Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Sandra Sieradzka

Użytkownicy
  • Postów

    33
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Sandra Sieradzka

  1. Tytuł oznacza z łaciny dosłownie : nić żywota, nić życia . Podaję dwa tłumaczenia ponieważ zależy Ono od tego jak się tłumaczy. Jednak ogólnie znaczenie jest takie same, a ewentualne zmiany mogą wynikać ze stylizacji językowej. Do mojego wiersza najodpowiedniej będzie uznać tłumaczenie po prostu : nić życia. Dopowiedzenie na końcu zamyka wiersz, ale nie ogranicza wyobrażenia według mnie. Proszę zauważyć, że utwór rozpoczyna się słowami " pulsuje noc gwiazdami" , a kończy " ... a gwiazd już nie widać" , co dla mnie stanowi swoistą klamrę ogarniającą wiersz. Poza tym owa klamra, jak to ujęłam, ma także odniesienie do tytułu. Dziękuję za uwagi. Pozdrawiam i zapraszam do czytania innych moich utworów.
  2. pulsuje noc gwiazdami wcielam się w Makbeta zabijam królową cienia -świeczkę okaleczyłam ją nożem westchnienia a teraz cierpię bez ognia boję się ciemności … a gwiazd już nie widać
  3. Dziękuję bardzo... również pozdrawiam.
  4. W moim małym pokoju unosi się zapach kawy... mocnej, czarnej kawy... kawy, która przybliża jasność obecnej ciemności. Czy to możliwe bym dostrzegała rzeczy, które z natury są ukryte przed ludzkim wzrokiem?? Nie chcę widzieć tych rzeczy... Mówi się o kobiecym instynkcie,ale czy możliwe by owy instykt był aż tak silny?? Czy mam prawo odkrywać w swym sercu tajemnice obcych mi ludzi?? Czy wolno mi zadowalać umysł świadomością jestestwa?? Dziwnie się czuję. Nie jestem pijana...prawie nie piję. Czasami kiliszek wina, moze dwa. Innym razem piwo. Raz w życiu piłam wódkę... nie smakowała mi, wiecej nie piję. Zdarza mi się,że słyszę głosy... nie, ja nie zwariwałam, ja słyszę myśli osób które ze mną przebywają... takie porozumiewanie się bez słów... bywa,że do tego stopnia, iż odpowiadam na niezadane pytania. Śmieszne, bo udzielam właściwych odpowiedzi na pytania, które dopiero co zrodziły się w cudzej głowie. Serce... czym jest ludzkie serce?? Nie wiem... A czym jest dusza?? Co jest z moją duszą?? Czy jestem wariatką?? Nie... chyba nie jestem, przecież nie popadam w żadne skrajności... A jak wytłumaczyć,że wiem o rzeczach o których nie powinnam?? Tyle pytań w jednej chwili. Wszystkie prą całą swoją siłą na mój zlękniony mózg i zmuszają go do wytęrzonej pracy, kiedy On jest już zmeczony całym dniem... Aromat kawy świdruje w nozdrzach. Gitara. Grałam na niej cały wieczór, aż do tej pory. Było przyjemnie. Choć niezgrabnymi palcami potrącałam ułomnie struny, by wydały fałszywy odgłos. Mordowałam je tak do chwili,aż mi same zagrały... moją melodię. Melodię przy której nie sposób się nie unieść całym sobą i duchem i ciałem... Zjadłabym cytrynę. Po prostu. Obrałabym ją ze skórki i ugryzła, aż sok płynałby mi po brodzie,aż cała lepiłabym się od niej. Kwaśną. Szczypiącą. Tak... ale poprzestanę na kawie...
  5. słyszysz? śpiew… strzał… głuchy łoskot kanarek się rozgniewał - milczy obrażony
  6. Tak wiem...sporo pracy i te moje literówki. Niestety taki już ze mnie człowiek. Od podstawówki się ze mnie śmieli,że musze być wiecznie głodna, bo mnóstwo literek zjadam. Nad tym jednak ciągle również pracuję. Dziekuje za komentarz. I życzę świętego w kominie i śniegu na choince.
