Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Kathrineoberd

Użytkownicy
  • Postów

    36
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Kathrineoberd

  1. Kathrineoberd

    Równonoc

    o siódmej rano, gdy dzień równa się z nocą nie umiem otworzyć oczu, chyba boję się obudzenia z pełnego spokoju nocnego śnienia a jednak, jestem zmuszona to zrobić przejśc do rzeczywistości odnaleźć parę dla drugiej skarpetki i tak bez znaczenia przy kawie z miodem mój świat się rozłazi wraz z bawełną powietrza gdy dzień nadal snuje nić wspomnień pomiędzy wolnymi przestrzeniami moich czeterech żeber fot.akademiaducha.pl
  2. @Nata_Kruk Bardzo dziękuję, obiecuję udoskonalić warsztat. Fotografia jest moją pasją odkąd pamiętam :)
  3. @Waldemar_Talar_Talar Bardzo dziękuję :)
  4. 2019- nowy powrót, nowe zmiany ;-) będą będą ;-)
  5. https://www.youtube.com/watch?v=nMseLyfF4so z perspektywy i w całkowitej pustce dotarłam do krainy zwanej Nigdziebądź gdy los mnie rzuca w morze by nauczyć mnie życia jak samotną łódkę jak biały żagiel pomimo wzburzonych fal obiecałam sobie przetrwam ten sztorm nie zatopię jachtu z Nigdziebądź wychodzę naprzeciw teraz z decyzją i nową siłą Katarzyna Oberda
  6. dziękuję wszystkim za odwiedziny i poświęcony czas :) Powtarzam zwrot ''dźwiękoszczelny kokon'' dla podkreślenia idei odseparowania się od pewnych spraw. Marlett To co dla kogoś, jest banałem, dla innego nim nie jest. Pozdrawiam wszystkich serdecznie :)
  7. zimowe lasy wściekłość wiatru ogołocone drzewa próba zaufania pożegnanie stary rok mija szaleństwo płatków śniegu zmiana pór roku zakwitły kwiaty Katarzyna Oberda
  8. każdy z nas odgrywa jakąś rolę w teatrze życia. Trafnie napisane Maćku :)
  9. bardzo ładny wiersz Maćku :). Miło Cię spotkać również tutaj :). Kasia
  10. Napisałabym do Ciebie list ubrała myśli ukryte na dnie serca w najpiękniejsze słowa gdybym znała Twój język gdy wracam do domu cieszy mnie obecność bliskich i świadomość, że ktoś czekał choć tak daleki w niedostatku, brudzie strachu o każdy kolejny dzień stałeś mi się bliski Twoja mała twarz pokryta kurzem wojny chwyciła mnie za najgłębsze przestrzenie duszy oczy pełne przerażenia tak smutne że aż obojętne na swoje własne cierpienie i tylko ręce dziecka co błagają o okruszek chleba pełne niedostatku, strachu i nienawiści nie tracą siły by wierzyć w człowieka wśród tysiąca zbombardowanych ulic wiatr wyśpiewuje nigdy nie udzieloną odpowiedź na pytanie- kto pomoże Ci nieść Krzyż codzienności? kto pomoże uwolni od potwora który każe łamać zasady tabunami czołgów i otoczyć ulicę twarzami zbrodniarzy? niezależnie czy w Aleppo czy w Polsce podobno każdemu należy dać szansę mimo istnienia dwóch światów świata dziecięcego uśmiechu i tego najtragiczniejszego- od urodzenia niosących Krzyż Krzyż współczesności Katarzyna Oberda
  11. to jest wiersz:)takie moje egzysteuum :)
  12. kótki ale mnie odrzuca---
  13. uważam że pozytywny:)bo wiem o czym pisałam:)
  14. uważasz się z aoch i ach .a to właśnie wychodzi w poezji.twój snobizm i nic więcej.potrafię poznać się na ludziach i w przeciwieństwie do ciebie nie używam sobie na innych.i to co piszesz o mojej poezji to twoje zdanie.masz do niego prawo .zazdrościsz bo sam a nie umiesz napisać nic lepszego niż opis,przenudny i ściśle ksiażkowy.do działu proza z tym idz anie do poezji dlatego ----
  15. Jakże często mój wietrze,swą muzykę grasz Nad tą błogosławioną Ziemią,gdzie zapach sian współbrzmi Z Twoim rzeźkim tchnieniem ,gdy delikatnością kołyszesz Skrzypiące drzewa co zapachem jaśminu cieszą moją duszę Czy zazdroszczę ptakom co śpią na ich gałęziach? By czuć dobroć czułością Twoich dłoni Podczas gdy ja w upale dnia w środku lata,pracuję zbierając żniwo cudzych myśli Przed Tobą żywiole stoję w swej cichości Tak pozornie niepozorna chciałabym się Skondensować w chmury Nad którymi Ty stąpasz delikatnym krokiem Sprawiajac że z nich popłyną krople Twej ochłody Dopóki ptaki i drzewa się cieszą,daj im ukojenie Mnie zaś tylko wietrzaną dobroć swego serca Kathrineoberd
