euphoria cyk

dziekuje z pozdrowieniami euphoria cyk

słodkie kochanie o smaku bananowym slizga mi się w ustach rosnie w gardle aż do spełnienia miłości cudownie jest Cię kochać więc kocham Cię rytmicznie przy pomocy dłoni aż poczuję, że Ty też mnie kochasz Twoją miłość czuję najbardziej w podbrzuszu czy Cię widzę, czy zamykam oczy rozchylając wargi wpuszczam Ciebie byś mógł przelać we mnie swą czułość

złudzenia to chyba oddzielna część naszej świadomości, taka przed ktorą nie ucekniemy, ale widzieć można kiedy zamknie się oczy i przemysli to na co sie patrzy Z pozdrowieniami euphoria cyk

no więc wyszliśmy na ulice robić hałas wziełam z domu nocniki i chochle tłuczmy nimi idziemy! idziemy! krzyczą nasze kolorowe stroje buty obite blachą, rękawice z kolcami przeciwko wam maszeruję i przeciwko sobie w tłumie nie ma przyjaciół, nie ma obietnicy zwycięstwa za kazdym słowem kryję się zrozumienie wynikające z braku zrozumienia nie ma mocnych na takich jak my mamy drogę usłaną kotylionami z jasnoczerwonej bibuły nam do przodu! niech kończą się dzieje!

jak cudownie Cię widzieć mowię z pełnymi ustami choć więcej się we mnie nie mieści wrzucam nową porcję zarazy zostań dam Ci coś z siebię choć tak mało zostało zapełniłam tą pustkę małą bańką mydlaną już skończyłeś? wychodzisz? ja dopiero zaczynam nalej więcej i więcej życie podaj dożylnie

chwilą Ciebię wdycham chwilą chłonę chwilą zapominam chwilami pragnę Ciebię i pragnę byś znikną chwilą Ciebię kocham chwilą walczę chwilą się poddaję chwilami pozwalam Ci odejść byś wrocił nim zasnę Niespełnionym uczuciem i spełnionym zarazem karcę Ciebię bo karcić potrafię najlepiej Gdzieś w połowie drogi Gdzieś w połowie snu Chwilami czuję mocniej Że już Ciebię nie ma

widze tak jak dzis tak jak kiedys tak jak bede widziala widze ciebie widze to co nie wroci nie ma slow nie ma glosow prawdziwych jest iluzja jest wspomnienie wieczoru i nie wierze nie uwierze juz nigdy w to co mysle ani w to co czuje i nie wazne co dawniej mowilam widze tak jak powinnam to widziec