  7. "Życie jest tylko przechodnim półcieniem, Nędznym aktorem, który swą rolę Przez prarę godzin wygrawszy na scenie, W nicość popada-powieścią idioty, Głośną,wrzaskliwą, a nic nie znaczącą." (W. Szekspir) Otworzyłam oczy i zamrugałam w ciemności. Świadoma swej samotności wstałam i wykonałam wszelkie czenności, dokładnie tak samo jak każdego innego poranka. Ale to nie był ranek jak każdy inny, to nie miał być dzień podobny do pozostałych. Czułam się słaba i chora. Spojrzałam w duże lustro zdobiące przedpokój mojego mieszkania. Wewnątrz kobieta bez twarzy łypnęła na mnie szyderczo. Znisłam to, nie ugiełam się pod szarością jej cery i posłałam tylko nizgrabny uśmich. Odpowiedziałą mdłym skrzywieniem. Umyłam się, ubrałam i wyszłąm z łykiem zimnej, wczorajszej kawy w ustach. Jeszcze ciemno, ale dzień szybko zlizywał ostatnie znamiona nocy. Ulica nie była pusta. Ludzie gdzieś się spieszyli, bo dla nich to był zwykły dzień, jak każdy. Mężczyzna na przystanku o coś mnie zapytał, nie odpowiedziałam na to banalne pytanie, którego nie zrozumiałąm. Czułam się gorzej niż przed wyjściem. Pociłam się, moje tętno było nienaturalnie przyspieszone. Wsiadłam do autobusu, pierwszego który nadjechał. Nie pasował mi. Przecisnęłam się między kłodami ludzi. Zatrzymałam się w bezpiecznym miejscu naprzeciw kobiety, w czerwonej rozpiętej kurtce, z dużymi obwisłymi piersiami. Wiedziałąm już,że zaraz się zacznie, właściwie to zaczęło się już. Nie chciałam okazać słabości.Nie upadłam drażniona chorobą, która teraz wgryzła się we mnie niesamowitym bólem. Beznamiętnie wpatrywałam się wkobietę przede mną, która była niezadowolona z około połowy przeżytego wieku. Zazdrościłam jej, bo nie dożyłam nawet ćwierci wieku i nawet nie miałam z czego być niezadowoloną. Ona nieświadoma jak cenną rzecz posiada, nieświadoma,że dziewczyna naprzeciw właśnie umiera dumnie. Słyszałam głuche uderzenia pustego serca. Nie było w nim krwi. Po prostu nie było. W żyłach gęstniała znieruchomiała czerwona ciecz. Czułam, że jestem martwa. Wiedziałąm, że fakt iż stoję spowodowany jest ciągłymi rozkazami szarpiącego się mózgu. Coś usiłowało zmusić moje koło do ruszenia. Jednak byłam już martwa pośród obcych ludzi, dla których nic nie znaczyłam, którzy nie zauważą kiedy upadnę. Podepczą moją dumną śmierć i pospieszą tam gdzie codzień. Zamknęłam oczy. Ciało wydało mi się miękkie i lekkie. Już nie bolało. "Dlaczego Pani płacze? Czy coś się stało?". Nie wstałam już, a pasażerowie dziwili się, iż umarłam stojąc. Leżący futerał na duszę był już nawet chłodny... Ps. Proszę o OSTRĄ krytykę,bo mnie coś nie gra w tym opwiadanku i sama już nie wiem co. Poza tym to tylko szkic jak na razie. Pozdrawiam.
