Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Kathrineoberd

Użytkownicy
  • Postów

    36
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Kathrineoberd

  1. o siódmej rano, gdy dzień równa się z nocą
    nie umiem otworzyć oczu, chyba boję się
    obudzenia z pełnego spokoju nocnego śnienia

    a jednak, jestem zmuszona to zrobić
    przejśc do rzeczywistości
    odnaleźć parę dla drugiej skarpetki
    i tak bez znaczenia

    przy kawie z miodem
    mój świat się rozłazi
    wraz z bawełną powietrza

    gdy dzień nadal snuje nić wspomnień
    pomiędzy wolnymi przestrzeniami
    moich czeterech żeber

     

    fot.akademiaducha.pl

    równonoc.jpg

  2. Napisałabym do Ciebie list
    ubrała myśli ukryte na dnie serca
    w najpiękniejsze słowa
    gdybym znała Twój język

    gdy wracam do domu
    cieszy mnie
    obecność bliskich
    i świadomość, że ktoś czekał

    choć tak daleki
    w niedostatku, brudzie strachu
    o każdy kolejny dzień
    stałeś mi się bliski

    Twoja mała twarz pokryta kurzem wojny
    chwyciła mnie
    za najgłębsze przestrzenie duszy

    oczy pełne przerażenia
    tak smutne
    że aż obojętne
    na swoje własne cierpienie

    i tylko ręce dziecka
    co błagają o okruszek chleba
    pełne niedostatku, strachu i nienawiści
    nie tracą siły by wierzyć w człowieka

    wśród tysiąca zbombardowanych ulic
    wiatr wyśpiewuje
    nigdy nie udzieloną odpowiedź
    na pytanie-
    kto pomoże Ci nieść Krzyż codzienności?

    kto pomoże
    uwolni od potwora
    który każe łamać zasady tabunami czołgów
    i otoczyć ulicę twarzami zbrodniarzy?

    niezależnie czy w Aleppo czy w Polsce
    podobno każdemu należy dać szansę
    mimo istnienia dwóch światów

    świata dziecięcego uśmiechu
    i tego najtragiczniejszego-
    od urodzenia niosących Krzyż
    Krzyż współczesności

    Katarzyna Oberda

  3. uważasz się z aoch i ach .a to właśnie wychodzi w poezji.twój snobizm i nic więcej.potrafię poznać się na ludziach i w przeciwieństwie do ciebie nie używam sobie na innych.i to co piszesz o mojej poezji to twoje zdanie.masz do niego prawo .zazdrościsz bo sam a nie umiesz napisać nic lepszego niż opis,przenudny i ściśle ksiażkowy.do działu proza z tym idz anie do poezji dlatego ----

  4. Jakże często mój wietrze,swą muzykę grasz
    Nad tą błogosławioną Ziemią,gdzie zapach sian współbrzmi
    Z Twoim rzeźkim tchnieniem ,gdy delikatnością kołyszesz
    Skrzypiące drzewa co zapachem jaśminu cieszą moją duszę

    Czy zazdroszczę ptakom co śpią na ich gałęziach?
    By czuć dobroć czułością Twoich dłoni
    Podczas gdy ja w upale dnia w środku lata,pracuję zbierając żniwo cudzych myśli
    Przed Tobą żywiole stoję w swej cichości

    Tak pozornie niepozorna chciałabym się
    Skondensować w chmury
    Nad którymi Ty stąpasz delikatnym krokiem
    Sprawiajac że z nich popłyną krople Twej ochłody

    Dopóki ptaki i drzewa się cieszą,daj im ukojenie
    Mnie zaś tylko wietrzaną dobroć swego serca
    Kathrineoberd

