Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

herad

Użytkownicy
  • Postów

    15
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez herad

  1. herad

    Pani Ania

    Choć uciekła dedykacja - nie zauważyłem - to i tak wiedziałem prawie od razu, że wiersz jest o Niej. Prosty i skromny w środki poetyckie wiersz - jak Ona. I puenta - jednoznaczna. Dziękuję autorowi.
  2. herad

    x x x

    tę jabłoń wyhodowali z ziarenka w doniczce później była wojna i strach wybite okna i dziecko w piach zostali sami z jabłonią za oknem ostatnie owoce błyszczą na wierzchołku jak gwiazdozbiór on się nie wdrapie ona złamała rękę rozpacz w tym wieku mądrość jest największa dlaczego nie dziedziczymy mądrości? za późno na wszystko także na łzy na pociechę miłość jest największa i o każdej porze jak drzewo choć wyrosło z ziarenka
  3. herad

    na śmierć poety

    kiedy poeta umiera czyni to zawsze w niestosownej porze w pół wiersza w pół słowa w półśnie odchodzi niepogodzony wtedy biegnie przez świat elektryczna iskra każe odmieniać przebudzonym przez wszystkie przypadki życiowe jego nazwisko powtarzać strofy dawno zapomniane kiedy umiera poeta w to miejsce rodzi się nowy zarodki metafor drżą o poranku jak krople rosy na pajęczynie z nich kiedyś uzbiera się rzeka
  4. herad

    na powrót

    czekam, niech ktoś zaśpiewa:)) Pozdrawiam czytających
  5. herad

    na powrót

    witajcie starzy poeci dla których wina zabrakło i koń nie doniósł na rozstajne drogi witajcie dla których za ciasna klatka i niebo wąskie w szczelinie witajcie niebiescy druhowie z nizin głębokich gdzie ucho wydzwania na każdy skowyt razem źle nam nie będzie zawyjemy wszystkie psy podczas pełni księżyca o świcie wystawimy straże przy każdej świątyni by nadal wygłaszać prawdy nieobjawione których nikt nie słucha potem rozpłyniemy się w obłoku spalin nie pamiętając ani pieśni ani twarzy
  6. herad