  8. Anoreksja, podobnie jak bulimia, rodzi w głowie dziewczyny specyficzne myśli i pragnienia, a często nie są zupełnie związane z pragnieniem bycia szczupłą. Niektóre z nich odzwierciedliłaś, jednak ominięte jest kilka rzeczy. Zapytałam, bo zastanawiałam się czy nie chcesz po prostu pisać o czymś dotkliwym, co przeżyłaś, czy po prostu umknęło to Twej uwadze ze względu na to, iż nie piszesz o czymś co znasz z własnego przykładu. Pozdrawiam. :*
  9. Według mnie wiersz głęboki i ciekawie opracowany. Czyżby oddawał doświadczenie osobiste autorki??
  10. Intrygują mnie cząstki kurzu...
  11. Opowiadanko podoba mi się. Pytanie: Czy miałaś anoreksję?? Przepraszam za poufałość. Pozdrawiam gorąco.
  12. kłaniam się Bogu w jego świątyni schylam głowę boję się błogosławieństw wychodzę... w domu zaczynam od nowa rachunek sumienia wracam do świątyni jestem odważna bo wiem... nie musze się już bać On podał mi rękę...
  13. Ale nie popadajmy w paranoję... Każdy może popełnić błąd. pisze szybko,bo jestem przyzwyczajona do szybkiego pisania naklawiaturze i inaczej nie potrafię. A dyskusja faktycznie jałowa...
  14. O ile się nie mylę jest tu użyte słowo "poezja". czyż nie?? Zatem umiem czytać i poza tym znam różnicę pomiędzy "poetyczność" a "poezja". Niech Pani nie będzie taka nieprzyjemna i popatrzy na własne błędy. Fakt przytrafiła mi się literówka,a raczej po prostu "zjadłam litrkę", ale bez takiej drobiazgowości proszę. Kiedy się szybko pisze to chyba często się takie błędy zdarzają, nie sądzi Pani??
  15. Bo mam na to ochotę... bo lubię się dzielić tym co piszę... Ja nie mam nic do Pana zdania, ale irytuje mnie gdy ktoś mówi, że coś nie jest poezją kiedy jest wcale nienajgorsze (nie mówię,że jakieś nie wiem jak dobre, bo to zależy od opini), co bardziej się odnosi do Pani opini niż Pana. Ja osobiście nigdy nie używam takich sformuowań.
  16. Czyżby naśladowanie Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej?? Czy innej autorki lekkich erotyków lub liryki miłosnej?? Nie chodzi mi o to,że jakis plagiat, tylko o wzorowanie stylu... Całkiem całkiem, jednak coś nie gra w tym wierszu do końca. W sumie nie jest zły według mnie.
  17. Czuję duży niedosyt... wiersz prosi o jeszcze jedną strofę. Ciekawe metafory, jednakże nie pasuje mi rozwiązanie wiersza "jestem żywiołem", bez niego byłoby smaczniej. Takie jest moje zdanie.
  18. Błąd gramatyczny jest zamierzony. Wiersz jako udany i dobry ocenili: Jan Zdzisław Brudnicki i Tadeusz Daszkiewicz, które to nazwiska powinny być państwu znane. Reszty osób wymieniała nie będę. Wiem więcej na temat mojej poezji niż państwo i to jest poezja... Poza tym wiersz wygrał konkurs PPS, zatem chyba jednak nie jest nieudany...
