. "Kloszardzi" może trochę lepiej, ale to też nie jest strzał w dziesiątkę. Sama nie wiem... Dziękuję za pozytywną ocenę, pozdrawiam.
  23. W meandrach dworca zagnieżdżeni jak koty znaczą moczem teren. Wprost z zawiniątek, szmat, kieszeni garściami kruszą się jedzeniem. Zropiałe grzeją rany duszy na parapecie nad grzejnikiem ci, co potrafią lęk zagłuszyć tłustym przekleństwem, pięścią, krzykiem. Inni wtapiają się w podłogę. Smród im jak broń jest i jak tarcza; i mogą przysiąc ci przed Bogiem, że to do szczęścia im wystarcza. Ci zaś jak lustra, gdzie odraza nasza - z ich oczu się wylewa: ciekawe, jak po losu razach czysty lalusiu, ty byś śpiewał? Gdyby na twoją dumną głowę nagle strop życia się zawalił - jak noce przeżyłbyś dworcowe i zdołał z siebie coś ocalić...
  24. Jacku, cieszę się; a zieloność chyba nie jest zależna od lat - jesli o wieku mówisz - może tylko od ilości posiadanego chlorofilu! Pansy, jak miło, dziękuję... Wanda
  25. Su, Joanno, dziękuję za miłe słowa. Zrobiło mi się jeszcze bardziej zielono! Wanda
×
×
  • Dodaj nową pozycję...