    xxxxx

    Ano.. takie samo, jak wiersz a.z.i.xxx..:)) Pozdr..
  7. herad

    ku pokrzepieniu

    kiedy leżysz jak odwłok odcięty od świata skazany na niebyt i zapomnienie licząc pod ścianą kamienie swych kości i bóle krzyżowe choć tak miękka pościel wtem - nic tak nie prostuje kręgosłupa jak prosta jasna myśl* co piorunem razi o północy pustynię twego ciała żaden ketonal, naproxen emo ani końska maść choć ożywcze moce mają takich cudów nie dają dookoła ciemność - a ona świeci jak pochodnia na wietrze rozjaśnia zwoje twojego mózgu i ścieżką jasną biec zaczyna przez labirynt nerwów tak prosta - a jakże odkrywcza myśl jedna jedyna że nadal nic nie możesz poza palcem w bucie pokiwać sobie tak by nikt nie widział jeśli nawet zatrzymasz wahadło zegara co głośno dyktuje twoje tak i nie za oknem nadal świat będzie huczał głuchy na twoje pięści lub dłoni marazm nagle czujesz jak pręży się twój kręgosłup pośród zapachu 'kaszmirowy dotyk' płynu do płukania jak wstają resztki włosów na głowie i prostuje się jeszcze jakaś część ciała teraz możesz do świtu zapadły w błogostan rozkoszować się - wcale nie tą myślą jedną ale świadomością - że masz mocny kościec że coś ci zagrało i że już bardziej włosy ci nie zrzedną
  8. Tak naprawdę, to urodziłem się 1 maja, w tzw. Święto Pracy. Wówczas był to dzień, w którym urzędowo zakazana była jakakolwiek praca fizyczna, jak też umysłowa. Brygady złożone z milicjantów i ormowców potrafiły skutecznie wyłapywać i karać tych, którzy "czcili" ten dzień pracą na własny użytek. W dodatku nie urodziłem się w wiejskiej chacie pod strzechą, ale w murowanej porodówce gminnej. Tam już w połowie lat 50. ubiegłego wieku istniała izba porodowa, gdzie furmankami dowożono kobiety z okolicznych gmin tuż przed spodziewanym rozwiązaniem. Mama opowiadała kiedyś, jak przez okno oglądała idące na pochód grupy z kwiatami z bibuły i czerwonymi szturmówkami. W pobliskim parku grała strażacka orkiestra dęta i były jakieś występy. Koło południa chwyciły ją bóle, no i potem - wiadomo - urodziłem się. Tylko dlaczego w papierach zapisano mnie pod datą 2 maja? Wszystko wydało się prawie 25 lat później, kiedy w macierzystej gminie szukałem dokumentów o swoim narodzeniu. Urzędniczka biura stanu cywilnego wnikliwie wertowała wpisy z mojego rocznika i niczego nie znalazła. Sięgnęła po kolejną księgę - i też bez rezultatu. - A może urodził się pan rok wcześniej? - zapytała i spojrzała na mnie badawczo. - Wykluczone, wcale nie czuję się starszy - odpowiedziałem całkiem poważnie. - Nie zaszkodzi sprawdzić - odparowała i sięgnęła po kolejny tom w płóciennej oprawie. Jednak i tam mnie nie było. - No to popatrzymy dalej, bo chyba kiedyś musiał się pan narodzić - powiedziała jakby sama do siebie. Wtedy okazało się, że figuruję w roczniku o dwa lata młodszym i to pod datą październikową. - A może czuje się pan młodszy o ponad dwa lata? - zażartowała z nutką złośliwości, ale dumna z sukcesu w poszukiwaniach. - Też nie. No... może czasami - starałem się podtrzymać żartobliwy ton rozmowy. - Nic nie poradzę, nie odmłodzę pana. W uwagach jest dopisek, że urodził się pan w maju dwa lata wcześniej, tylko tatuś "zapomniał" dokonać wymaganego wpisu w urzędzie. Po chwili miałem w ręku stosowny dokument mówiący o moich prawdziwych - jak mi się wydawało - urodzinach. Trochę podirytowany wróciłem do domu i od razu pytam ojca. - Przyznaj się, jak to było z moim urodzeniem i rejestracją tego w urzędzie? - Normalnie było - odparł bez namysłu. - Takie były czasy i tak się robiło. Miałeś do sąsiedniej gminy jeździć po każdy kwit w potrzebie? Ot, chłopska przebiegłość - pomyślałem. A ja, zamiast okazać ojcu wdzięczność, to jeszcze wybrzydzam. Zaraz jednak usłyszałem ciąg dalszy historii. - Fakt, trochę mi się odwlokło w czasie, aż wypiliśmy z kolegą po kielichu na odwagę - jako że on niby świadek - i po jarmarku wstąpiliśmy do urzędu zarejestrować cię. Mówię do urzędnika, żeś urodzony w naszej wsi, kolega poświadcza też datę, że 1 maja. Z tym urzędnikiem od ewidencji znałem się dobrze, bo to miejscowy był i on mówi do mnie: - Niech będzie, że urodzony w domu, ale 1 maja nie wpiszę, bo to robotnicze święto i lepiej żeby się w tym dniu nie rodził. - Jak to? To niby kiedy miałby się narodzić? - pytam. - Może 3 maja, w dzień Matki Boskiej? - zaproponował nieśmiało kolega-świadek. A ten z krzykiem, że rozum nam po wódce odebrało, że krzywdę chcemy dziecku zrobić na całe życie, a jemu pracę zepsuć, że powinien karę nałożyć za nieterminowe zgłoszenie i takie tam. Więc daliśmy spokój, no i wymyślił: - Cale szczęście, że jest jeszcze 2 maja! I tak cię zapisał. Dlatego nie musiałeś dziś nigdzie jeździć i sprawę załatwiłeś sobie na miejscu! - zakończył opowieść triumfalnie, wyraźnie zadowolony, że jego fortel sprzed lat zaczyna przynosić owoce. - Mało brakowało, a nie załatwiłbym, gdyby nie upór kierowniczki w wertowaniu ksiąg. A karę jakąś zapłaciłeś? - zapytałem z ciekawości. - Nic podobnego. Słoik najlepszego miodu i flaszkę samogonu zaniosłem mu przy okazji. No i na tym się skończyło. I zadumałem się nad istotą i siłą odwiecznej, chłopskiej przekory. Wcale nie mam do ojca i jego kolegi żalu, że odmłodzili mnie zaledwie o jeden dzień. Gdyby nie feralny dopisek na marginesie księgi, mógłbym "zgubić" w życiorysie ponad dwa lata. A przecież wszystko to nie działo się w zamierzchłych czasach, tylko w drugiej połowie XX wieku i w samym środku cywilizowanej Europy, chociaż skutecznie odciętej wówczas od reszty świata "żelazną kurtyną" socjalizmu. Dlatego każdego roku świętuję urodziny w tzw. długi weekend: od 1 aż do 3 maja. Akurat kilka lat temu Parlament Najjaśniejszej Rzeczpospolitej ustanowił dzień 2 maja Świętem Polskiej Flagi. Jednocześnie - jakby nadrabiając zaległości od II wojny światowej - zaczęto intensywnie obchodzić państwowe święto Konstytucji 3 Maja i kościelne Matki Boskiej Królowej Polski. Trzeba mieć wyjątkowe szczęście, żeby w to wszystko władować się jeszcze z urodzinami. A 1 maja nadal w naszym kraju jest dziwnym, tzw. Świętem Pracy.
  9. herad

