Na każdej skale widzieliśmy twarze,
Bez trudu w materii kunsztownie ciosane
i w pustce, niekiedy....
Nie byliśmy artystami.
Płótnem też nie jest, nie było nasze życie
Czy bryłą milczącą.
To ja, o świcie, w piasku budowałem
Zamki i wieże, strażnice, donżony
Sam nawet nie wiem, kiedy przestałem
Sięgając po wyższe szczyty i trony
Zawsze spragniony.
Wielobarwnej korony.
Wieloludzkiej blizny czy rany....
Tak trudno z punktu przejść do zgromadzenia,
Z całej pustyni wyłuskać ziarno jedyne,
Gdy wszystko wokoło pokrywa całunem cienia,
Być w rodzinie ciągle pierworodnym synem.
Wiem, zapewne, w jasności wszystko wiadome
I widome, bo mroki tak neurooświecone,
U drzwi się dzień wczorajszy pokłada.
Na chwilę, na moment, szczęście opada
I ginie...
Gdy już się przebudzisz, podejmij swe ostrze,
Na piersi połóż blachy błyszczące,
Na wojnę pora! Nikt przecież nie ujrzy
Tej krwi, tej rdzy, na twoich dłoniach.
Bez względu na formę, lądem czy morzem,
Stopą czy kopytem rozpoczniesz wyprawę
O celu pamiętaj. I zważaj na korzeń,
Którym jeszcze w sobie dzierżysz niknącą jawę.
Walcz, gdy pęknie ostrze, bij choćby pięściami.
Na końcu, sen i świat, i my - przetrwamy....