  19. Bardzo przepraszam, ale to jest tekst będący w warsztacie jeszcze i tam gdzie jest : "nad barkiem wisi długi (...)" powinno być "nad barkiem wisi kwiat o długich pnączach" . Już poprawiłam ten błąd i dziękuję za uwagę. No cóż, zdania są długie, a forma wypowiedzi jest dość specyficzna... Jednakże niestety nie mogę tego zmienić, ponieważ to ja stylizowałam ten tekst właśnie tak,co jest zamierzone. Poza tym wiem,że nie każdemu odpowiada taka forma. Pozdrawiam
  20. Prosze wybaczyć ale ja do wierszy podchodzę bardzo ambitnie. A pierwsza srofa ma być jakby rozmową z kimś ponad... Uproszcześnie , jakiego przykład Pani mi podaje odarło by mój wiersz z niezwykłości i odebrało by mu moc wyrazu. Ja wiem,że to forum jest po to by się uczyć i nie każdemu musi się podobać to co piszę, a także nie boję się żadnej krytyki. A forma też ma coś wyrażać... Powtórzenia przecież też czemuś służą... Niech Pani prosze nie zarzuca mi, iż nie ma w tym poezji. Może Pani tego nie widzi, może do Pani akurat nie dociera moja forma, jednakże jest też wielu których sądzi inaczej. A poezję można wyrażać w różny sposób... Pozadrawiam gorąco. ;)
  21. Panią razi taka forma, ale chciałabym powiedzieć,że przez wiele osób został uznany za świetny. Jest to wyidealizowany obraz cierpienia, niewinnego cierpienia, czyli dziecka. I udało mi się właśnie to do czego dążyłam, cel osiągnęłam. Jednakże trzeba umieć czytać między wersami i rozumieć w jakim celu są zastosowane takie a takie środki. Czytam wiersze na forum, które również nie są idealne. Przykro mi,że się Pani wiersz ten nie podoba. Pozadrawiam
  22. Nie myślała nad tym prawie wcale. Wstała nucąc niewiadomo gdzie zasłyszaną melodię. Kilkoma krokami przemierzyła pokój i wyrzuciła przez okno widelec. Zwykły spontaniczny gest, który nie był niczym dziwnym ani wyjątkowym dla jej osoby. Nie zastanawiała się zbytnio nad konsekwencjami tego czynu. Raczej mało prawdopodobnym zdawała jej się możliwość, że wyrzucony z siódmego piętra sztuciec wbije się w jakiegoś przechodnia. Jedyną ewentualnością, którą dopuszczała do siebie, nieszczęśliwego wypadku spowodowanego owym wybrykiem, mogło być bolesne uderzenie metalem któregoś z sąsiadów i późniejsze acz z pewnością głośne sklenie jej w żywe kamienie, bez świadomości, że to ona jest winowajcą. Po wykonaniu, sugerowanego nieznanymi siłami podświadomości, zadania poszła do kuchni zaparzyć herbatę. Pomieszczenie zwane kuchnią łączyło się z jadalnią, która to była jednocześnie pokojem gościnnym. Centrum gastronomiczne, jak czasami myślała o kuchni, oddzielone było od reszty pokoju jedynie niewysokim barkiem. Miejsce to sprawiało niebywale miłe wrażenia. Każda pani domu chciałaby widzieć takim własne królestwo gotowania. Jasne wnętrze w kolorze pistacjowym i z wiśniowym ozdobnym paskiem na wysokości oczu, wypełnione białymi szafkami na morelowej podłodze. Nad barkiem wisi kwiat o długich pnączach, który swego miejsca nie zmieniał od wielu lat głównie ze względu na małe prawdopodobieństwo odplątania go bez żadnej szkody dla niego samego bądź kuchni. Czarnowłosa „młoda kobieta”, jak zwykła o sobie myśleć, wdzięcznym ruchem zatańczyła pomiędzy blatami włączając czajnik elektryczny i stawiając obok ulubiony kubek z torebką herbaty ekspresowej wewnątrz. „Ciekawe, czy zauważą, że brakuje widelca. Nie był od kompletu to pewnie nie.” Poczuła dreszcz na wspomnienie awantury, do jakiej mogłoby dojść, gdyby jednak był to ten z kompletu i szybko zajrzała do szuflady. „Uff, a już myślałam…” Dryyyyyn! Dryyyyyyyyyyn! Z przedpokoju darł się dzwonek. Najwidoczniej ktoś, jakby nie wierząc w jego działanie, natarczywie