
Migele
Użytkownicy-
Postów
71 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Migele
-
Gadali o nim by w mieście całem: Ten własnej Wenus jest kowalem.
-
Znaczy, że ta Wenus cała bez używki by nie dała? a niech sobie leży w glebie kto na trzeźwo nie poje...e. Coś mnie poniosło chyba... A tak by się chciało trzymać klasę:)
-
Wenus odkrytej pod Willendorfem kochanek ukradł poboczny morfem. Łka Wenus międląc wciąż ecri len: „Kurcze, znaleźli mnie pod Willen- -burg, -burgiem, -bergiem, a może – borfem?”
-
Toczyliśmy się przez miasto, raz po raz wpadając w czyhające pod powiekami pułapki snu; ciepło wsączało się z wolna za kołnierze i pod swetry. Autobus jechał szybko, a głowy niczym bezwładne wahadła wyznaczały nadejścia kolejnych przystanków. Za oknami świat przypominał wielką czarną gąbkę – chciało się tylko wbić w nią i czekać. - Wolisz to robić, kiedy masz dużo czasu? - Najbardziej, kiedy w ogóle nie mam czasu. Z czerwonych siedzeń wyzierały szmaciane twarze. Jeszcze bardziej zapragnąłem zamknąć oczy i nie widzieć niczego. * - Wiesz, co to jest telefon? Wszystko, czego chciałem, to telefon od ciebie, żebym nie czekał przez cały dzień jak idiota! Chyba, że właśnie o to ci chodziło. Odszedłem wściekły, bardziej na siebie niż na nią. Bo choćby nawet chciała zrobić coś innego, to tylko uśmiechnie się tym swoim porażającym, lalkowatym uśmiechem i pozostawi wszystko tak, jak jest, nie próbując nawet umoczyć małego palca w pędzącym nurcie spraw. Byłem wściekły, bo wiedziałem, że prędzej czy później to ja nie wytrzymam i z twarzą celebrującego sjestę Hiszpana zacznę wszystko od początku, jakby nigdy nic. * Leżeliśmy w ciemności. Kiedy na moim poddaszu panuje zupełna cisza, można czasem usłyszeć brzęk jakiejś blaszanej klapki czy drzwiczek w kominie, których najwidoczniej ktoś kiedyś zapomniał domknąć. Wcześniej brałem to za odgłos krzątaniny staruszki zajmującej mieszkanie za ścianą. - Słyszysz? Dorzuca do pieca. Myślałem, że tego tak nie słychać. Jakiś czas potem krzyknęłaś, a ja odruchowo zasłoniłem ci usta dłonią. * Miała wkurzający zwyczaj wypunktowywania swoich odpowiedzi. Nigdy nie powiedziała ci: „Słuchaj, jestem zmęczona i poza tym boli mnie głowa”. Zawsze słyszałeś: „A – jestem zmęczona, be – boli mnie głowa”. Szlag człowieka trafiał. Miałem ochotę odwrzasnąć: „ A – gówno mnie to obchodzi, be – nie ma żadnego be!” * Zimno jak skurwysyn. Naciągam kołdrę na głowę, przyciągam kolana do piersi. Dlaczego tak się porobiło? Powiedziałaś: - To nasz ostatni obiad. – Pauza. – Wiesz o tym? - Yhm. - Zgadzasz się? - Tak. Ubrałem buty, kurtkę i poszedłem do sklepu, bo zabrakło przecieru. Ten bliższy sklep, na który mówiliśmy zawsze: „u baby”, był zamknięty, więc podreptałem chwilę w miejscu i poszedłem do drugiego. Przecieru i tak starczyło. - Lepiej już idź. Tak zrobiłem. Zimno jak cholera.
