Najtrudniej jest się żegnać
gdy wiesz że to na zawsze
na podwórku czeka już bryczka
konie parskają niecierpliwie
Zimna posadzka w pokoju
przyjemnie chłodzi skwar lipca
przywołując chwile minione
- dom przepełniony życiem
a teraz kłania się ziemi
łagodnie i dostojnie
Ruszam w drogę
patrząc długo za siebie
dom mogę już zmieścić
w trzymanej na kolanach walizce
ale czyż zatrzymać czas
można w klatce...
Gdy księżyc stoi wysoko
nad ogrodami winnymi
smukłe dziewczyny
wyciskają moszcz
do wielkich glinianych bukłaków
czarne długie włosy
opadają im na ramiona
a ich perlisty śmiech
niesie się daleko po ogrodach
w noc
Gdy słońce stoi wysoko
nad ogrodami winnymi
mężczyźni o twarzach zmęczonych
schwytanych w siatkę zmarszczek
upijają się młodym winem
a ich bełkotliwy śmiech
zastyga im w gardłach
Ranimy, ranimy się
słowami
do pierwszej
krwi
do ostatniej
krwi
tniemy językami
jak ostrzami noża
na oślep
Podłoga
kwitnie czerwienią
a wraz z nią
uchodzi z nas
człowiek
którego rozdeptujemy
w zapamiętaniu
na twardej posadzce
kuchni
Lubiłem przesiadywać
w cieniu winogrona
tam gdzie letnie słońce
przebić się
nie mogło
na stole wesoła butelka
porzeczkowego wina
leniwie brzęczą muchy
babcia krząta się po podwórku
teraz wywiesza pranie
piaszczystą drogą
idą gęsi …
ten obraz już na zawsze
w mym sercu zostanie