Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Adam Witkowski

Użytkownicy
  • Postów

    13
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Adam Witkowski

  1. Panie Arku Mroziński według mnie ten wiersz ma głębsze przesłanie niż to że ta osoba jest zniewolona i nie wie czy się uda jej uwolnić. W tym wierszu chodzi całkiem o coś innego :) Niestety jako autor nie mogę się wypowiadać na temat treści tylko słuchać co inni czują na jej temat. Szanuje pana interpretacje. Adam Witkowski
  2. stąpam po rzeczywistości niczym widmo, piasek nie wyznacza granic światłości, Czy dogonię sny? horyzont bez znaków ścieli oblicze, woda miarą czynów, Czy odnajdę drogę? łańcuchy zdobią pierś, ogień rzeźbiarzem ciała, Czy zdołam się uwolnić? - nie wiem…
  3. Dziękuje i również życzę wszystkim Wesołych Świąt i Nowego Roku.
  4. Hmm pomyśle nad tym :) Dziękuje za rady.
  5. Słuszna uwaga :) Dziękuje za podpowiedz.
  6. stąpam po rzeczywistości niczym widmo, piasek nie wyznacza granic światłości, Czy dogonię sny? horyzont bez znaków ścieli oblicze, woda miarą czynów, Czy odnajdę drogę? łańcuchy zdobią pierś, ogień rzeźbiarzem ciała, Czy zdołam się uwolnić? - nie wiem…
  7. Najdalszy zakątek natury, Drzewo skryte w nicości, Bluszcz opadający na mury, Mała wyrwa radości, Niewidome ziarenko losu, Każdy dzień jak wiatr i ptak, Kora niczym album na zdjęcia, Wodospad bez głosu, Błądząc wśród szeptów wiatru, Droga przez nicości czas, Szukając przeszłości Grody, Bratnie dusze niczym gęsty Las.
  8. Ciągłe wyczekiwanie, Pokaleczone usta od myślenia o kimś, Czy po paru latach pamiętał będę imię twoje? Przede mną obrazy zamazane, Jakby zniekształcone lustro ze zdobnymi ramami, Rażące promienie oczy rozstrajają. Woń wrzosowych kwiatów się rozrzedza, Powietrze ciężkim się staje, Wieczna zima oplata me ciało. Odgłosy tundry mnie wypełniają, Rozlewa się cierpki smak, Czegoś mi brak! Jestem zamknięty w sakiewce, Bezkresność i smutek to jej materia, Stworzona z niecierpliwości i zapomnienia. Wszystko staje się jednym Radość i smutek, Jasność i ciemność, Ogień i woda, Śmierć i życie, Uruchamia się ten skomplikowany mechanizm, Wściekłość we wnętrzu szaleje, Jest nieskończoną energią. Uczucie jest kolebką tego wszystkiego, Czy da się je unicestwić? Do tego trzeba by zamknąć życia okno.
  9. Zbawieniem świata jest Perła nieokiełznana, Taka piękna, Taka biała, Czy dzięki niej nastąpi zmiana? Przecież ona jest taka mała. Leży teraz taka samotna, Nie ma w niej nienawiści, Tylko moc zawrotna, Może moje marzenia ziści, Tyle na tym świecie trzeba naprawić, Tyle na nim bólu i cierpienia, Czy dzięki niej można tyle sprawić? To chyba tylko marzenia. Czy człowiek się zmieni? Nie będzie taki zepsuty, Może nasz los się odmieni, Nastaną czasy pokuty. Czy jest na tym świecie sprawiedliwość? Cały ten świat jest rozdarty, Czy jest na tym świecie miłość? Bóg rozłożył już karty, Rozpoczęta została gra Boża, Czy człowiek zasługuje na szansę drugą? Już na niebie pojawiła się zorza, Wybierzemy się w wędrówkę długą. Aby tam dotrzeć... Potrzebna nam będzie tratwa, Trzeba w duszę głęboko spojrzeć, Droga nie będzie łatwa. Gdy do celu dotrzemy, perłę nieokiełznaną odnajdziemy.