-
Wenus odkryta pod Willendorfem wieki leżała przykryta torfem. Gdy wydobyli ją spod grudy rzekła: Pod torfem straszne nudy, lepiej połóżcie mnie pod Waldorfem. P.S. Wrrr, ten Willendorf:)
-
Taki węgorz, sami wiecie, ważny jest w kobiecej diecie, jednak żona zawiedziona, bo to węgorz w galarecie. :)
-
Pewien rybak leniwy z Pomorza gdyby mógł, nie wychodziłby z łoża, więc swej żonie stroskanej na pytanie, czy wstanie, demonstrował spod kołdry węgorza.
-
Dziękuję Wam bardzo i pozdrawiam serdecznie wszystkich towarzyszy broni i szanowne jury:) I na święta wszystkiego, co tam byście chcieli. Jacku P., dzięki za gratulacje, Czarna - no żebym się limeryku od Czarnej doczekał, to żem się nie spodziewał:) Pozdrawiam i ściskam Migele P.S. - Czarna, ale dlaczego za karę?:)
-
Cieszę się, że smakuje. i pozdrawiam tubalnym, grubym głosem, wibrującym testosteronem. Żeby rozwiać wątpliwości, spluwam również siarczyście na podłogę. :)
-
Jak nie połechce, jak łechce:) Oczywiście o żadnym Twoim poddawaniu nie może być mowy:) Pozdrawiam Migele
-
No przyjemnie mi tak zrobiło się, lecz czas wracać i lec w szarym sosie:)
-
Dzięki za powrót. Myślę, że ta wersyfikacja trzyma rytm. Z inwersjami można by powalczyć. Pozdrawiam Migele
-
Cny karp Józef ze stawu na Śląsku Monotonny w małżeńskim jest związku. Choć mu żona łka: Józku, chciałabym po francusku, on po grecku wciąż lub po żydowsku.
-
Ortodoksyjna świnia z Kątek To wśród bydlątek był wyjątek. Gdy do koryta nieczuły drab raz jej podrzucił surowy schab, rzekła ze wstrętem: Dzisiaj piątek!
-
Troszkę zagubiony jestem w tych powycinanych komentarzach. Restrykcyjnie się zrobiło - mam wrażenie, że zbyt. Co do komentarza Alter Net/Izy, która się przebiła:) Wersyfikacji wolałbym nie ruszać. Natomiast co do łatwości czytania - ok, mogę pokombinować. Trudność, która zauważam, dotyczyć może 2 wersu, dalej mam wrażenie się toczy. No ale to swoje - dystans potrzebny:) Pozdrawiam niewyciętą i wyciętych:) Migele
-
Mieszkam w atomach. Pamiętam tę ciszę; kiedy wybuchła, krzyk wydałem pierwszy. Miliardy lat już ścigam czas po drodze, związany nadal mleczną pępowiną wiem, że w najdalszych krańcach, chwilę po stworzeniu w zaroślach raju jabłko zjada słońce. Mieszkam w atomach. Nikt mnie nie wygania, bo też i prawdę mówiąc nie bardzo jest dokąd. Tak, wiem. A jednak z niepierwszego tortu próbuję zdmuchnąć lęk przed przeprowadzką i pogodzony chciałbym być z mlaśnięciem, którym mnie ziemia znowu wetrze w podniebienie.
-
Kiedy obiekt zniewolony głupio dotykać balony. Nie lepiej to po dobroci dobierać sie do łakoci?
-
Atmosfera się chyba zagęści: o całości mówimy, czy części? Czy powrócić ma cała, czy ta część doskonała, co małżeńską zacieśnia dziś więź Ci?
-
Ciało też się zmienia znacznie gdy kto skropli nieopatrznie:)
-
Taki feler Marioli z Trzebniby myli głoski, zamienia „p” i „b”. Nie rozumie nikt tego gdy się chwali kolegom: „Z najbiękniejszej ja słynę tu biby”.
-
Lewitując, Mariola z Trzebniby twierdzi czasem, że mogłaby, gdyby tylko sama zechciała nawet pozbyć się ciała lecz nikt nie chce jej dmuchać na niby.