go naciskał. Czarnulka, jak pieszczotliwie zwracała się do niej większość rodziny i znajomych, z lekkim podskokiem podążyła w stronę drzwi. Po drodze zatrzymała się przy wielkim lustrze, poprawiła dłonią włosy, obtarła policzki, wyprostowała się i doszła do drzwi za którymi ktoś nadal znęcał się nad dzwonkiem. „Że też jeszcze się nie przepalił” Z tą myślą uchyliła drzwi. Za nimi stał mały, rudowłosy chłopczyk w wieku około ośmiu lat. Dzwonek puścił dopiero gdy Eta odsunęła jego rączkę. -- O? Dzień Dobry. Nie zauważyłem, że już otworzyłaś. -- Dzień Dobry.—powiedziała spoglądając w jego oczy. „Ależ ma niesamowicie niebieskie oczka, aż ciężko oderwać wzrok od nich” -- Słucham Cię mały. Coś chciałeś? -- A tak! Czy chciałaby Pani małego kotka?—Teraz ujrzała kartonowe pudło, które z pewnością, owo, niepokojące ją, dziecko ledwo trzymało w rękach. Spostrzegła również, że pseudo- akwizytator jest bardzo chudy i brudny. Na policzkach odznaczały się kości policzkowe, ubrania były o wiele za szerokie i do tego podarte z resztkami jakiegoś zaschniętego całkowicie jedzenia. -- Wiesz, rodzice mi nie pozwolą na kotka. – „Ale mi głupio, może dzieciak nie ma co jeść i tak zarabia sobie na jakiś posiłek. Może zaproszę go żeby coś przekąsił?” -- Pani myśli, że pewnie chcę pieniędzy? Nie ja oddam za darmo, tylko żeby tata nie utopił i żeby nie zdechły z głodu! Proszę niech Pani weźmie! One są takie słodkie!—Chłopiec mówił to prawie ze łzami w oczach. -- No tylko mi tutaj nie płacz!—z czułością pogłaskała chłopca—Może zjesz ze mną obiad? Nie lubię jeść sama, a Ty wyglądasz na miłego chłopca i porozmawiamy sobie wtedy… No dalej, wchodź.—zachęciła ruchem ręki. -- Ale… ja nie powinienem Pani zawracać głowy i zresztą kotki przecież… -- Dla nich również znajdzie się miseczka mleka i głowy mi nie zawracasz, tylko ja Tobie. Oj szybko, bo przeciąg!— Schyliła się i podniosła karton. Potem delikatnie popchnęła nieśmiało wchodzącego chłopca. Poprowadziła go do kuchni, posadziła na krześle i pobiegła do drugiego pokoju. Przyniosła z niego duży różowy kocyk i położyła go przy kartonie. Następnie otworzyła pudło. Ps...Ciąg dalszy nastąpi...
  23. co to było? powiesz płacz dziecka czyjego? powiesz niczyjego dlaczego płakało? powiesz bo było niewinne jego niewinność w oczkach maleńkich spała przez wiatr kołysana na główce wianuszek białych różyczek w ręku gałązka świeżego storczyka na drobnym ciałku poszarpana sukienka kto to?- zapytasz czystość dziecka
  24. Panie Piotrze zapraszam zatem na mojego bloga www.jaskoleczka.blog.pl Poza tym chciałabym powtórzyć coś... Człowiek ma tendecję do przypisywania ukochanej osobie STAŁEGO jakiegoś zwrotu czy epitetu, niczym homer bohaterom swoich eposów. Jeżeli używamy stałego zwrotu, to omijamy odruchowo inne zwroty... Robią tak zwykle ludzie którzy lubią ład i pewien porządek. Poza tym osoba , do której kierujemy wtedy wyznanie podświadomie odczuwa pewność i prawdziwość wyznania/osoby.Po co rzucać zbędne słowa?? Słowa są jak złoto, a nawet droższe, więc nie wolno ich marnować...
  25. nie zgadzam się z tym... w tym przypadku to powtórzenie nadaje większą wartość owej "miłej" , która dla podmiotu lirycznego jest jak widać kimś wyjątkowym. Zwykle do osoby ukochanej przypisujemy jakiś stały epitet lub zwrot pieszczotliwy, którym się posługujemy podkreślając w ten sposób nasze uczucia do tejże osoby. Poza tym słowo "tego" przy gaszeniu papierosa pokazuje jak wielkie znaczenie dla podmiotu lirycznego mają te wyznania i nadaje pewnej ostrości. Ogólnie sam motyw papierosa jest świetny według mnie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...