  16. Jestem sobą blaskiem cieniem mgłą marzeń rozszczepiającą się w głuchym świetle słowa zbyt pewne zbyt mocne jak trzpień uderzyły Kiedyś bolało rozlały się czerwoną farbą bladych łez Smuga nadziei rozprzestrzeniła się czekaniem pragnieniem zrozumienia dlaczego? dlaczego przeciw komu niszczyłeś drobinę niezkazitelnej dziecięcej miłości Szukałam nad Tobą nad sobą złocistej aureoli byłeś cieniem wyklętego nie umiejącego kochać tyrana Dziś jestem Inną silniejszą drobiną atomium ciszy spokoju miłości... dziś odnalazłam ląd i ukojenie nie wierząc w szczerość tego co nieszczere Moje atomium w końcu zrozumiano Wciąż doczepiając Kryształy wartości. Kathrineoberd
  17. niepodomykane odrzwia mają symbolizować niepodomykane drzwi,przez które wchodzisz w świat myśli:)
  18. Opuszki palców Ślizgają się po alabastrowych powierzchniach... Obłych niezrozumiałych raniących wypowiedzianą w pełni zamierzoną nienawiścią słów które są cieniem człowieka dotknąć sedna prawdy trudno Oczy Otwarte Na krople nadziei Lustrują Całkiem niepodomykane odrzwia myśli dotknąć nie łatwo Obłych kształtów Serca Obudzona wytrwałością Wierzę W sczerozłote serce... Człowieka. Kathrineoberd
  19. Zamykasz dzień Gałązką milczenia Rzuconą w azyl Pamiętliwych spojrzeń Tam gdzie Chaosu Pękają powrozy W jutrzenki Szacie Odwiedza Cię szczęście Zamykasz dzień Gwiazdą która spadnie Tęskniąc w objęciach Bezchmurnego nieba Uśmiech malujesz W karcie papirusu Oczyszczonego z kurzu zapomnienia Zamykasz dzień Chustą jarzębiny Zapachem kwiatów Wonnego jaśminu W zduszonym Tobie Zmęczonym trudami Zostaje tchnienie Karmiące spokojem I rozmyślaniami Pośród Alei Oddechów wieczornych Nieprzemijających W ciszy I spokoju. Kathrineoberd
  20. I Na płótnie Mej duszy Osiadł kurz nieokiełznanej Żądzy Strach przed reakcją Arcykapłanów Gdybym zaprzeczył... żeś Zbawiciel Znałeś mój język Chaos oczu I pozwoliłeś Bez walki Bez słowa.. Baranku niewinny Bym serce nieczyste Winił do dni końca... Ty -zrodzony z Matki Karmiony dobrocią Ja od początku Uczeń Twój niewdzięczny Jeśli więc czułeś Cóż kryją me myśli Jesli wiedziałeś Na kogo patrzyłeś... Ja w matni życia Ty w boskości swojej Mogłeś odrzucić Nie musiałeś cierpieć.. Mogłeś mnie nie znać I poznawać nie chcieć Zgładzić,porzucić I tak mnie zgładzono Lecz pozwoliłeś... Kłamać przy Twym boku... II W toni jeziora nocy Słyszę Twoje szepty Ciche wołanie W rytmie bicia serca Pijesz z czary goryczy Twa krew purpurowa... Chciałbym ominąć To co się wydarzy Nie zmażę liter Z księgi przeznaczenia Przyjaciel i wróg Tonie w Twych ramionach... Musiał nikczemny... Przyjść,zdradzić,zrujnować Byś Synu Ojca Niewinnie wydany Sieć grzechu przerwał I życie darował... III Smak Twego zhańbienia napełni mnie całego Przemknie prądem natchnienia Porazi zmysły... To co głosiłeś będzie tym w co wierzę Mądrości słowa Niech będą ratunkiem Zagubionego... Zdrajcy pocałunku Jak Cię odnaleźć? Jak do Ciebie trafić? Znaleźli drogę Osądzili sami.. Widzę agonię Już po raz ostatni... IV Słyszałem wieści Że dziś Cię wydali Że Cię Nie chcieli Jako Prawdę Żywą Za jakąż winę? Za jakiż uczynek? Za miłosierdzie Wlane w serce świata Drżące me serce Ręka wciąż Niepewna... Szuka gałęzi By zakończyć ciężar Ołowianego brzemienia Zabójstwa Sznur do mnie mówi: Kim jestes nieszczęsny?! Winny Twej śmierci Sam wydaję wyrok Wybacz mi proszę Byłem zagubiony