  5. Jestem
    sobą

    blaskiem
    cieniem
    mgłą marzeń

    rozszczepiającą się
    w głuchym świetle

    słowa
    zbyt pewne
    zbyt mocne
    jak trzpień uderzyły

    Kiedyś
    bolało

    rozlały się
    czerwoną farbą
    bladych łez

    Smuga
    nadziei
    rozprzestrzeniła się
    czekaniem

    pragnieniem
    zrozumienia

    dlaczego?
    dlaczego
    przeciw komu

    niszczyłeś drobinę
    niezkazitelnej dziecięcej
    miłości

    Szukałam nad Tobą
    nad sobą
    złocistej aureoli

    byłeś cieniem
    wyklętego
    nie umiejącego kochać
    tyrana

    Dziś jestem

    Inną silniejszą
    drobiną

    atomium ciszy
    spokoju
    miłości...

    dziś odnalazłam
    ląd i ukojenie

    nie wierząc w szczerość
    tego
    co nieszczere

    Moje atomium
    w końcu zrozumiano

    Wciąż doczepiając
    Kryształy wartości.
    Kathrineoberd

  6. Opuszki palców
    Ślizgają się
    po alabastrowych
    powierzchniach...

    Obłych
    niezrozumiałych
    raniących

    wypowiedzianą
    w pełni zamierzoną
    nienawiścią

    słów
    które są cieniem
    człowieka

    dotknąć
    sedna prawdy
    trudno

    Oczy
    Otwarte
    Na krople nadziei

    Lustrują
    Całkiem
    niepodomykane odrzwia
    myśli

    dotknąć nie łatwo
    Obłych kształtów
    Serca

    Obudzona
    wytrwałością
    Wierzę

    W sczerozłote
    serce...
    Człowieka.
    Kathrineoberd

  7. Zamykasz dzień
    Gałązką milczenia
    Rzuconą w azyl
    Pamiętliwych spojrzeń

    Tam gdzie
    Chaosu
    Pękają powrozy

    W jutrzenki
    Szacie
    Odwiedza Cię szczęście

    Zamykasz dzień
    Gwiazdą która spadnie

    Tęskniąc w objęciach
    Bezchmurnego nieba

    Uśmiech malujesz
    W karcie papirusu

    Oczyszczonego
    z kurzu
    zapomnienia

    Zamykasz dzień
    Chustą jarzębiny

    Zapachem kwiatów
    Wonnego jaśminu

    W zduszonym Tobie
    Zmęczonym trudami

    Zostaje
    tchnienie

    Karmiące spokojem
    I rozmyślaniami

    Pośród
    Alei
    Oddechów wieczornych

    Nieprzemijających
    W ciszy
    I spokoju.
    Kathrineoberd

  8. I

    Na płótnie
    Mej duszy
    Osiadł kurz

    nieokiełznanej
    Żądzy

    Strach przed reakcją
    Arcykapłanów
    Gdybym zaprzeczył...
    żeś
    Zbawiciel

    Znałeś mój język
    Chaos oczu
    I pozwoliłeś

    Bez walki
    Bez słowa..

    Baranku niewinny
    Bym serce nieczyste
    Winił do dni końca...

    Ty -zrodzony z Matki
    Karmiony dobrocią

    Ja od początku
    Uczeń Twój niewdzięczny

    Jeśli więc czułeś
    Cóż kryją me myśli
    Jesli wiedziałeś
    Na kogo patrzyłeś...

    Ja w matni życia
    Ty w boskości swojej
    Mogłeś odrzucić
    Nie musiałeś cierpieć..

    Mogłeś mnie nie znać
    I poznawać nie chcieć
    Zgładzić,porzucić
    I tak mnie zgładzono

    Lecz pozwoliłeś...
    Kłamać przy Twym boku...

    II
    W toni
    jeziora nocy
    Słyszę Twoje szepty

    Ciche wołanie
    W rytmie bicia serca

    Pijesz
    z czary goryczy

    Twa krew
    purpurowa...