    bezradni

    Dzięki Adamie. Ano, nie mam:)). Proszę zauważyć, że te określenia (epitety!) :) dotyczą różnych zjawisk sensorycznych: dotyku (miękka), światła (świetlna), temperatury (gorąca).. :)) - choć caly czas przedmiotem gry poetyckiej jest ..mgła". Pozdrawiam herad
  10. herad

    bezradni

    spowiła nas mgła miękka jak twoje dłonie by błądzić po omacku nie znając imienia dopadła nas mgła świetlna w tęsknocie do źródeł których usta kamieniem dławione podziemna moc rozsadza omotała nas mgła gorąca jakby z sauny rodem gdzie cisza strużkami rzeźbi ciała a my bezradni piękni i nadzy czterdziestoletni dwudziestoletni
  11. herad

    druga strona

    przyszła i na mnie śmierć w Wenecji jakieś faustusy smugi cienia każdy sam sobie tajemnicą aż do zniewolenia i nastał chaos niebo wali się z trzaskiem stare granice ranią krawędzią kamienia resztę zasypała codzienność Mann i Visconti nie powiedzieli wszystkiego każdy ma swoją druga stronę księżyca
  12. hmmm... Nie chce mi sie wierzyć, że Damian napisał coś niestosownego.
  13. Oj, podobaja mi się takie "leśmiany"! Pieknie złożone, zrymowane i zrytmizowane! Widac i słychać warsztat autora niebanalny - niezależenie od przesłania utworu, z którym się utożsamiam, albo i nie. Są tylko dwa błędziki: literówka "by nie powstali [z] martwych, nigdy," i formy osobowe czasownika z "by" na końcu piszemy razem: "bo kogo mieli by za wiarę" =mieliby. W pisowni nie wyglada to ładnie, ale niestety! 'by mieli'-jeszcze gorzej, bo zgubi sie rytm. Reszta przepyszna, aż chce sie śpiewać. Pozdrawiam.
  14. herad

    Dzieło sztuki

    Całkiem nieźle. Ładna metafora: "widnokrąg słów" - choć nie ta jedna. Tylko mam wrazenie że pomiędzy strofami tworzy się zbyt daleka "odległość" wykreowanych elementów rzeczywistości i nie daje mi to jakiejś całości "świata" i problemu (czy probelmów). A może jest tu tego za dużo jak na tak krótki tekst i sporą dozę abstrakcji znaczeniowej :próżnia, nicość, byt....Powodzenia młody. I nie tłucz głową w ścianę, bo nie zasnę!>:))
  15. Cześć - no fajnie się takie bajeczki czyta. Pewnie trochę zmyślone, trochę osadzone w realiach, a ten wilk calkiem oswojony! Może uciekł z zoo albo cyrku ??:) Podoba mi sie potoczystość narracji . Podniosłeś chłopie poziom konkursowy - choć to przecież zabawa - a ileż nauki warsztatowej przy okazji wymiany na forum. Odtąd będę tu częściej zaglądać. Może też dam coś swojego pod osąd? Ale ja piszę ostatnio o wiele dłuższe "bajki". Wiadomo - coś sie już przeżyło na tym świecie .:)) i poczytało. Historyjka z "wilczą choinką" całkiem mnie zrelaksowała,a na wierzchołku pogryzionego świerka powinna jeszcze dyndać przynajmniej jedna bombka! , Dawaj bracie to na konkurs - będzie wesoło! Przecież to wesołe świeta!. Pozdrawiam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...