  10. Gdy byłaś Ty, była Miłość! A teraz... Pozostaje tylko pustka, Nie ma już uczucia miłości, Pamiątka po tobie, czerwona chustka. Gdy byłaś Ty, było Szczęście! A teraz... Czerwona róża zwiędła, Brak już w mym sercu szczęścia, Ciężka myśl w ciele ugrzęzła. Gdy byłaś Ty, była życia zawiłość! A teraz... Życie jest jak pusta czarna droga, Taka prosta, nie zaskakująca, Czemu miłość jest taka wroga? Gdy byłaś Ty, dusza Skowronkiem była! A teraz... Ma dusza jest ciężka niczym kowadło, Śpiew w mym sercu się wyciszył, Nasza miłość wrzucona została w imadło. Gdy byłaś Ty, Świat Kolorowy stawał się! A teraz... Pozostała tylko szarość dnia, Codzienne zajęcia, monotonia życia, Pozostałych ludzi brednia. Gdy byłaś Ty, Miłość z Serca nienawiść wygoniła! A teraz... Nienawiść z powrotem w nim zagościła, Serce przestało bić, Ironia losu się rozłościła. Nie ma cię- Pozostały tylko bolesne wspomnienia...
  11. Przyszli po mnie w mroku nocy, Nie otrzymałem od nikogo pomocy, Nie wiem czego chcieli, Na czarnej liście mnie mieli. Znak nacjonalizmu ich ubrania zdobił, Ale jam przecież nic nie zrobił, Moje myśli rozdarte w cztery strony, Strasznie bałem się czarnej wrony. Na ucieczkę było już za późno, W szeregach SS nigdy nie jest luźno, Moje ciało całe drgało, Moje cierpienie głośno krzyczało, Zostałem do więzienia zabrany, W rozpacz i niedowierzanie byłem ubrany, Nad kwiatem mej duszy się znęcali, Na mej strunie życia grali. Klucz do mej duszy wyrzuciłem, W kapłańską ciszę się zatraciłem, Płomień życia uległ metamorfozie, Długo wędrowałem w mej poszarpanej psychozie. Moje ciało zwiotczało, Coś chyba we mnie zwariowało, Pogłębiłem się w zatraceniu, Moje życie uległo uśmierceniu. Teraz tylko ciemność moje oczy oplata, Jest to ciężkich chwil zapłata, Syzyfowe cierpienie mną zawładnęło, I wraz zemną zginęło. Wojna się skończyła, Moje życie wykończyła, Rodzina pozostała w żałobie, Bo ja leżę teraz w grobie.
  12. Kraj ten przez politykę jest zepsuty, Zdobi jego pierś jak choroba, W sercach rodaków żal wykuty, Ludzie!... To żałoba. Szara rzeczywistość nas oplata, Wgryza się w nas jak w umarłe ciało, To nasza wina! Oto zapłata! Czemu się tak stało? W agonii sumienie się zatraciło, W głowach tylko pieniądze! Wasze patriotyczne dusze odwróciło, Pozostały tylko wasze żądze. Mamy wśród nas wrogów, Codziennie toczy się walka, Uważamy siebie za Bogów, Jesteśmy jak wojenna lalka. Brak w nas wzajemnej pomocy, Strach i bieda nas zaskoczy, Umrzemy późno w nocy, Śmierć w nasze ciała wkroczy. Chyba nic nas od tego nie uchroni. Zostaniemy szybko zapomniani, Nikt po nas łzy nie uroni! Będziemy w wieczną wędrówkę wygnani! Patriota- Czy to słowo już nic nie znaczy?
  13. Stoi żołnierz pod Termopilami, Jak przed wielkimi wrotami, Czeka go wielka bitwa, Przed jego oczyma całego życia gonitwa. Będzie walczył jak Lew, Bo płynie w nim Spartańska krew, Nie przestraszy się nikogo, Jest nastawiony bardzo wrogo. Za wszelką cenę bronić będzie kraju swego, Od Perskiego najeźdźcy wrogiego, Zginie dla kraju z honorem, Ktoś musi walczyć z tym wielkim potworem. Ciemięży wielką odpowiedzialność, Innych życia przemijalność, Nie ma tu miejsca dla tchórzy, To dobrze dla nas wszystkich wróży. Drzemie w nim wielka siła, Zwycięstwa chwila, Taka miła, Będzie walczył choćby sam, Bo niema niezwyciężonych bram. Liście od krwi czerwonymi się staną, Porażka jest wielką raną, Zdrada nas zaskoczy, W smutku nasze serca zmoczy. Gdy zginie, ktoś inny złapie za broń, I poczuje walki i honoru woń, Będzie to przykład wielki Gdy zginie z przeciwnika ręki. Ruszy cały naród na wroga, Jaka to wielka przygoda, A on będzie leżał między dwiema górami. Gdzie krew będzie płynąć strumieniami, Wielkie sztandary ukażą się na niebie, Zacznie mocno dudnić w glebie, Stanie armia pod Platejami, By zwyciężyć ze swoimi wrogami. Tak się rodzi Patriota, Gdy wróg spada na nas jak góra błota, Zwyciężyć musimy, Bo życia sens stracimy. Więc wstańmy! Czeka nas Bitwa Wielka!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...