    Chciałbym ominąć
    To co się wydarzy

    Nie zmażę liter
    Z księgi przeznaczenia

    Przyjaciel i wróg
    Tonie w Twych ramionach...

    Musiał nikczemny...
    Przyjść,zdradzić,zrujnować
    Byś Synu Ojca
    Niewinnie wydany

    Sieć grzechu przerwał
    I życie darował...

    III

    Smak Twego
    zhańbienia
    napełni mnie całego

    Przemknie prądem natchnienia
    Porazi zmysły...

    To co głosiłeś
    będzie tym
    w co wierzę

    Mądrości słowa
    Niech będą ratunkiem
    Zagubionego...

    Zdrajcy pocałunku

    Jak Cię odnaleźć?
    Jak do Ciebie trafić?

    Znaleźli drogę
    Osądzili sami..

    Widzę agonię
    Już po raz ostatni...

    IV

    Słyszałem wieści
    Że dziś Cię wydali

    Że Cię
    Nie chcieli
    Jako Prawdę Żywą

    Za jakąż winę?
    Za jakiż uczynek?

    Za miłosierdzie
    Wlane w serce świata

    Drżące me serce
    Ręka wciąż
    Niepewna...

    Szuka gałęzi
    By zakończyć ciężar

    Ołowianego brzemienia
    Zabójstwa

    Sznur do mnie mówi:
    Kim jestes nieszczęsny?!

    Winny Twej śmierci
    Sam wydaję wyrok

    Wybacz mi proszę
    Byłem zagubiony

  9. Każdemu z nas dedykuję....

    Znów stoję
    Samotnie jak wędrowiec
    Na rozstaju dróg..

    Zwątpiona
    Wśród jazgotu
    Tysiąca
    Niepotrzebnych nikomu...
    Myśli

    Jak mędrzec
    Szukam tej jednej...

    W głębi...
    Oceanu
    Siebie

    Niewinna
    Obrzucona błotem
    Nienawiści

    Nie potrafię
    Zburzyć
    Muru

    Chłodnych jak lód
    Gruboskórnych ...
    jak pomarańcz

    Nigdy nie przemyślanych
    Słów...

    NIGDY
    Nie zwątpię...

    NIGDY
    Nie odejdę...

    Bo gdzieś
    Może-w zasięgu wzroku
    Nie zauważona
    Śpi prawda...

    Szafir nieba
    Jak len
    Otula me myśli

    Wzrok
    Pada na twarze
    Obojętnych
    Nie dla siebie
    Bo po co?

    Ludzi...

    Ty też
    Stoisz sam
    Wobec wszystkich
    Publicznie...

    Obnażony z najskrytszych
    Myśli...
    Bez szansy
    Bez zrozumienia

    Twe oczy
    przepełnione
    Miłosierdziem

    Co nie wygaśnie
    Jak płomień

    Wciąż
    Mimo smutku
    Patrzą...

    Zrozumiałam...
    Twój uśmiech miłości

    Oczekiwanie
    Na dobroć...

    Tylko Ty
    Masz klucze
    Do mego serca

    Panie.

    Kathrineoberd


    ---------------------------------------------------------------------
    Coram publico-wobec wszystkich publicznie

  10. Kiedy zza ciężkich
    Jak ołów
    Posiwiałych starością
    Obłoków

    Jak tajemnica
    Zza kurtyny wspomnień
    Wyłania się...
    Królewska potęga
    Nocy

    Wraz z zapachem
    Wypalonego ogniwa
    Chcę wyrwać się...
    Z żelaznych kajdan
    Zwątpienia

    Wzburzonym
    Jak fala myślom
    Z powodu słów
    Raniących silniej
    Aniżeli miecz

    Szukam odpocznienia

    Z oczu
    Co jak ze złocistej stągwi
    Sączą dobroć
    Jak włoskie wino

    Spijam
    Ostatnią kroplę
    Tego co we mnie
    Zagineło

    W ciemności
    Smutku
    żalem posrebrzanej

    Szlachetnej chęci
    Jak stal
    Bycia silną
    Kroczę przed siebie

    W czeluści niepewności
    Wyzwań
    Dnia przyszłego
    Łzawą mereżką
    Żegnam wszelki smutek

    Upodlona...
    Jak niewinny skazaniec
    W średniowieczu myśli

    Potępiona
    Tymi co nie rozumieją
    Wołania w milczeniu

    W świetle promenady
    Serca
    Dobijam do mojej
    Przystani...

