proszę wejść za parawan, rozebrać się,
nie oddychać.
I.
pół-nocnik, pół-księżyc zawieszony w ciężkim zapachu ziół.
kto znał kiedyś cierpki smak plastiku?
ich opary wchłaniały różowy nowotwór.
bezsmak wzbija się do dziś, po wezgłowie łóżka.
to charakterystyczne dla człowieka, po którym
kupiłem to mieszkanie.
II.
po nim też odziedziczyłem alicję z zoo
i impuls przepuszczania ciężarnych.
starodawnym obyczajem, metalową uprząż wpinam
w długie nogi i zwężone żyły lokatorki.
i żyłem długo z wgłębieniem na długie nogi
z blizną dziecka delikatnej urody.
III.
budzimy się w ten sam sposób: z kciukiem
przyssanym do podniebienia. jeszcze młoda
weszłaś za parawan, rozebrałaś się, wstrzymałaś oddech.
w asymptotach zbitych z dwóch szorstkich desek,
w związku z twoją leworęcznością, ksiądz już
odprawił egzorcyzmy, z papierosem w zębach.