Portret czarny
Wykułem w nocy jej portret
zaciśnięta pięścią w twardej stali
karminowej, płonącej na węglach
waliłem odurzony w żelazo
aż sczerniało
zawiesiła go między płótnami
nie słyszała żadnego z uderzeń
mych dłoni
ogniem zranionych
dla niej
patrzy na płótna
podziwia mistrzów kolory
już nie boli
zmysły me
leżą zabite