hmm...może rzeczywiście w tym wierszu jest o pare gramów jesieni za wiele,ale to wszystko przez to,że ostatnio za dużo mam jej w sobie :) Bardzo dziękuję za komentarze i pozdrawiam!
szelest twoich ust
cichy zwiastun nieuchronności
wiem
twoja dłoń
nie dotknie już ciepła zmierzchu
nie strąci żadnego z bezsennych perseidów
nie przemieni mnie w gołębicę strażniczkę nadziei
tańcem śmierci rozsłonecznionych liści
obudziłeś we mnie jesień
byłeś światłoprzestrzenią
w której mogłam się przejrzeć
teraz
istniejesz pełnią nieistnienia tylko
a jednak
nadzieja może przekwitnąć
myślałam zaciskjąc w dłoni jej szklane płatki
umarły
nie otulone światłem