hated
-
Postów
11 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Odpowiedzi opublikowane przez hated
-
-
dzięki Tobie smutek ucichł w wodzie bólu
jedyny Królu ty znasz wszystkie odpowiedzi
Ty rozciągasz śnieg jak wełnę
I rozrzucasz mróz jak popiół
jesteś łódką spowiadającą z grzechu
zazdroszczę grzesznikom, gdyż jestem upadłą
w mojej bezcelowej egzystencji
dobro rodziło zło
dlaczego?
uciekaj przed piekłem
kryj się przed morderstwem
nazwij to religią
gdzie każdy modli się jednakowo
do Ciebie, świadka słabości Adama
obiecujesz zbawienie o brzmieniu harfy
i wbijasz miecz ust swoich w ciało węża
wtedy nawet modlitwa płacze i broń jest gotowa
nadchodzi wojna Armageddonu
ujarzmiona
nie widzi chaosu burzy
nawet śmierć roni łzy
to jej ukojenie
umrzyj jeszcze raz za moje grzechy
jestem bowiem tylko dziecięciem sperlonej rosy
jakże objąć niebo mając tylko dłonie?
Miłość....... czymże jest? Naucz mnie jej
a spłacę dług za uświęconą krew
cynamonowe słowa osuszają łzy na policzkach
bądź ze mną gdy szept zamienia się w skowyt
(umierająca wiara na drodze do niebios)
oddal ode mnie tylko tę szalę pełną cierpienia
obmyj marzenia z grzesznej krwi tchnąc w nią nadzieję
(matkę głupich, nieprawdaż?)
kołysko boskiego ucieleśnienia
nie przysyłaj pasterzy,
by zaprowadzili mnie z powrotem do twojego stada
jako w niebie tak i na ziemi
czas ruszyć w drogę swą- krainę jasności lub cieni...0 -
Śliczne wzruszające gdyby to podzielić na strofki i oddać więcej metafor byłoby doskonale... Pozdrawiam:)
0 -
Dziękuję za wszystkie rady i komentarze:) staram się jak mogę, piszę bo to moja pasja,a słowa krytyki przyjmę również... Pozdrawiam:) i zachęcam do dalszych komentarzy.Będę wdzięczna...
0 -
jak dwoje kochanków w obliczu śmierci
schwytani w pułapce oddychania
szukamy siebie niewidzącym wzrokiem
łza
spada jak skorupa szkła
(dlaczego nikt nie łzawił z nami?)
w rzece lamentu jak w Styksie
żyjemy my, grzesznicy wyklęci
a klejnoty zwierzęcych bram wirują w niebiosach odmęcie
niedostępne perły ziemi
mają moc,
o jakiej nie śnili filozofowie
schowane w gorejącym lodzie
a my za jego ścianą
jesteśmy ale nas nie ma
a za morzami góry
mienią się czerwienią
(jak dobrze, że nie u nas)
lód roztapia się
lecz ani dziś ani jutro
nie pękną nasze winne serca,
w których szkło jest cierniem
i nie otworzą się nasze oczy zapełnione szkłem
jak u lalki
my wam chlebem
lecz wy kamieniem widzicie nas
(zwątpiliście w nas, czyż nie?)
to początek końca
koniec początku
taki sam lecz różny
różny lecz jednakowy
a szklane oczy w strachu wycofają wieczność0 -
Nic dodać nic ująć... Kim jednak jest ta, której w miejsce ramion wyrosły skrzydła? Pozdrawiam:)
0 -
nie wiem dlaczego ale ten styl przypomina mi wiersze Miłosza:). W drugiej strofie wersie drugim wydaje mi się ,że lepiej będzie ,,podniebnym" [bez tego (m) w nawiasie) pozdrawiam gorąco:)
0 -
coś dodać coś ująć... ale sama nie wiem co;) ogólnie wrażenia pozytywne lubię taki styl...
0 -
mieszanina potoczyzmów i lekkiego nabrzmiałego patosu.... pełno sprzeczności, w 3 strofie brakuje poukładanych wersów ogólnie mogło być lepiej pozdrawiam:)
0 -
wiersz ciekawy, dużo metafor (najbardziej przukuły moją uwagę ,,włosy niepokoju") choć podział na strofy mile widziany.... pozdrawiam gorąco:)
0 -
nie prosiłam się,
by być urodzoną z bólu
na wyspie gniewu
zmierzch w jej oczach
szturmując zmęczone tysiąclecia
z wiedzy pijanej fontanną życia
moje myśli ważą więcej obciążając czas
kojąca dłoń powstrzymuje wbijany gwóźdź
za dużo by żyć za mało by umrzeć
zielone zamki z przeszłości
krwawią w piasku wojny
a ciemność jest moim więzieniem
Chaos to mój ojciec,
który siedzi na tronie we krwi
chwila nadziei
jak bezmyślna marionetka prowadząca w mrok (o nie!)....
łza głębi moje papierowe rany
w szkarłatnym deszczu
krople róż przypływu wolności
czy to nie był płacz wilka,
który zebrał srebrną nić oczarowującą myśli
naiwna strachem
jak syrena tkająca piosenkę dla posłańca bólu
niekompetentne gwiazdy,
którym oddawałam hołd (lecz ani jedna nie spadła!)
jak bolejące łabędzie
samobójstwo jest próbą i testem wzoru ulgi
a diler smutku nadal perli kwiaty moją rosą0
niewypowiedziane...
w Wiersze gotowe
Opublikowano
spróbuję okryć słońce
niezwyciężoną zorzą tchnienia
gorejącego drżenia
jak strzała
przedzierająca się przez mrok rezonansującym płomieniem
On- wiatr żaglu w bezwietrzny dzień
fala spokoju w sztormową noc
wyspa rozkoszy na morzu nienawiści
Ona- wyszeptana myśl podczas odwiecznej ciszy
oprawiona w wahanie jak w ramkę
pomiędzy nimi ściana niewypowiedzianych marzeń
On- wychwycił zmyślone światło swojego anioła
w malinowej pułapce przeszył przez zamknięte drzwi
odnalazł ja wśród odmętów
rozśpiewane są usta tych łaknących kochanków
ikonami pobłażania i światem kruchych istot
własnym lękiem zatraceni
płatkiem róży otuleni
czy czekają wciąż?
na policzkach jej narodzona słona łza
umarła na jego spragnionych policzkach
słońce zaszło...
zaklinam czas, by wieczność im dal...