    Nie udawając
    Nikogo innego
    Jestem tylko człowiekiem...
    Kathrineoberd



    -------------------------------------------------------------------
    *hominem te memento-pamiętaj,że jesteś tylko człowiekiem

  11. Zmieszana z błotem
    Zastraszona niepewnością
    Jutrzejszych spraw
    Doczesnych

    Otulona
    Królewskim płaszczem
    Bezkresu
    Pół jasnej nocy

    Do głębi
    Przeszyta
    Spojrzeniem ironii..
    Co jak wampirzyca
    Wysysa...
    Najsłodsze krople krwi

    W czułych objęciach
    Świetlistego jak aureola
    Trotuaru

    Wyrywam się
    Z blokujących oddech
    Więzów samotności

    I jak dziecko
    Stawiam
    Niepewne kroki

    W czeluściach
    Mojego serca
    Jak rzeka
    Co nie płynie
    Wyschły ostatnie łzy

    Głęboko w duszę
    Przez pryzmat
    Zajrzało pragnienie

    Miłości
    Co nie przeklina
    Chwil które są i będą

    Obudzona
    Z perłowej kołyski
    Dobroci
    Ma muza

    Jest światełkiem
    W tunelu
    Mej duszy.
    Kathrineoberd

  12. "Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
    a miłości bym nie miał,
    stałbym się jak miedź dźwięcząca
    Albo cymbał brzmiący"
    św.Paweł
    [1 List do Koryntian13,1]


    Jak na Wokandzie
    U Miłosiernego Sędziego
    Oskarżona....
    O nieumiejętność kochania

    Powiem Ci
    W gwoli wyjaśnienia

    Miłość jest klejnotem
    Najdrogocenniejszym...
    Dobrocią szlifowanym
    Nie do kupna na aukcji
    Czy sprzedaży hurtem...

    Nie stosem pieniędzy
    Bogactwa
    Miotania

    Bo cóż właściwie
    Przyjdzie
    Po szybkim krętactwie?

    Prawda?
    Samotność?
    Czy życie w Bezmiarze?

    Nicość
    Świadomość tego
    Co być mogło...

    Łzy i zgorzkniałość
    Po cóż komu takie?

    Miłość nie jest pomnikiem
    Wierszem na cześć pochwalną
    Rzeźbą
    Symbolem
    Czy bożkiem ze złota...

    Ona...
    Jest spojrzeniem
    I szczerym uśmiechem

    Żartem w spokoju
    Słońcem w trudnych chwilach

    Słowem ...
    Nadzieją....
    Milczeniem bez sensu...

    Oczekiwaniem
    Że gwiazda zaświeci...

    Miłość...
    Przebacza
    Gdy ktoś sie obraża

    Nie chce przeminąć
    Gdy burzany myśli
    Jak wrzątek się gotują

    Wciąż pamieta
    Gdy ktoś inny zapomni
    Na zawsze...

    Możnaby pytać
    Z kąd lęk przed kochaniem?

    Może to lichość Kocham
    Bez pokrycia w realu

    A może stereotyp
    Czy kolejna bariera
    Przed życzliwością
    Drugiego człowieka...

    Bo kto chwali
    Nie musi być szczery

    A świat miłości
    Potrafi pochwalić
    I konsekwentnie wytknąć
    Każdą wadę.
    Kathrineoberd

×
×
  • Dodaj nową pozycję...