  21. Każdemu z nas dedykuję.... Znów stoję Samotnie jak wędrowiec Na rozstaju dróg.. Zwątpiona Wśród jazgotu Tysiąca Niepotrzebnych nikomu... Myśli Jak mędrzec Szukam tej jednej... W głębi... Oceanu Siebie Niewinna Obrzucona błotem Nienawiści Nie potrafię Zburzyć Muru Chłodnych jak lód Gruboskórnych ... jak pomarańcz Nigdy nie przemyślanych Słów... NIGDY Nie zwątpię... NIGDY Nie odejdę... Bo gdzieś Może-w zasięgu wzroku Nie zauważona Śpi prawda... Szafir nieba Jak len Otula me myśli Wzrok Pada na twarze Obojętnych Nie dla siebie Bo po co? Ludzi... Ty też Stoisz sam Wobec wszystkich Publicznie... Obnażony z najskrytszych Myśli... Bez szansy Bez zrozumienia Twe oczy przepełnione Miłosierdziem Co nie wygaśnie Jak płomień Wciąż Mimo smutku Patrzą... Zrozumiałam... Twój uśmiech miłości Oczekiwanie Na dobroć... Tylko Ty Masz klucze Do mego serca Panie. Kathrineoberd --------------------------------------------------------------------- Coram publico-wobec wszystkich publicznie
  22. Kiedy zza ciężkich Jak ołów Posiwiałych starością Obłoków Jak tajemnica Zza kurtyny wspomnień Wyłania się... Królewska potęga Nocy Wraz z zapachem Wypalonego ogniwa Chcę wyrwać się... Z żelaznych kajdan Zwątpienia Wzburzonym Jak fala myślom Z powodu słów Raniących silniej Aniżeli miecz Szukam odpocznienia Z oczu Co jak ze złocistej stągwi Sączą dobroć Jak włoskie wino Spijam Ostatnią kroplę Tego co we mnie Zagineło W ciemności Smutku żalem posrebrzanej Szlachetnej chęci Jak stal Bycia silną Kroczę przed siebie W czeluści niepewności Wyzwań Dnia przyszłego Łzawą mereżką Żegnam wszelki smutek Upodlona... Jak niewinny skazaniec W średniowieczu myśli Potępiona Tymi co nie rozumieją Wołania w milczeniu W świetle promenady Serca Dobijam do mojej Przystani... Nie udawając Nikogo innego Jestem tylko człowiekiem... Kathrineoberd ------------------------------------------------------------------- *hominem te memento-pamiętaj,że jesteś tylko człowiekiem
  23. Zmieszana z błotem Zastraszona niepewnością Jutrzejszych spraw Doczesnych Otulona Królewskim płaszczem Bezkresu Pół jasnej nocy Do głębi Przeszyta Spojrzeniem ironii.. Co jak wampirzyca Wysysa... Najsłodsze krople krwi W czułych objęciach Świetlistego jak aureola Trotuaru Wyrywam się Z blokujących oddech Więzów samotności I jak dziecko Stawiam Niepewne kroki W czeluściach Mojego serca Jak rzeka Co nie płynie Wyschły ostatnie łzy Głęboko w duszę Przez pryzmat Zajrzało pragnienie Miłości Co nie przeklina Chwil które są i będą Obudzona Z perłowej kołyski Dobroci Ma muza Jest światełkiem W tunelu Mej duszy. Kathrineoberd
  24. "Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź dźwięcząca Albo cymbał brzmiący" św.Paweł [1 List do Koryntian13,1] Jak na Wokandzie U Miłosiernego Sędziego Oskarżona.... O nieumiejętność kochania Powiem Ci W gwoli wyjaśnienia Miłość jest klejnotem Najdrogocenniejszym... Dobrocią szlifowanym Nie do kupna na aukcji Czy sprzedaży hurtem... Nie stosem pieniędzy Bogactwa Miotania Bo cóż właściwie Przyjdzie Po szybkim krętactwie? Prawda? Samotność? Czy życie w Bezmiarze? Nicość Świadomość tego Co być mogło... Łzy i zgorzkniałość Po cóż komu takie? Miłość nie jest pomnikiem Wierszem na cześć pochwalną Rzeźbą Symbolem Czy bożkiem ze złota... Ona... Jest spojrzeniem I szczerym uśmiechem Żartem w spokoju Słońcem w trudnych chwilach Słowem ... Nadzieją.... Milczeniem bez sensu... Oczekiwaniem Że gwiazda zaświeci... Miłość... Przebacza Gdy ktoś sie obraża Nie chce przeminąć Gdy burzany myśli Jak wrzątek się gotują Wciąż pamieta Gdy ktoś inny zapomni Na zawsze... Możnaby pytać Z kąd lęk przed kochaniem? Może to lichość Kocham Bez pokrycia w realu A może stereotyp Czy kolejna bariera Przed życzliwością Drugiego człowieka... Bo kto chwali Nie musi być szczery A świat miłości Potrafi pochwalić I konsekwentnie wytknąć Każdą wadę. Kathrineoberd
×
×
  • Dodaj nową pozycję...