Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Oskar_Rakowski

Użytkownicy
  • Postów

    30
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Oskar_Rakowski

  1. zrodziliśmy sie z Wielkiej Wody, a w niej szum, szum wolności. Jak w łonie matki, łagodny kojący szum. Tak często kołyszemy się nad przepaścią nie czując tego spokoju... sometimes pragniemy właśnie przekroczyć granice, zdobywając odwagę, ale co kryje się za zasłoną niewiadomego? A krytykiem nie będe, co nie mi dane jest oceniać uczucia innych, schematy mnie nie interesują i nie patrzę na nie, ja obserwuję wiersze zmysłem wnętrza.
  2. i powinno być: "...będzie grała do końca dni tych które są za nami, albowiem przyszłość jest przeszłością."
  3. Oczy bezsenności krwawią tak słodko. Jest dobrze gdy zasypiamy z wiarą w jutro. Reszta nie należy już do nas. Orkiestra wieczności będzie grała do końca.
  4. Twego karku liana giętka i wabiąca pozostała początkiem skąd wyruszyłem. Od warg aksamitu gdzie język wilgotny i gorący parzy, gdy rozchylone niepoprawnie dają się okradać z nektaru namiętnych pocałunków. I dłonie w skurczu swym niecierpliwym wędrują szybciej gdzie wzrok przytlony porządaniem nie sięga. Schodzą niepewnie, najpewniej po miejscach czułych obejmując Cię w pół - ściskając i tuląc w spaźmie. Kładąc swe ciało na jedwabiu Twego ciała spoczywam i tańczę, krąże niczym motyl obłędnie poszukujący nektaru w kwietności wspaniałej. Otulając się całunem mej rozkoszy sięgam po owoc najsłodszy przekraczając wzgóry płomiennych piersi. Idąc strudzenie u boku namiętnego stóża wiem że nie jestem święty brocząc jezioro Twego łona, chłodnym językiem mych ust spragnionych... Oczarowany - w gorączce i oddechu co przyśpiesza swawolnie tonę w Tobie muskając opuszkiem dłoni lustro Twojej rozbudzonej jaźni... Zrywam święte owoce po uświęconej drodze krocząc, zrywam szaty niesfornie... uwalniając potęgę Twojej kobiecości.
  5. Cykuta warg Gdy zbliżasz swą ośmiornicę. Trująca paproć Ofiarowana łagodnie i przejmująco. Potworność - Ukryta w miękkiej skorupie czasu który mi wręczasz na pożegnanie, Na wygnanie z życia. Moja bezsenność żeruje W trumnie ramion Twoich. Czuję się zamknięty przez miłość Czuję się dręczony przez wyrazistość Twojego najwyższego spokoju Gdy twarz staje się niewyrażalna Gdy okazuje się martwa - żyjąc... Drwisz milczeniem Rozdzierając mnie i dławiąc. Jesteś jak zaraza Którą tłumy wielbią... Jesteś jak hipnoza Eksplodująca wewnątrz Mego umysłu Robaczycą mentalnej zgnilizny. I zawsze będę Cię kochał Moja jadowita lilio Zainfekowałaś mnie uczuciem I uczuciem spalę swoje krainy W imię Twoich spektakli I w blask łona Twego - Melancholio
×
×
  • Dodaj nową pozycję...