Gorzki żal w mej duszy się gnieździ!
Toczy me trzewia trutka, co ból przynosi.
Gdzież jest ta dłoń, która serce pieści?
Gdzież ta osoba, która znamię mej miłości nosi?
Siedzę na ostrej skale ku morzu narowiście prącej
Z nią jak klin błękit rozdzieram i pianę toczę
Krwawi horyzont zachodzącym już słońcem
Pląsają po tafli wody blaski ochocze
I choć Ty, Boże tak cudowne tworzysz zjawisko
Tak natchnione Twą mocą i urokiem
Samotność! Nadal przy mnie, gdy upadam nisko
Niczym świątynia bez Ducha otulona mrokiem!