Odszedłeś...
Uleciałeś do Boga.
A mnie boli serce, kości , krzyż i noga...
Wiem, nie chciałeś mnie zostawić,
tez nie lubisz samotności.
Lecz, ty śpisz teraz smacznie,
a ja sama, stara wśród nowości.
Ciebie pokocha może
barwny liść kasztanowca.
Mnie nikt już, nigdy...
Bom mała śiwa i obca.
Ciebie pocałuje może
słowo szczerej modlitwy.
Na moich ustach już dawno
inne usta nie kwitły.
Tobie zagra pięknie
wiatr, na srebrnym swym flecie.
Mnie nikt już. Bo kto by grał
serenady starej kobiecie...
Ty jesteś pamięcią,
dobrych poetów natchnieniem...
Proszę miły, pociesz
utul...choćby marzeniem.